sobota, 30 marca 2013

Hope forever died cz.4

Ostatnio tak wiele się wydarzyło. Były to przede wszystkim incydenty, które nigdy nie powinny mieć miejsca. O mało co nie pocałowałam Doma, pomijając już to, że złamałam mu ręke. Cieszę się, że do niczego pomiędzy nami nie doszło, bo nie miałabym odwagi spojrzeć Billowi w oczy. Mówiac o nim- nie odezwał się do mnie jeszcze ani razu, chociaż jest w domu od 3 dni. Co się z nim dzieje?! Sama już nie wiem, co o tym myśleć. Z jednej strony mówi, że mnie kocha i nic się nie zmieniło, a potem nie odzywa się przez 2 tygodnie. To chyba nie jest normalne. Niby jesteśmy razem, ale tak naprawde żyjemy osobno od pół roku. Straciliśmy ze sobą kontakt i mam wrażenie, ze on już mnie nie kocha. Czy ja coś przegapiłam, coś mnie ominęło? Postanowiłam w końcu to wszystko wyjasnić. Obiecałam sobie, ze jeżeli tym razem się nie uda to koniec. To bedzie znaczyło, że między nami już nic nie ma. Dzisiaj podejmę ostatnią próbę ratowania naszego związku. Dlaczego? Bo ja go wciąż kocham tak samo jak tydzień, miesiąc czy 4 lata temu...

***

-Bill musimy pogadać. Będe za 10 minut.

-Ok. To super, bo właśnie chcę ci coś powiedzieć.-powiedział Bill. Jak powiedziałam tak zrobiłam i po chwili byłam już przed drzwiami jego domu. Dobra, spokojnie dzisiaj się wszystko wyjaśni. Trochę się bałam rozmowy z Billem, zwłaszcza, że nie widzielismy się od 2 tygodni i jeszcze ma mi coś powiedzieć. Stop! Musze być twarda! Jeszcze jeden głęboki oddech i wchodzę. 

-Bill! Gdzie jesteś!- wydzierałam sie na cały głos. Boże, gdzie on może być!? W kuchni, salonie i sypialni nie ma nikogo. Została więc tylko łazienka. Podeszłam już do drzwi kiedy ze środka wyskoczył Bill. Nie wiem czy ktokolwiek kiedyś mnie tak przestraszył-o mało co nie dostałam zwału serca!

-O Kate! Wystraszyłem cię? Przepraszam myślałem, że zdąrze wziąć prysznic zanim przyjedziesz.-powiedział rozbawiony Bill (przypuszczam, że wyrazem mojej twarzy). Nie zdąrzyłam odpowiedzieć, bo Bill złapał mnie za ręke i pociągnął na kanapę w salonie. - Chodź, muszę ci coś powiedzieć. Mam nadzieje, że się ucieszysz! Poczekaj zaraz wrócę.- powiedział podekscytowany i zniknął gdzieś. Jejku co się dzieje! Jeszcze nie otrząsnęłam się z szoku po tym jak Bill mnie tak śmiertelnie przestraszył, a teraz gdzieś poszedł. Nagle usłyszałam jakiś dźwięk. Był to sygnał otrzymanej wiadomosci dochodzący z telefonu Billa. Nie możliwe-on zostawił swoją komórkę. Nigdy się z nią nie rozstaje i może właśnie dlatego tak bardzo korciło mnie, żeby przeczytać smsa, którego dostał. Nie, tak nie można nie będe czytać cudzych widomości. Kurcze, ale moja ręka sama zbliżała się do telefonu Billa leżącego na stole. A tam, chyba nic się nie stanie jak przeczytam jedego smsa. Była to wiadomość od jakiejś Susan. Hmm...kto to jest Susan?

"Hej Billuś :) Życzę ci miłego wyjazdu i mam nadzieję, że niedługo do mnie wrócisz i znowu spędzimy czas tak miło jak ostatnio... Tylko się nie zanudź na tych oficjalnych spotkaniach :) Pa kocham cię :*"

-No nareszcie znalazłem te bilety. Mam dla ciebie niespodziankę. Wyjeżdżamy na....- mówił Bill schodząc po schodach do salonu. Jedank stanął jak wryty, kiedy zobaczył mnie z jego telefonem w ręce.

-...na spotkanie konferencyjne?- dokończyłam za niego wstajac z kanapy.- O nie, może jednak odłożymy to, bo się zanudzisz na tych oficjalnych spotkaniach kochanie co?

-Kate, to nie tak jak myślisz. Susan to tylko moja koleżanka. Nic nas nie łączy.- powiedział Bill zbliżając się do mnie.

-Nie dotykaj mnie!- odpowiedziałam rzucając jego telefon na kanpę.-No tak, byłeś taki zajęty przez te 2 tygodnie. Jaka ja jestem głupia, nie było ci wstyd chodzić z taką naiwną idiotką jak ja? Ale chyba każda inna dziewczyna zorientowałaby się, że coś jest nie tak, w dodatku znając drugą osobę od tylu lat.- dokończyłam śmiejąc się już nie wiem czy ze swojej głupoty czy z bezsilności.

-Proszę cię nie mów tak. Mnie i Susan naprawdę nic nie łączy. Tylko ty się dla mnie liczysz.- powiedział Bill ciągle trzymając w ręce 2 bilety. To było takie żałosne. Nawet nie wiem co teraz czuje. To taka pustka-właściwie to nie czuje nic. Jest mi już wszystko obojętne. Jedyne co wiem to fakt, że mój chopak mnie zdradził, nie mam nikogo bliskiego i będe musiała wrocić do pustego domu. Od dłuższego czsu panowała cisza. Nikt nie odważył się odezwać. W końcu Bill podszedł do mnie i spojrzał w twarz.

-Nie zostawiaj mnie teraz, proszę cię...-wyszeptał cicho Bill i złapał moją ręke. Jego twarz była tak blisko mojej. Czułam jego zapach, jego oddech na moim policzku. To było jak jakiś sen, jak najgorszy koszmar w życiu. Nie mam siły, nie wiedziałam co powiedzieć ani co zrobić. Poczułam, że do moich oczu naplywają łzy. Spuściłam wzrok i uwolniłam moją ręke z uścisku Billa. Nie mogę tu dłużej zostać, muszę stąd iść. Nie chcę byś tu ani nigdzie indziej-chcę zniknąć. Ruszyłam w stronę drzwi. Jednak kiedy miałam wychodzić zatrzymał mnie glos Billa.

-Proszę cie powiedz coś, cokolwiek. Płacz, krzycz-nie możesz teraz tak poprostu wyjść.

-Żegnaj Bill.- powiedziałam zamykając za sobą drzwi. Na dworze strasznie padało i może to nawet lepiej. Nikt teraz nię będzie widzial moich łez. Szłam prosto przed siebie i nic nie miało dla mnie znaczenia. Zapomniałam, że mój samochód ciągle stoi przed domem Billa. Nie wiem ile już szłam, ani dlaczego stałam przed domem Dominica. Zapukałam do drzwi i po chwili pojawił się w nich Dom.

-Hej.-powiedziałam stojąc na progu przemoczona do suchej nitki i wyglądając jak zombie z rozmazanym makijażem.

-Boże Kate co się stało? Wchodź szybko do środka.- odpowiedział wciągając mnie do przedpokoju.- No mów o co chodzi- cignął poddenerwowany Dom.

-Bill mnie zdradził. To koniec.- zdołałam powiedzieć tylko tyle. Nic innego nie chicało mi przejść przez gardło. Poza tym było mi strasznie zimno i byłam cała mokra.

-Kat tak mi przykro...Zaraz porozmawiamy tylko najpierw idź się przebrać bo jesteś cała przemoczona. Niestety nie mam żadnych damskich ubrań, więc musi wystarczyć ci tylko mój podkoszulek.- powiedział Dom wręczjąc mi swój t-shirt. Poszłam do łazienki i wzięłam krótki prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki Dominic powiedział, żebym chwilkę zaczekała to zrobi nam gorącej herbaty. Tak jakby herbata miała coś polepszyć. Niestety nie sprawi ona, że czas się cofnie a Bill mnie mnie nie zdradzi. Już nic tego nie zmieni... Rozmyślając tak poczułam, że strasznie chcę mi się spać. To za dużo emocji jak na jeden dzień. Moje życie się wali, a ja czuje się taka mała i bezsilna. Tak jakby to wszystko działo się gdzieś obok mnie, a ja nie brała w tym udziału. Jeszcze do mnie to nie dotarło. Teraz chcę tylko zasnąć. Nie myśląc dłużej odpłynęłam gdzieś daleko, gdzieś gdzie nic się nie liczyło, nic nie mialo znaczenia. Chciałabym zostać tam na zawsze...

***

Trzymajcie się :) arma.


wtorek, 5 marca 2013

Hope forever died cz. 3

Bill nie odzywa się od tygodnia. Wcale mnie to nie dziwi, przerabiałam to już tyle razy. Zazwyczaj później dzwonił z przeprosinami, tlumaczył się, że był zajety i że od teraz będzie inaczej. Po niezliczonej liczbie kłamstw przestałam w to wierzyć. Zawsze jest tak samo i to się nie zmieni, bo Bill porostu tego nie chce i nie przeszkada mu to. Nie widzi, że oddalamy sie od siebie coraz bardziej kazdego dnia. Ja już chyba zaczynam się poddawać, nie mam siły. Jest dobrze tak jak jest. Coraz więcej czasu spędzam z Domem. Widujemy się prawie codziennie. Bill nie pamięta o miom istnieniu, wiec ja też staram się nie rozpamiętywać i użalać sie nad naszym zwiazkiem. Sprawy biegną swoim torem, a mi to nie przeszkadza, bo już nie walcze. Nie walcze o mnie i o Billa...

***

Dzisiaj mam iść z Domem do kina. Znamy się dopiero od tygodnia a dla mnie już jest najlepszym przyjacielem. Tylko z nim mogę rozmawiać tak otwarcie na każdy temat. Czuje, że mnie rozumie, nie poucza, nie krytukuje, poprostu słucha. Robi to z taką cierpliwoscią i spokojem. Do tej pory nie poznałam jeszcze takiego człowieka jak on. Imponuje mi jego inteligencja i to, że zawsze umie dostrzec to co czuje. O godzinie 18 zaczął się seans. Film bardzo nam sie spodobał (do tej pory myślałam, że wszyscy faceci nienawidzą filmów romantycznych).

-Nie wiedziałam, że lubisz filmy romantyczne. Wiesz troche nie pasuje to do wizerunku perkusisty- powiedziałam rozbawiona przypominając sobie jak Dom uważnie ogląda każdą scenę filmu.

-Wcale nie. A poza tym to ten film nie był wcale taki dobry...-odpowiedział lekko się czerwieniąc. To było takie zabawne, że nie byłam w stanie powstrzymać śmiechu. Biedny Dom zawstydził się jeszcze bardziej :) Po wyjściu z sali kinowej poszliśmy na parking i wsiedliśmy do mojego samochodu.

-No to może pojedziemy do mnie. Jest mi trochę głupio, że tylko ty mnię wszędzie zapraszasz. To jak?- zapytałam posyłając Domowi szeroki uśmiech.

-Skoro mnie zapraszasz to nie mogę odmowić- odpowiedział równie radośnie.

-No to jedźmy!

Cała droga upłynęła nam na miłej rozmowie o niczym. Stanęlismy tylko na chwilę, aby kupić jakies dobre wino. Nawet nie przeszkadzało mi to, że codziennie spotykam się z Domem podczas gdy mój sławny chłopak właśnie jutro ma wrócić z trasy koncertowej. Nie wiedziałam czy wogóle sie zobaczymy, bo pewnie będzie zmęczony i przez najbliższe kilka dni musi odpoczywać. Ale nie chciałam teraz o tym mysleć... Po 30 minutach byliśmy już w moim domu. Wszystko układało się świetnie. Postanowiliśmy obajrzeć kolejny film romantyczny (skoro Dom tak je lubi :) Otworzyliśmy też wino i siedząc na wygodnej kanapie upijaliśmy kolejne porcje z naszych kieliszków. Siedzieliśmy w milczeniu skupiając się na filmie. Można tak powiedzieć, bo w rzeczywistości odpływałam myślami gdzieś daleko stąd. A może właśnie blisko, ponieważ cała moja uwaga była skupiona na siedzącym obok mnie Domie. Patrzyłam na jego twarz, która wydawała się tak znajoma. Widziłam głębie w jego mocno brązowych, wręcz czekoladowych oczach. Wpatrywałam się w niego i widziałam kogoś kogo znałam od dawna. Przy nim czuje, że czegoś bardzo mi brak, że za czymś tęsknie. Siedzieliśmy tuż  obok siebie, byliśmy tak blisko, że mogłam wyczuć zapach jego perfum. Dom też patrzył się na mnie od pewnego czasu. Nasze twarze były bardzo blisko siebie. Czułam, że tego chce i to właśnie tego mi brakuje. Cały swiat stanął w miejscu, a jedyne o czym myślałam w tej chwili to usta Doma. Zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej, tak, że czułam jego oddech na mojej skórze. Przymknęłam oczy chcąc tylko go pocałować. Nic innego się nie liczyło. Jenak Dom w ostatnim momencie odwrócił głowę i wszystko straciło swój urok.

-Przepraszam...Nie mozemy tego zrobić...- powiedział cicho spuszczjąc wzrok i trochę się oddalając.

O boże. Co się właściwie przed chwilą stało. Dlaczego on nie chciał mnie pocałować. Przecież myślałam, ze mu sie podobam. Spotykamy się codziennie, więc myslałam, że to nie jest nic dziwnego...

-Dom bardzo mi się podobasz. Co sie stało, zrobiłam coś nie tak?- powiedziałam

-Nie o to chodzi. Kat, ty mnie poprostu nie kochasz i nigdy nie będziesz umiała pokochać.

-To mnie naucz.- odpowiedziłam patrzac mu w oczy.

-Nie mogę, bo nie jestem Billem.- powiedział nie spuszczjąc ze mnie wzroku.- Nie jestem nim i chociaż starałaś się patrzeć na mnie inaczej, starałaś sie podporządkować to sama widzisz, że szukasz kogoś kim ja nigdy nie byłem i nie będe. Zobaczyłaś moje oczy i zobaczyłaś, że na ciebie patrzę, próbowałaś znaleźć  kogoś kto do ciebie pasuje, kogoś takiego jak on. Ale ja się wycofałem bo nie chcę, żebyś popełniła ten błąd. Nie chce żebyś pomyliła osoby.

Zupełnie nie wiedziłam co odpowiedzieć. Siedziałam w ciszy sluchając Doma i uświadomiłam sobie, że ma racje. Był dla mnie tym kto zastepował Billa. Tak bardzo mi go brakuje, że byłam w stanie uwierzyć, że naprawdę kocham Doma. Całując go zrobiłabym krzywdę sobie i jemu. Jak dobrze, że zorientował się w porę i temu zapobiegł. Moje życie jest takie skomplikowane... Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że po moich policzkach zaczęły spływać łzy. To co powiedział Dom było idealnym odzwierciedleniem tego co czułam. Trafil prosto w sedno tego co męczyło mnie od tak dawna. Ale nie chciałam teraz o tym mysleć. Byłam już poprostu tym wszystkim zmęczona, jedyne czego teraz pragnęłam to święty spokój. Moje rozmyślania i dość dlugą ciszę przerwal Dom mówiąc:

-Kat, wszystko w porządku?

-Przepraszam... Czy możesz mnie zostawic samą?- odpowiedziałam łamiącym się głosem. Łzy nadal płynęły po moich policzkach. Nie byłam w stanie ich zatrzymać.

-Jesteś tego pewna, może zostane jeszcze trochę z tobą?- powiedział przejęty moim widokiem Dom.

-Tak, chce zostać teraz sama...-odpowiedziałam odprowadzając go w stronę drzwi.

-Dobrze, ale zadzwonie do ciebie jutro ok? Jak coś to wiesz, że zawsze możesz do mnie dzwonić.

-Dobrze pa.- powiedziałam zamykajac drzwi.

Tak zakończył się mój dzień i jednocześnie coś się zmienilo w moim życiu. Jestem pozbawina dotyku, pozbawiona wzroku i miłosci. Oszalałam...

***

Mam nadzieję, że się podoba. Cała częsć byla pisana podczas sluchania świetnej plyty Eda Sheerana :)


Trzynajcie się :) arma.

poniedziałek, 4 marca 2013

Hope forever died cz.2

Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie. Zegarek wskazywał 5.30. Chciałam jeszcze iść spać, ale nie mogłam, ponieważ miałam straszny mętlik w głowie. Dużo myślałam w nocy i doszłam do wniosku, że musze dać Billowi szanse. Może wczorajsza rozmowa chociaż trochę na niego wpłynęła i postanowi się zmienić? Powiedział, że chce ze mną spokojnie porozmawiać. Bardzo na to liczyłam, więc poddenrwowana od samego rana wyczekiwałam na telefon od niego. Po szybkim prysznicu poszłam do kuchni, aby przyjąć codzienną dawkę mojego narkotyku, czyli kawy, bez której nie mogłambym sie obyć. Kolejny łyk goracego napoju przepływał przez moje gardło a ja gapiłam się w komórkę modląc się, aby w końcu zadzwoniła. Tak się nie stało, więc postanowiłam odpuścić i pojechać na zakupy. Jak ja nie lubie takich dni: nuda, nuda, nuda... Idąc przez centrum handlowe mijałam kolejne sklepy, które wogóle mnie nie interesowały, ponieważ moje myśli były skupione zupełnie na czymś innym. No i się doigrałam. Moje zamyślenie i bujanie w obłokach wkońcu dały konsekwencje. Poprostu z całym impetem wpadłam na niewinnie idącego chłopaka. Co za porażka. Zawsze musze zaliczyć wszystkie możliwe upokorzenia publiczne.

-Przepraszam naprawdę nie chciałam.- wypaprowałam szybko poodnoszać się z podłogi.

-Może następnym razem poprostu patrz w stronę, w którą idziesz- powiedział chłopak śmiejąc się. Co za wstyd. Faktycznie czasami mogłabym trochę patrzeć pod nogi, ale nic na to nie poradzę, że jestem taką niezdarą.

-Nic ci nie jest?- mówił dalej

-Nie nic mi nie jest a tobie?- odpowiedziałam

-Trochę boli mnie ręka, ale to nic.

Co, no nie. Boli go ręka! Przecież ja mu coś zrobiłam! A jak jest złamana albo zwichnięta!

-Co!? Naprawdę boli cie ręka? Musisz pojechać z tym do szpitala. Moge coś dla ciebie zrobić?- powiedziałam trochę przestraszona

-Tak. Może pójdziesz ze mną na kawę w ramach rekompensaty?- odpowiedział z uśmiechem, jednak zauważyłam na jego twarzy grymas bólu

-Chyba żartujesz. Możesz mieć złamaną ręke. Pokaż mi ją.- naprawdę zabawne. Ja tu się zamartwiam a on mi proponuje kawę. Jednak musze powiedzieć, że było to miłe z jego strony... Nie, znowu to samo, wróć na ziemię Kat! Kiedy pan X pokazał mi ręke nie zastanawiając się długo zaciągnełam go do mojego samochodu i właśnie byliśmy w drodze do szpitala.

-Właściwie to nie zdąrzyłem cie nawet spytać jak masz na imię, bo nie dałas mi dojść do głosu praktycznie siłą wrzucając mnie do twojego samochodu- powiedział po tym jak wyjechaliśmy spod centrum handlowego.

-A tak przepraszam. Jestem Kat... to zanczy Kate- odpowiedziałam

-Bardzo ładne imię. Ja jestem Dom...to znaczy Dominic- powiedział po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

-Wiem, że poznaliśmy się w trochę dziwnej sytuacji,ale przypominam, że moja oferta z kawą jest nadal aktualna- ciagnął

-Teraz lepiej powiedz jak twoja ręka. Bardzo boli?- odpowiedziałam patrząc na Dominica. On naprawdę proponuje mi randkę. Przecież ja mam chłopaka, a historie miłości spotkanych podczas zderzenia się z drugą osobą zdarzają się tylko w filmach. Muszę jednak przyznać, że niedawno poznany przeze mnie chłopak był bardzo przystojny. Miał ciemne włosy i duże brązowe oczy, które od razu przypominały mi oczy Billa. Zawsze je w nim lubiłam. Mogłabym wpatrywać w nie godzinami, ale kiedy miałam to robić skoro prawie się nie widujemy. Dominic nie zdąrzył odpowiedzieć na moje pytanie, bo po chwili bylismy już w szpitalu. Po rejestracji poszedł do izby przyjęć a ja zostałam na korytarzu. Byłam bardzo zdenerwowana, bo jeżeli cos mu się stanie to będzie moja wina, a konkretnie mojej nieuwagi. Zaczynałam sie niepokoić, ponieważ Dominica nie było już około 40 minut. Co on tam może tyle robić, przecież to nie jest chyba nic tak poważnego. Zmieniłam zdanie kiedy zobaczyłam go z gipsem na ręce. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Właśnie dzisiaj rano złamałam ręke przypadkowemu chłopakowi.

***

Po lekkim otrząśnięciu się z szoku odwiozłam Dominica do domu. Po długich namowach zgodziłam sie wreszcie wstapić do niego na upragnioną kawę. Nie wiem czy dobrze robie, bo to chyba dziwne, żeby mając chłopaka (w dodatku wokalistę popularnego zespołu) wchodzic do domu chłopaka poznanego kilka godzin wcześniej. No coż, moje życie nigdy nie było normalne. Przynajmniej od 4 lat... Dziwne, ale czuje się jakbym znała Doma (kazał mi tak do siebie się zwracać) od dawna. Wiem, że pewnie przesadzam, jednak rozmawiliśmy tak długo, że aż zrobiło się późno. Dowiedziałam się o nim sporo ciekawych rzeczy. Nie mieszkał tu od zawsze, do Stanów przyjechał 3 lata temu. Nie ma tu rodziny, ponieważ wszyscy zostali w Niemczech, skąd pochodzi. A najważniejszą rzeczą jest to że gra na perkusji. Cudownie! Perkusja to mój ulubiony instrument. Mogłabym rozmawiać z nim jeszcze długo, ale przeraziłam się, gdy zobaczyłam, która jest godzina. Była dokładnie 22.36. więc postanowiłam, że musze się już zbierać. Na koniec wymieniliśmy się jeszce numerami (Dom powiedział, że musi mieć mój numer telefonu w razie gdyby bardzo bolała go ręka :) Nie mogłam więc odmówic. Będąc już w swoim domu nie mogłam uwierzyć jak wiele dzisiaj się wydarzyło. Myślałam, że będzie to kolejny nudny dzień, jednak widocznie byłam w błędzie. W międzyczasie zdąrzyłam zapomnieć o Billu i oczekiwaniu na telefon od niego. Dla pewności postanowiłam sprawdzić czy nie zostawił jakiejś widomości na sekretarce, ale jedyne co usłyszałam to ''Nie masz żadnych nowych wiadomości''. Kiedy kładlam się spać jeszcze raz zerknęłam na ekran mojej komórki i zobaczyłam smsa od Doma. Nie spodziewałam się tego, ale odczytując wiadomość uśmiechnęłam sie sama do siebie : ''Dziękuję z dzień pełen atrakcji i miłą rozmowę :) Nie przejmuj się i śpij dobrze. Dobranoc.'' Z taką właśnie myślą położyłam się spać i po chwili odpłynęłam w karainę snów.

***

Wiem, że trochę przewidywalne, ale mam nadziję, że sie komuś spodoba :)


Trzynajcie się :) arma.



niedziela, 3 marca 2013

Tom.


Hej! To znowu ja :) Strasznie mi się dzisiaj nudzi, więc postanowiłam dokończyć swój rysunek Toma :) Wiem, że nie jest idealnie, ale już bardzo dawno nie rysowałam. Mam nadzieje, że sie podoba :)


Trzymajcie się :) arma.


Hope forever died cz.1


Czy wyobrażaliście sobie kiedyś jak to jest być w związku z gwiazdą? Ja nigdy, bo to poprostu się stało. Spotkałam człowieka, który tak bardzo różnił się od innych. Dla mnie wydawał się tajemniczy i fascynujący. Inni traktowali go jak odmieńca nie z tego świata. Dla mnie wydawał się wrażliwy i spokojny, a dla nich wygadany i odważny. Oni widzieli czarne włosy i mocny makijaż-ja piękną duszę i nieśmiałość. Jak to sie stało, że jesteśmy razem? To jest dla mnie takie naturalne jak każda inna rzecz. Poprostu poznaliśmy się w szkole. Pierwsza szkolna miłość i zafascynowanie sobą. To było 4 lata temu. Tak dawno, a mi wciąż wydaje się jakby to było wczoraj. Czasami zastanawiam się czy ludzie mogą się zmieniać tak bardzo, że nie jestesmy w stanie ich poznać. Patrzymy na tą samą twarz, kosztujemy tych samych ust i spoglądmay w te same oczy, ale nie widzimy tej pięknej duszy, nie czujemy tego samego co na  początku. Czy uczucia mogą przerodzić się w rutynę. Ale jak to się mogło stać. Przecież to miał być on- Bill Kaulitz miał być tym jedynym. Teraz sama już nie wiem co czuje. Muszę z nim porozmawiać, bo to jedyna rzecz, którą mogę teraz zrobić...

***

-Czesć Bill. Musimy pogadać. Możesz do mnie przyjechać?-zapytałam. Postanowiałam, że muszę w końcu z nim porozmawiać. Zepchnęlismy siebie i swoje uczucia na drugi plan. Nie chcę tak żyć-chcę czuć tak mocno jak kiedyś i zamierzam mu to powiedzieć.

-Słuchaj nie mam teraz za bardzo czasu. Możemy to odłożyć na potem. Jestem padnięty po próbie, musze się przespać. Może jutro co?

Ile razy ja już to słyszałam. Rozumiem wszystko. On ma zespół, koncerty. próby i występy, ale ma też mnie. Czy juz nie pamięta? Czy ja jeszcze instnieje? Normalnie powiedziałabym, że oczywiście nie ma problemu i możemy spotkać się jutro, ale teraz kiedy znowu mnie ignoruje musze coś zrobić.

-Bill to jest bardzo ważne. Nie możesz chociaż raz pomyśleć o mnie... Skoro ty jesteś zmęczony to ja przyjade do ciebie.-powiedziałam

-No dobrze, skoro tak bardzo ci zależy to przyjedź.- powiedział obojetnie i się rozłączył.

To zabolało. Dlaczego on mnie tak traktuje? Musimy sobie wyjaśnić parę rzeczy. Nie zastanawiąjąc się długo wsiadłam do samochodu i pojechałam do Billa. Po 20 minutach byłam na miejscu. Podchodząc pod drzwi jego domu w mojej głowie było tak dużo myśli. Nie wiedziałam od czego zacząć. Chciałam mu tak dużo powiedzieć, ale nie wiedziałam czy będe w stanie rozmawiać z nim tak jak kiedyś. Zapukałam i nie czekając na odpowiedź weszłam do przedpokoju. W salonie nie było nikogo, więc udałam się do kuchni. Zobaczyłam tam Billa, który właśnie zaparzał sobie kawę.

-O hej! Już jesteś-szybko. Myślałem, że o tej porze będą korki, ale widze że nie ma dużego ruchu. Zrobię ci kawę, bo nie lubie pić sam. A właśnie wiesz, że...

-Bill co się z nami stało?- powiedziałam wrzeszcie. Od dłuższej chwili stałam w progu słuchając Billa, który nie dał mi dojść do głosu.

-Co? A co sie miało stać? Przecież jest tak jak zawsze.-powiedzaiał troche zaskoczony moim pytaniem. Wziął filiżanki z kawą i postawił je na wysepce kuchennej, przy której usiadł. Ja zrobiłam to samo, po czy spojrzałam na niego mowiąc:

-No właśnie. Jest tak jak zawsze. Ale dlaczego? Od pewnego czasu mam wrażenie, że sie od siebie oddalamy. Już nie jest tak jak kiedyś. Pamiętasz jak za sobą szaleliśmy. Czuje się jak byśmy byli małżenstwem przez co najmniej 20 lat, a jestesmy ze sobą dopiero 4 lata.

Bill wyraźnie nie był przygotowany na taką rozmowę i wydawał się trochę zdziwiony.

-Kate o co ci chodzi. Przecież wiesz, że ja mam zespół a za tym idą obowiazki. Wiedziałaś to też 4 lata temu i nie przeszkadzało ci to.

-Tak wiem. Nadal mi to nie przeszkada, ale czuje się już zmęczona. Nie ma cię praktycznie nigdy. Czasami tak bardzo cię potrzebuje, a ty jesteś tak daleko. Kiedy jesteś w trasie nie widzimy się nawet miesiąc. Uważasz, że to jest normalne?

-Dlaczego mi to robisz? Myślałem, że mnie rozumiesz. Przecież rozmawialiśmy o tym i nie widziałaś żadnego problemu. Co się nagle stało?-powiedział trochę zdenerwowany

-Ale Bill powiedz mi kiedy my wogóle rozmawialiśmy? Pamietasz jeszcze, bo ja nie.-odpowiedzialam

-Więc czego oczekujesz? Chcesz żebym zrezygnował z muzyki i zespołu?

-Nie ja chcę ciebie tylko trochę więcej... -powiedziałam łamiącym się głosem. Zrobiło mi się przykro, bo on mnie nie rozumie. Przecież ja tylko chcę żebyśmy byli częściej razem. Moje oczy lekko się zaszkliły, ale nie chciałam płakać-nie teraz.

-Ja... nie wiem co mam ci powiedzieć...

-Nie musisz nic mówić. Wiesz, ja już będe się zbierać.-powiedziałam zabierając swoją torebkę i wstając z krzesła. Spojrzałam na Billa i udałam się do wyjścia.

-Kat poczekaj! Może spotkamy się jutro i porozmawiamy na spokojnie?-powiedział idąc za mną w stronę drzwi.

-Czy ty sam w to wierzysz?- powiedziałam i wyszłam z domu Billa. Spokojnie Kat, oddychaj. Nie moge, duszę sie. To nie tak mialo wyglądać. To nie tak miało być...

***

To moja pierwsza notka. Nie wiem czy ktokolwiek to przeczyta i czy się komuś spodoba. Nie jestem żadną ekspertką w pisaniu opowiadań, ale staram jak najlepiej przekazać to co znajduje się w mojej głowie :)


Trzymajcie się :) arma.

Wstęp :)

Hej wszystkim!

Jestem arma :) Mam 17 lat. Od dluższego czasu zastanawiałam się nad założeniem własnego bloga i oto w końcu jestem tutaj. Na tym blogu chciałabym publikować opowiadania, ale nie tylko. Poprostu czasami mam bardzo dużo mysli, którymi chciałabym się z kimś podzielić. Myślę że pierwszye opowiadanie będzie związane z Tokio Hotel. Naprawdę bardzo lubie ten zespół, chociaż nie jest teraz tak popularny jak kiedyś. Pocieszam się tym, że niedlugo ukaże się ich nowa płyta. Mam nadzieje, że będzie cudowna tak jak inne  :)


Trzymajcie się :) arma.