poniedziałek, 4 marca 2013

Hope forever died cz.2

Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie. Zegarek wskazywał 5.30. Chciałam jeszcze iść spać, ale nie mogłam, ponieważ miałam straszny mętlik w głowie. Dużo myślałam w nocy i doszłam do wniosku, że musze dać Billowi szanse. Może wczorajsza rozmowa chociaż trochę na niego wpłynęła i postanowi się zmienić? Powiedział, że chce ze mną spokojnie porozmawiać. Bardzo na to liczyłam, więc poddenrwowana od samego rana wyczekiwałam na telefon od niego. Po szybkim prysznicu poszłam do kuchni, aby przyjąć codzienną dawkę mojego narkotyku, czyli kawy, bez której nie mogłambym sie obyć. Kolejny łyk goracego napoju przepływał przez moje gardło a ja gapiłam się w komórkę modląc się, aby w końcu zadzwoniła. Tak się nie stało, więc postanowiłam odpuścić i pojechać na zakupy. Jak ja nie lubie takich dni: nuda, nuda, nuda... Idąc przez centrum handlowe mijałam kolejne sklepy, które wogóle mnie nie interesowały, ponieważ moje myśli były skupione zupełnie na czymś innym. No i się doigrałam. Moje zamyślenie i bujanie w obłokach wkońcu dały konsekwencje. Poprostu z całym impetem wpadłam na niewinnie idącego chłopaka. Co za porażka. Zawsze musze zaliczyć wszystkie możliwe upokorzenia publiczne.

-Przepraszam naprawdę nie chciałam.- wypaprowałam szybko poodnoszać się z podłogi.

-Może następnym razem poprostu patrz w stronę, w którą idziesz- powiedział chłopak śmiejąc się. Co za wstyd. Faktycznie czasami mogłabym trochę patrzeć pod nogi, ale nic na to nie poradzę, że jestem taką niezdarą.

-Nic ci nie jest?- mówił dalej

-Nie nic mi nie jest a tobie?- odpowiedziałam

-Trochę boli mnie ręka, ale to nic.

Co, no nie. Boli go ręka! Przecież ja mu coś zrobiłam! A jak jest złamana albo zwichnięta!

-Co!? Naprawdę boli cie ręka? Musisz pojechać z tym do szpitala. Moge coś dla ciebie zrobić?- powiedziałam trochę przestraszona

-Tak. Może pójdziesz ze mną na kawę w ramach rekompensaty?- odpowiedział z uśmiechem, jednak zauważyłam na jego twarzy grymas bólu

-Chyba żartujesz. Możesz mieć złamaną ręke. Pokaż mi ją.- naprawdę zabawne. Ja tu się zamartwiam a on mi proponuje kawę. Jednak musze powiedzieć, że było to miłe z jego strony... Nie, znowu to samo, wróć na ziemię Kat! Kiedy pan X pokazał mi ręke nie zastanawiając się długo zaciągnełam go do mojego samochodu i właśnie byliśmy w drodze do szpitala.

-Właściwie to nie zdąrzyłem cie nawet spytać jak masz na imię, bo nie dałas mi dojść do głosu praktycznie siłą wrzucając mnie do twojego samochodu- powiedział po tym jak wyjechaliśmy spod centrum handlowego.

-A tak przepraszam. Jestem Kat... to zanczy Kate- odpowiedziałam

-Bardzo ładne imię. Ja jestem Dom...to znaczy Dominic- powiedział po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

-Wiem, że poznaliśmy się w trochę dziwnej sytuacji,ale przypominam, że moja oferta z kawą jest nadal aktualna- ciagnął

-Teraz lepiej powiedz jak twoja ręka. Bardzo boli?- odpowiedziałam patrząc na Dominica. On naprawdę proponuje mi randkę. Przecież ja mam chłopaka, a historie miłości spotkanych podczas zderzenia się z drugą osobą zdarzają się tylko w filmach. Muszę jednak przyznać, że niedawno poznany przeze mnie chłopak był bardzo przystojny. Miał ciemne włosy i duże brązowe oczy, które od razu przypominały mi oczy Billa. Zawsze je w nim lubiłam. Mogłabym wpatrywać w nie godzinami, ale kiedy miałam to robić skoro prawie się nie widujemy. Dominic nie zdąrzył odpowiedzieć na moje pytanie, bo po chwili bylismy już w szpitalu. Po rejestracji poszedł do izby przyjęć a ja zostałam na korytarzu. Byłam bardzo zdenerwowana, bo jeżeli cos mu się stanie to będzie moja wina, a konkretnie mojej nieuwagi. Zaczynałam sie niepokoić, ponieważ Dominica nie było już około 40 minut. Co on tam może tyle robić, przecież to nie jest chyba nic tak poważnego. Zmieniłam zdanie kiedy zobaczyłam go z gipsem na ręce. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Właśnie dzisiaj rano złamałam ręke przypadkowemu chłopakowi.

***

Po lekkim otrząśnięciu się z szoku odwiozłam Dominica do domu. Po długich namowach zgodziłam sie wreszcie wstapić do niego na upragnioną kawę. Nie wiem czy dobrze robie, bo to chyba dziwne, żeby mając chłopaka (w dodatku wokalistę popularnego zespołu) wchodzic do domu chłopaka poznanego kilka godzin wcześniej. No coż, moje życie nigdy nie było normalne. Przynajmniej od 4 lat... Dziwne, ale czuje się jakbym znała Doma (kazał mi tak do siebie się zwracać) od dawna. Wiem, że pewnie przesadzam, jednak rozmawiliśmy tak długo, że aż zrobiło się późno. Dowiedziałam się o nim sporo ciekawych rzeczy. Nie mieszkał tu od zawsze, do Stanów przyjechał 3 lata temu. Nie ma tu rodziny, ponieważ wszyscy zostali w Niemczech, skąd pochodzi. A najważniejszą rzeczą jest to że gra na perkusji. Cudownie! Perkusja to mój ulubiony instrument. Mogłabym rozmawiać z nim jeszcze długo, ale przeraziłam się, gdy zobaczyłam, która jest godzina. Była dokładnie 22.36. więc postanowiłam, że musze się już zbierać. Na koniec wymieniliśmy się jeszce numerami (Dom powiedział, że musi mieć mój numer telefonu w razie gdyby bardzo bolała go ręka :) Nie mogłam więc odmówic. Będąc już w swoim domu nie mogłam uwierzyć jak wiele dzisiaj się wydarzyło. Myślałam, że będzie to kolejny nudny dzień, jednak widocznie byłam w błędzie. W międzyczasie zdąrzyłam zapomnieć o Billu i oczekiwaniu na telefon od niego. Dla pewności postanowiłam sprawdzić czy nie zostawił jakiejś widomości na sekretarce, ale jedyne co usłyszałam to ''Nie masz żadnych nowych wiadomości''. Kiedy kładlam się spać jeszcze raz zerknęłam na ekran mojej komórki i zobaczyłam smsa od Doma. Nie spodziewałam się tego, ale odczytując wiadomość uśmiechnęłam sie sama do siebie : ''Dziękuję z dzień pełen atrakcji i miłą rozmowę :) Nie przejmuj się i śpij dobrze. Dobranoc.'' Z taką właśnie myślą położyłam się spać i po chwili odpłynęłam w karainę snów.

***

Wiem, że trochę przewidywalne, ale mam nadziję, że sie komuś spodoba :)


Trzynajcie się :) arma.



2 komentarze: