poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Hope forever died cz.12

*Oczami Billa*

- Wiesz co Kate? Ja już nie wiem co mam o nas myśleć. Przecież tak niedawno było dobrze, pogodziliśmy się, powiedziałaś, że mnie kochasz, a teraz nagle chcesz ode mnie odpocząć? Serio? Po dwóch dniach? – powiedziałem, już sam nie wiedząc co myśleć o tym wszystkim. Niby kocham Kate, ale nie mam siły ciągle zamartwiać się o to, czy jutro ciągle będziemy razem. Nie mam siły myśleć nad tym, czy Kat uwierzy mi, że ją kocham. Nie wiem jak powiedzieć jej, że mi na niej zależy, tak aby w to uwierzyła…

-Bill, ja chyba nie mogę już dłużej z tobą być… zobacz jak się męczymy razem… - odpowiedziała cicho. Tym samym znowu sprawiła, że moje serce skurczyło się dwukrotnie. Teraz byłem pewny co jej odpowiedzieć. Nareszcie byłem pewny.

-Nie odpoczywajmy od siebie ok? Zerwijmy. – powiedziałem do Kate, patrząc jej prosto w oczy. Serce biło mi jak szalone, a ja nie mogłem w żaden sposób go powstrzymać. Jak teraz będzie wyglądać moje życie? Na pewno nie tak samo jak z Kat, ale nie mogę jej do niczego zmuszać. Będę twardy, silny jak nigdy wcześniej… Udowodnię sam sobie, że potrafię poradzić sobie z własnymi problemami. Nie potrzebuje niczyjej pomocy. Już nigdy więcej…

-Mam odejść? – spytała Kat. Nie mogłem wyczytać z jej twarzy nic więcej oprócz powagi. Ciekawe co czuję w środku? Być może jest jeszcze silniejsza ode mnie? Nie wiem i już nigdy się nie dowiem.

-Tak. – mój głos lekko się zatrząsł. Zaryzykowałem, tracąc być może najważniejszą osobę w moim życiu. Nie, nie będę żałował, widać tak musiało już być. I nagle zobaczyłem łzy w jej oczach. To co teraz czuję nie może równać się z żadnym uczuciem, które przeżywałem kiedykolwiek wcześniej.

-Dobrze…  Zanim odejdę chciałam podziękować ci za te cztery lata spędzone razem. – dokończyła, a łzy zaczęły spływać coraz szybciej po jej policzku. Po chwili odwróciła się i wyszła.

Obiecałeś sobie, obiecałeś. Mówiłeś, że będziesz silny i poradzisz sobie z problemami. Pamiętasz, obiecałeś!

Powtarzałem sobie to w głowie do znudzenia. Cały wieczór wmawiałem sobie, że dam radę, a tak naprawdę gryzłem pięści z bólu i poczucia, że już wszystko skończone. Nigdy nie czułem się gorzej, nigdy. Zawsze było jakieś wyjście, nadzieja, że jakoś to będzie, że uda się odbudować to co stracone. A teraz co mi pozostało? Tylko czysta i ciemny pokój….

***

*Oczami Toma*

Chodziłem jak jakiś bezdomny po mieście i sam nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Czułem, że stało się coś złego, ale nie wiedziałem co. Domyślałem się, że może chodzić o Billa, bo już nieraz mieliśmy takie przeczucia. Stało się coś niedobrego, czułem to, ale nie mogłem pójść tak po prostu do domu. Jedyne miejsce, gdzie mogłem się teraz udać to bar albo Lily. Byłem strasznie przybity i zmęczony, dlatego wybrałem drugą opcję.

-Cześć Lily. Mogę wejść? – powiedziałem do stojącej w drzwiach dziewczyny. Była druga w nocy, więc nie dziwię się, że była ledwo co przytomna.

-Tom? Co ty tu robisz? Która godzina? Coś się stało? – szczerze mówiąc to nie wiedziałem, na które pytanie mam odpowiedzieć, wiec po prostu nic nie powiedziałem.

-Wchodź! Na co ty jeszcze czekasz? –  Lily znowu wkroczyła do akcji z potokiem słów. Pociągnęła mnie za koszulkę i wciągnęła do mieszkania. Wyglądała tak pięknie, że nie mogłem oderwać od niej oczu. Jezu, ja chyba ją…

-No co się tak gapisz? Chodź to zrobię ci herbaty, a może wolisz kawę? Wiem, że jest późno, ale niektórzy lubią pić późno kawę, wiesz, że… - nie słuchałem dalej, bo jedyne na co zwracałem uwagę to usta Lil. Nie mogłem już dłużej wytrzymać, objąłem ją w pasie, przybliżyłem do siebie i pocałowałem. To było niesamowite … Nie mogę zapomnieć tego uczucia. W mojej głowie krążyła tylko myśl o tym, że chyba kocham Lily. Kurde, przecież to niemożliwe! Chwila, czy to prawdopodobne, że kocham kogoś oprócz Billa? To znaczy nie chcę już go widzieć na oczy, ale jednak to mój brat i w ogóle.

-Tom, nie możemy tak po prostu się cało… - nie dałem jej dokończyć złączając nasze usta w pocałunku jeszcze raz.

-Możemy, a żeby ci to uświadomić, że to nic strasznego, pozwól, że… - i znów pocałowałem ją najczulej jak tylko potrafiłem. Chyba oszalałem! Nic nie mogło mnie powstrzymać.

-Tom! Tak nie można! Wyglądam jak potwór! – krzyknęła Lily wyrywając się z mojego uścisku i uciekając  do salonu.

-Ej, czekaj! Nawet sexi ten szlafroczek w świnki! – krzyknąłem śmiejąc się i idąc za Lil do salonu.

-Wcale nie! To od mojej ciotki, ale nie opowiem ci o niej! – usłyszałem z wnętrza pokoju. Co za gaduła!

***
*Oczami Kate*

Nawet nie chcę mówić o tym jak czułam się po wyjściu z domu Billa… Nie miałam ochoty z nikim się widzieć, ani rozmawiać. Nie chciałam myśleć o tym kiedy poczuje się lepiej i czy w ogóle tak kiedyś się stanie. Nagle usłyszałam, sygnał sms, ale nie miałam ochoty patrzeć na wyświetlacz, bo byłam pewna, że to Bill. Kiedy po raz kolejny usłyszałam ten irytujący dźwięk, postanowiłam wyłączyć telefon i przytłoczona wszystkimi emocjami zasnęłam. 


Trzymajcie się :) arma.

piątek, 3 stycznia 2014

Hope forever died cz.11

*Oczami Toma*

Otworzyłem oczy i jedyne co czułem to straszny ból głowy. Światło raziło mnie w oczy i miałem wrażenie, że ktoś wbija mi w nie szpilki. Dodatkowo piekła mnie warga. Czułem jakby ktoś przejechał mnie ciężarówką - dosłownie. Po dłuższej chwili zorientowałęm się gdzie jestem, był to nasz salon. Nie pamiętam nic od momentu kiedy urwał mi się film w klubie. Przesadziłem i to ostro... Nawet nie wiem jakim cudem znalazłem się w domu. Wkładając wiele starań zdołałem podnieść się z kanapy i dowlec do łazienki. To co zobaczyłem w lustrze mnie przeraziło. Nie mogłem uwierzyć jak wygląda do tej pory moja idealna twarz. Na wardze widniał ogromy plaster, a patrząc w górę było jeszcze gorzej: ogromna śliwka pod okiem i zadrapania na lewym policzku. Może jednak miałem rację z tą ciężarówką? Jak dobrze, że niedawno skończyliśmy trasę, bo jak ja pokazałbym się teraz komuś na oczy? Idąc korytarzem postaowiłem zajrzeć po cichu do pokoju Billa. Uchyliłem lekko drzwi i zobaczyłem go skulonego w kłębek, śpiącego na kocu przy grzejniku. Dlaczego on zawsze śpi na podłodze? Przecież ma takie ogromne łóżko, dobra i tak go nigdy nie zrozumiem do końca... W pokoju ciągle chodził telewizor, pewnie przec całą noc. Nie chciałem go budzić, więc podszedłem jak najciszej do telewizora i go wyłączyłem. Już miałem opuścić pokój, ale potknąłem się o jakiegoś buta i runąłem z całym impetem na ziemię. Bill słysząc huk obudził się nagle i nie wiedząc co się dzieje uderzył głową w grzejnik. Usłyszałem tylko jego jęk.

-Ja pierdole, ty kretynie! - krzyknął wkurzony trzymając się za głowę. Nie wyglądał na zbyt szcześliwego. 

-Można się tu zabić o te porozwalane wszędzie buty! - też złapałem się za głowę czując, że będe miał dodatkowego guza na mojej i tak już nieźle wyglądającej twarzy. Oboje jakoś stanęliśmy na nogi i poszliśmy do kuchni. Bill wyciągnął dwa kompresy z lodu i rzucił jeden w moją stronę. Siedzieliśmy przy stole trzymając worki z lodem przy głowach. Gdyby nas teraz ktoś zobaczył to pewnie by się nieźle uśmiał. Wkurzeni, źli, a w dodatku panowała niezręczna cisza. Co by tu powiedzieć? Jestem ciekawy jak dostałem się do domu, ale o to przecież nie zapytam. Czy tłumaczyć się z tego, że tak naskoczyłem na Kate? Sam już nie wiem, troche boję się zaczynać takie tematy. Nigdy nie lubiłem sie tłumaczyć, gdy wiem, że coś zrobiłem źle to milczę. Nie lubię i za bardzo nie umiem przepraszać, bo to nie w moim stylu. Jestem raczej typem luzaka, nie biorę wszystkiego do siebie, no i oczywiście lubię fajne laski. Jednak, jeżeli chodzi o Billa to wszystko gdzieś znika. Poprostu jestem bardzo wrażliwy pod jego względem i nigdy nie pozwalam, żeby działa mu się krzywda. Nie okazuje tego, ale on wie, że jak robię jakieś głupie rzeczy to ze względu na niego. Częściej się wyzywamy i sobie dogryzamy no, ale tak to już jest w rodzeństwie - nie da się być dla siebie miłym. Przynajmniej ja tak myślę. Kurczę, coś za długo trwa ta cisza...

-Ładna dzisiaj pogoda co nie? - powiedziałem cokolwiek, żeby tylko jakoś zacząć rozmowę. Jednak po chwili rypnąłem się w czoło i pokręciłem głową nie mogąc uwierzyć, że jestem aż takim debilem. Na dworze padał deszcz. Bill najpierw spojrzał na okno, a potem na mnie i powiedział:

-Jesteś debilem.- dokłądnie to samo co pomyślałem. Jednak istnieje między nami jakaś telepatia. -Naprawdę nie interesuje cię co się wczoraj działo? Co ty wogóle robiłeś? 

-Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć. - powiedziałem, jak zawsze.

-Człowieku! Szukaliśmy cię po całym mieście, aż w końcu ktoś cię znalazł w parku. Z trudem zawlekliśmy cię do domu, a w dodatku musiałem cię opatrywać, bo sam nie wiem co ci się stało. - mówił wkurzony Bill. Widziałem wyraźnie jego żyłę na czole, a to nie jest dobry znak. Widać ją tylko wtedy, jak ktoś na prawdę go wkur... Sam byłem w szoku słuchając tego co opowiada Bill. Ja pierdolę, jeszcze chyba nigdy aż tak bardzo nie wiedziałem co się ze mną działo. Oczywiście było wiele imprez, z których niewiele pamiętam, ale nigdy nie kończyło się to leżeniem pobitym na ławce w parku. Było mi troche wstyd, ale tego nie pokazałem, zresztą jak zawsze. 

-Czekaj, to z kim ty mnie jeszcze szukałeś? - zapytałem z zaciekawieniem, chociaż spodziewałem się jaka może być odpowiedź.

-Z Kat kretynie.

-To wy się wkońcu pogodziliście?

-Tak, ale było ciężko po tym jak jej nagadałeś takich głupot. Myślałeś, że się nie dowiem?

-Sam wiesz, że to była parawda.

-Co? - zapytał zdziwiony.

-To wszystko co powiedziałem. Wiem, że też tak myślałeś. Ona cały czas wykręca ci jakieś numery, a ty chcesz z nią być. Po co ci to? Po co się tak męczyć? Przecież nawet ja widzę, że ciągle się kłócicie i godzicie, nigdy nie jest między wami normalnie. Przejrzyj na oczy - daj sobie z nią wreszcie spokój. Jest tyle dziewczyn na świecie, ale nie, ty musisz byś z jedną do końca życia. - mówiłem już trochę wkurzony. Nie mam żadnych wyrzutów za to co powiedziałem, bo to jest prawda.

-On ma rację. - nagle razem z Billem spojrzeliśmy w stronę drzwi. Stała w nich Kate. Wyglądaliśmy jakbyśmy zobaczyli ducha. Nikt się nie spodziewał, że tutaj przyjedzie, no i jeszcze w takim momencie.

-Kat, co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony Bill.

-Chciałam zobaczyć czy wszystko w porządku. Mogę się do was dosiąść. - zapytała. Ja ciągle wyglądałem jak kretyn, bo uświadomiłem sobie, co o niej przed chwilą powiedziałem i że ona to wszystko słyszała.

-Jasne. - odpowiedział Bill wysuwając krzesło, aby usiadła. 

-Chyba musimy pogadać, co? 

-Tom możesz stąd wyjść i tak już wystarczjąco namieszałeś. - powiedział Bill patrząc na mnie jakby chciał mnie zbić i zapewne zrobi to jak Kat stąd pójdzie.

-Nie, niech zostanie. Chcę żeby to słyszał. - ja usłyszałem tylko jak Bill głośno przełknął ślinę, a Kate ciągnęła dalej: -Muszę powiedzieć, że jest mi przykro, że Tom zrzuca całą winę na mnie, nie wiedząc dokładnie o wszystkim co się wydarzyło pomiędzy mną a Billem. - w tym momencie Bill zacisnął pięści i pewnie chętnie by mnie teraz pobił. -Jednak miał rację, kiedy powiedział, że dawno nie było między nami normalnie. Ja też nie pamiętam, kiedy ostatni raz się nie kłóciliśmy i myślę, że musimy od siebie odpocząć. - widziałem, że Bill otwiera już usta, żeby coś powiedzieć, ale Kate była szybsza: -Poczekaj Bill, to nie znaczy, że ze sobą zrywamy, poprostu jakiś czas nie będziemy się ze sobą kontaktować, odpocznę od tego wszystkiego, ty też trochę ochłoniesz, a potem zobaczymy co będzie. Może nabierzemy do tego wszystkiego dystansu.

Nie chcielibyście widzieć teraz miny Billa. Nie wiedziałem czy zaraz zacznie krzyczeć, płakać, czy jeszcze coś gorszego. On jednak powiedział spokojnie:

-Dobrze, skoro tego chcesz to ja nię będe nalegał. - o matko, ale jaja. Czuje się jakbym oglądał jakieś romansidło. A tak wogóle to mam to wszystko w dupie. Co mnie obchodzi ten ich zasrany związek. Jak się wtrącam jest źle, swojego zdania też nie mogę powiedzieć, bo jest jeszcze gorzej. Postanowiłem, więc zakończyc mój udział w tej szopce. Wstałem i powiedziałem:

-Sory, że przerywam, ale pozwolicie, że sobie stąd pójdę, bo szczerze to wogóle mnie nie obchdzi wasz popieprzony związek i cała ta szopka jaką odstawiaćie prawie zawsze. Gówno mnie obchodzi czy będziecie razem czy nie, najlepiej to idźcie i rzućcie sie z mostu to skończą się wasze męki. - no i super niech wiedzą co tak naprawdę myślę. Nareszczcie mogłem to z siebie wydusić. Starałem się pocieszczć Billa, pomagać mu, ale zawsze wychodziło wszystko na odwrót, więc dam sobie z tym sopkój. Wziąłem kurtkę i kluczyki do samochodu, już miałem wychodzić kiedy usłyszałem głos Billa:

-Gdzie ty idziesz?

-Nie bój się, już nie będziecie musieli mnie szukać. Jak chcecie wiedzieć to jestem już dorosły i wiem gdzie mieszkam, także nie dzwoń do mnie co minutę. Narazie. - powiedziałem i zobaczyłem tylko ich miny, które pokazywały coś w stylu Co tu się wogóle dzieje!? 

Trzymajcie się :) arma.

Jak wam się podoba? Komentujecie :) Jeszcze jedno pytanie: Jak wam się podoba ten blog? Chcielibyście coś w nim zmienić?

piątek, 27 grudnia 2013

Hope forever died cz.10

*Oczami Kate*

Obudziłam się wtulona w ramię Billa. Jejku, jak on pięknie wygląda kiedy śpi... Aż szkoda go budzić. Dlaczego ja go tak nie doceniam? Ile on musiał przejść, aby osiągnąć to wszystko?

-Bill, muszę ci coś powiedzieć. - powiedziałam do wpół przytomnego Billa.

-Hmmm... Mów, mów... - odpowiedział zaspany wogóle nie kontaktując z otoczeniem. Przytuliłam się do niego i powiedziałam cicho:

-Tak bardzo cię kocham i przepraszam za wszytko, przepraszam za to jaka byłam w stosunku do ciebie, przepraszam za to, że cię nie doceniałam, że nigdy nie powiedziałam ci jak jestem z ciebie dumna. Chciałabym, żebyś wiedział, że podziwiam cię za to jaką drogę musiałeś przejść, ile musiałeś poświęcić, aby osiągnąć taki sukces... Przepraszam za wszystko...

Bill poniósł głowę i spojrzał mi w oczy:

-Nie przepraszaj, to ja powinienem cię przeprosić, za moje zachowanie. Widziałem jak bardzo się starasz, jak wlczysz o nas, a ja nic nie zrobiłem. Chciałem cię chronić, bo sam nie wiem do czego byłaby zdolna Susan...

-Wiem, wiem... Niech będzie tak jak kiedyś, zacznijmy wszystko od początku.- odpowiedziałam głaskając Billa. Bardzo tęskniłam za jakąkolwiek bliskością. Próbowałam szukać jej u Doma, ale to nie miało sensu. Przecież on jeste gejem, to nie miało prawa sie udać. 

-Tak się cieszę, że mi wybaczyłaś. - powiedział. -Martwię sie od Toma, nie mam pojęcia co się z nim dzieje. - Bill wydawał się bardzo zmartwiony. Może nie powinnam tak ostro reagować? Wiem, że Tom bardzo martwił się o swojego brata i dlatego tak się zachował. No, ale przecież to nie moja wina, mógł się tak na mnie nie wydzierać. Zrzucił całą winę na mnie i nawet nie pozwolil mi nic powiedzieć.

-Bill on był bardzo zdenerowany kiedy do mnie przyszedł. Wiem, że się o ciebie martwił, ale ja mu nie wybaczę. Mógł to załatwić jakoś inaczej...

-Kat, ale to jest mój  brat, jesteśmy razem od zawsze - ja muszę się dowiedzieć gdzie on jest. Rozumiesz? Nie mogę żyć bez niego, o jest dla mnie wszystkim... Jak mu się coś stanie, to ja tego nie przezyję, nie wtyrzymam tego, ja go kocham, kocham go tak jak ciebie Kat, a może nawet bardziej... - co ja mam mu teraz powiedzieć? To jest tak piękne, dzrzyć takim uczuciem drugiego człowieka... Pczułam się zarazem dotknieta i wyróżniona - jestem obdarzona miłością, ale nie jstem jedyna. Nie mogę przywłaszczyć sobie wszystkiego, jest jeszcze ktoś...

-Bill wstawaj. - powiedziałam stanowczo, na co Bill zareagował lekkim zdziwieniem. -Idziemy szukać Toma. - wstałam z kanapy, zabierając kluczyki do samochodu.

-Naprawdę chcesz to zrobić po tym jak się zachował?- zapytał.

-Wiem jak Tom jest dla ciebie ważny, Nie gadaj tyko chodź. - pokazałam ręką w stronę drzwi, na co Bill poderwał się z kanapy i poszedł za mą do samochodu.

-Zapnij pasy. - powiedziałam.

-Gdzie będziemy go szukać? Nawet się nie domyślam co on teraz może robić i gdzie może być.- mówił zmartwionty i coraz bardziej zdenerwowany Bill.

-Ja też... Sama chciałabym wiedzieć gdzie on teraz jest...

*Oczmi Billa*

Kurwa Tom odbierz ten telefon! Tylko o tym byłem w stanie mysleć. Gdzie ten idiota jest? Czy on nie wie, że ja się o niego tak cholernie martwie!? Patrzyłem przed siebie i nawet nie wiedziałem gdzie teraz jesteśmy. Znam te sklepy... czy Kat nie jedzie w stronę parku?

-Gdzie ty jedziesz! Przecież on nie bedzie siedział w parku! Jedź do jakiegoś klubu. - byłem tak zdenerwowany, że rozbolał mnie brzuch. Zostawiałem już chyba z 50 wiadomości na poczcie Toma. Zobaczysz, niech cię tylko znajdę... nie przeżyjesz tego!

-Nie wydzieraj sie na mnie! Skąd ja mam wiedzieć gdzie on jest! Nie moja wina, że nie odbiera telefonów. - krzyczała Kat.

-Gdybyś nie obściskiwała się z tym gościem w klubie to nie byłoby wogóle potrzeby szukać Toma!

-Co? Chyba sobie żartujesz! Gdybyś ty nie zaczął z Susan to wszystko byłoby w porządku! Tom nie jest małym dzieckiem, nie musiał sie wtrącać.

-Nie miałby powodów jakbyś nie dawała dupy każdemu kolesiowi! - nagle samochód stamął w miejscu.

-Spierdalaj stąd. - powiedziała Kat patrząc w przednią szybę.

-Ja... Nie chciałem tego powiedziać, to z nerwów... - dopiero teraz uświadomiłem sobie co powiedziałem. Jakim ty jesteś kretynem, skończony debil! 

-Wynoś się. - co miałęm zrobić? Osłupiały wyszedłem z samochodu i znalazlem się na środku pustej drogi. No świetnie... Tu nie jeżdżą żadne samochody, jak ja dostanę się do domu. No tak, istnieje coś takigo jak taksówka, na szczęście... Stałem na poboczu jak jakiś debil i już miałem dzwonić po taksówkę, kiedy usłyszałem za sobą odgłos samochodu. Odwróciłem się i nie mogłem uwierzyć - to była Kat. Podjechała koło mnie, uchyliła drzwi i powiedziała:

-Właź idioto. - nie powiem, że byłem troche zaskoczony, a może nawet oszołomiony. Wrociła po mnie po tym co jej powiedziałem. Wsiadłem do samochodu i pojechaliśmy przed siebie.

-Kat, przepraszam... 

-Nie przepraszaj, za dużo razy już to robiłeś. - nawet na mnie nie spojżała. Najgorsze jest to, że ona ma rację.

-Wiem, ale ja jestem o ciebie bardzo zazdrosny, a to wszystko dlatego, że jesteś dla mnie ważna. - zapadła cisza -Kat, prosze cie... - nagle zadwonił moj telefon, ale nie miałem zamiaru go odebrać, chciałem chociaz raz pokazać Kate, że jest dla mnie najważniejsza.

-Odbierz. 

-Nie, teraz rozmawiam z tobą.

-No odbierz, może to coś ważnego. - powiedziała stanowczo. Spojżałem na wyświetlacz i zamarłem. To był Tom. -Tom, Tom dzwoni! - krzyknąłem na cały głos.

-Bill, no to odbierz to wreszcie! - no tak, tak. Pewnie patrzyłbym na ten ekran, aż mój telefon przestalby dzwonić.

-Halo Tom!? Gdzie ty jesteś? Coś ci się stało! Halo!? - spojżałem na Kat, która pokazala mi gest ręką, abym się uspokoił. 

-Halo? Jestem Nick Brown. Znalazłem w parku, tym przy teatrze w centrum jakiegoś chłopaka. Wydaje mi się, że potrzebuje pomocy, więc wybrałem pierwszy numer w jego telefonie.

-Co? Co się stało! - rece zaczęły mi się trząść niemiłosiernie. To napewno jest już stan przedzawałowy.

-Daj mi ten telefon! - krzyknęła Kat.

-Co? - nie zdąrzyłem nic powiedzieć, a za chwilę nie miałem mojego telefonu w ręce. Pewnie i tak bym go upuścił, więc może lepiej, że Kat go ode mnie zabrała. Nie miałem pojęcia o czym rozmawiali. Slyszałem tylko: Dobrze..., rozumiem..., zaraz będziemy... Kiedy Kat rozłączyła się zapytałem:

-Co mu się stało? - zacisnąłem wargę nie wiedząc czego mogę się spodziewać.

-Upił się i  chyba ktośgo pobił, ale powiedziałam temu chłopakowi żeby nie wywał pogotowia. Lepiej kiedy my będziemy na miejscu pierwsi, w ostateczności sami zawieziemy go do szpitala.


*Oczami Kate*

Kiedy powiedziałam Billowi o tym co sie stało miałam wrażenie, że odpłynęła z niego cała krew. Zrobil się biały, biały jak ściana.

-Bill uspokój się, to na pewno nic poważnego. - nic nie odpowiedział. Przeczesał tylko nerwowo ręką swoje włosy i pokiwał głową. Najchętniej dałabym mu umrzeć za to co do mnie niedawno powiedział. Dobra wiem, że bardzo przejmuje się bratem, więc nie będe się teraz z nim kłócić. Moje przemyślenia przerwał Bill:

-Zabije go, przysięgam. Co za idiota, jak mu się coś stało to go zabije... - mówił patrząc w szybę. No bardzo inteligentne - jak coś mu się stało to go dobij, tak a co... 

-Dobra Bill zaparkuje tutaj. Ten Nick powiedział, że stanie koło fontanny i nas zaprowadzi do Toma. - zaczęłam się rozglądać i zobaczyłam chłopaka, który pasował do opisu. -Widzę go, to on. - powiedziałam pokazując na gościa w niebieskiej koszulce.

-Chodźmy. - Bill wybiegł z samochodu, a ja ledwo co go dogoniłam.

-Gdzie on jest?

-Leży na tamtej ławce. - pokazał chłopak. Kiedy podeszliśmy nie wyglądało to za ciekawie. Tom leżał kompletnie pijany z rozciętą wargą i podbitym okiem. Nie miał za to jakiś poważnych obrażeń.

-Tom - powiedziałam potrząsając go lekko za ramię. Usłyszałam tylko jakiś bełkot. Chciaż wiem, że kontaktuje ze światem. -Musimy go zawieść do domu.

-To ja wam pomogę. - powiedział chłopak, który znalazł Toma. Razem z Billem wzięli go pod ramiona i zaprowadzili do samochodu. Pomyślałam, że trzeba jakoś odwdzięczyć sie temu chłopakowi, więc wzięłam od niego numer telefonu i powiedziałam, że się odezwiemy. W drodze powotnej nie zamieniliśmy ani z Billem słowa. Szczerze mówiąc to nikt nie miał na to teraz ochoty, woleliśmy siedzieć cicho i się nie odzywać. Kiedy dojechaliśmy do domu chłopaków jakimś cudem wywlekliśmy Toma z samochodu i położyliśmy na kanapie w salonie. 

-Opatrzysz mu tą warge czy ci pomóc? - zapytałam.

-Nie dam radę. - odpowiedział. Widziałam, że już się uspokoił. Gdyby go ktoś zobaczył pół godziny temu byłby przerażony. 

-Ok. - powiedziałam szybko odwracając się w stronę drzwi i mając nadzieję, że Bill już nie będzie chciał nic powiedzieć.

-Kat poczekaj. - kurwa, no wiedziałam...

-Bill nie chce mi się z tobą rozmawiać. Daj mi spokój, jestem zmęczona. - i wkurzona na niego, na Toma, na wszystko. Jedyne o czym marzę to połozyć się w swoim łóżku i odpocząć.

-Ok, rozumiem, ale spotkamy się jutro? - nie mam ochoty go wogóle widzieć.

-Pa. - odpowiedzialam wychodząc.

-Zadzwonie jutro! - uslyszałam zamykając dzwi.

Jaki to był dziwny dzień, a w zasadzie dwa dni. Najpierw pogodziłam sie z Billem, potem dostałam opieprz od Toma, znowu pogodziłam się Billem, szukaliśmy Toma, w międzyczasie zdąrzylismy się pokłócić.... Jakaś masakra, czuje się jakbym grała w jakimś filmie, kiepskim filmie...


Trzymajcie się :) arma.

czwartek, 12 grudnia 2013

Hope forever died cz.9

Oczami Toma

Co ja mam teraz zrobić? Kiedy Billowi zaczęło się wreszcie układać, ja musiałem wszystko zniszczyć! Jak mam wrócić do domu i powiedzieć mu, że to przeze mnie Kate nie odbiera jego telefonów? Cholera! Nie mogłem się powstrzymać, musiałem bronić Billa. To przecież mój brat, co w tym dziwnego, że nie chciałem żeby był cały czas przybity? Łatwo mi sobie tak to tłumaczyć, ale jak ja o tym powiem Billowi? Nie, nie powiem mu, nie dam rady, wtedy nie odezwie się do mnie do końca życia. Co robić, co robić... Jedyne pozostało mi w tej sytuacji to chyba się upić...

***

Oczami Billa

Który raz już dzwonie do Kat? Nawet nie liczę... Czemu ona nie odbiera? Co jest grane? Jakąś godzinę temu mówi, że mi wybacza i żebyśmy zaczęli od nowa, a teraz nie daje znaku życia, zaczynam sie martwić, że coś mogło się stać. Dwa sygnały... nic, trzy sygnały... nic, już chciałem się rozłączać kiedy usłyszałem po drugiej stronie:

-Halo?

-Kat nic ci nie jest? Dlaczego nie odbierasz moich telefonów? - powiedziałem zmartwiony.

-Pomimo wszystko ci wybaczam, bo cię kocham, ale bardzo mi się nie podoba jak zachował się dzisiaj Tom. -odpowiedziała smutna.

-O czym ty mówisz? Co zrobił Tom? - byłem trochę zdziwiony, co on mogł tam robić?

-To nie jest rozmowa na telefon. Przyjedziesz?

-Jasne, zaraz będę. - powiedziałem i zaraz wyszedłem z domu.

Na prawdę nie mam pojęcia co on mógł tam robić? Jechałem trochę zdenerwowany na myśl o tym co mogę usłyszeć. Postanowiłem zadwonić do Toma, ale nie odbierał. Ludzie, co wy macie z tymi telefonami, nie możecie ich po prostu odbierać! Kiedy zapukałem do drzwi zaraz otworzyła mi Kat:

-Hej. - wyglądała na smutną i sprawiła, że byłem jeszcze bardziej ciekawy co tutaj zaszło.

-Cześć. Moge wejść?

-Jasne. - odpowiedziała przepuszczając mnie w drzwiach. Kiedy wszedłem do środka uświadomiłem sobie jak dawno tutaj nie byłem. Tak bardzo tęskniłem za Kat... Nawet nie chodzi mi o sytuację z Susan, ale też o to jak bardzo oddaliliśmy się od siebie przez ostatnie miesiące. Tak żałuję, że to wszystko nie potoczyło się inaczej. Ile dałbym, aby nie skrzywdzić Kat. Nie chce jej już krzywdzić - nigdy więcej...

"Jestem gotowy, by upaść

Jestem gotowy czołgać się na kolanach, by poznać to wszystko

Jestem gotowy, by się wyleczyć

 Jestem gotowy, by poczuć"


-Kat, możesz mi powiedzieć co robił tutaj Tom? - zapytałem z troską siedząc naprzeciwko niej.

-Dzisiaj Tom przyszedł do mnie i wygarnął mi wszystko co o mnie myśli. Nie było to zbyt miłe... - odpowiedziała ze smutkiem w głosie.

-Co?! Po co on tu wogóle przyjeżdżał? Nie prosiłem go o to. - w tym momencie byłem na niego taki wkurzony! No po co on się wtrąca w moje życie? Akurat teraz kiedy wszystko zaczęło się układać.

-Bill, proszę cię nie denerwuj się na niego. Ja wiem, że on to robi dla ciebie, poprostu marwi się o ciebie. - powiedziała delikatnie patrząc mi  w oczy i prztuliła się do mnie. Westchnąłem tylko i odwzajemniłem uścisk najmocniej jak tylko potrafiłem. W moich oczach pojawiły się łzy. To z tych emocji, które gromadziłem tak długo w sobie, ale teraz wiem jedno: obok mnie siedzi kobieta moich marzeń, ktorej nie chcę stracić nigdy więcej.

-Kocham cię. - powiedzialem patrząc jej w oczy. Nie mogłem się powstrzymać i z mojego oka popłynęła łza. - Przepraszam, to z emocji... -powiedziałem szybko odwracając głowę. Nie chce żeby Kat widziała jak płaczę.

-Nie, nie odwracaj się. - powiedziała przytrzymując moją brodę i ocierając policzek. Nasze twarze dzieliły centymetry. Spojżałem w jej oczy i czas przestał płynąć. Nasze usta delikatnie złączyły się... To było magiczne, dla takich chwil warto żyć... Kiedy byliśmy w siebie wtuleni, Kat szepnęła mi do ucha:

-Też cię kocham i tęskniłam... bardzo tęskniłam... 

Kiedy wreszcie się od siebie oderwaliśmy usłyszałem:

-Zrobisz mi herabtki z cytryną? Plissss? - Kate uśmiechnęła się najpiękniej jak tylko potrafiła.

-To ja się tutaj produkuje a ty mnie wykorzystujesz do własnych celów, tak? - powiedziałem śmiejąc się i łaskotając moją dziewczynę.

-Billllll przestań! - Kat śmiała się jak oszalała. Zawsze wiedziałem, że łaskotki to jej słaby punkt. -Sobie też możesz zrobić!

-O dziękuje bardzo! - powiedziałem z ironią po czym pokazałem jej język ( niech pozna moją złość :) i poszedłem do kuchni. Byłem tak szczęśliwy, że miałem ochotę skakać z radości. Mam wszystko czego potrzebuję, wreszczie czuje, że wszystko będzie dobrze...

-Proszę oto herbatka dla mojej księżniczki. - powiedziałem do siedzącej na kanapie Kat kłaniając się.

-Haha Bill co za powaga. Nadawałbyś się do pracy w knajpie. - odpowiedziała śmiejąc się.

-No dzięki bardzo wiesz! - usiadłem nadąsany. Ja i kanjpa, ta... już to widzę. Dobrze, że chociaż herbatę umiem zrobić. Można nawet powiedzieć, że to moje danie popisowe.

-Dobra, dobra ty tu nie strzelaj focha tylko powiedz jaki film będziemy oglądać.

-Yyy... No nie wiem... "Szybcy i wścieli"! - krzyknąłem.

-Hmmm... No to włączę "Szkołę Uczuć" - powiedziała i podeszła do telewizora. No tak, to nasze porozumienie w sprawie filmów. Wiadomo, że żaden facet nie lubi romansideł, ale dzisiaj mogę się poświęcić. Film ciągnął się już jakieś pół godziny.

-Kat nie wiesz może gdzie jest Tom? Nie odbiera ode mnie telefonów? - zapytałem.

-Może poprostu rozładował mu się telefon. Na pewno jutro się odezwie. - odpowiedziała. Obyś miała rację... pomyślałem opierając głowę o głowę Kat, która leżała spokojnie na moim ramieniu.


Trzymajcie się :) arma.

Ps. Dziękuję za wszystkie komentarze :) Kolorowy fragment pochodzi z piosenki Tokio Hotel - World Behind  My Wall.

sobota, 23 listopada 2013

Hope forever died cz.8

Oczami Toma

Całą noc oglądałem jakieś filmy, bo nie mogłem zasnąć myśląc o zachowaniiu Billa. Jest moim bliźniakiem, zawsze dużo rozmawialiśmy, ale od jakiegoś czasu nie mamy ze sobą zbyt dobrego kontaktu. Zaczynam na prawdę się o niego martwić, nie chce żeby był nieszczęśliwy. Kiedy on jest smutny i przybity to ja też. Nie mogę sie przecież cieszyć z jego nieszczęścia. Była godzina 4.30 kiedy usłyszałem ciche otwieranie drzwi. Stał w nich Bill.

-Hej. I jak było w klubie? - zapytałem. Bill zdjął buty i podszedł do kanapy, na której siedziałem. Było ciemno, ale w świetlle telewizora widziałem łzy w jego oczach. - Ej, Bill co się dzieje? - powiedziałem zmartwiony. 

- Nie mam już siły... - odpowiedział drżącym głosem siadając obok mnie. - Ja już na prawdę nie mam siły... - po jego policzkach zaczęły coraz bardziej płynąć łzy, więc zakrył swoją twarz w dłoniach. Nie mogłem nic powiedzieć, po prostu przytuliłem go najmocniej jak tylko potrafiłem. Miałem ochotę rozpłakać sie tak jak on. Biedny Bill... W tym momencie byłem bardzo zdenerwowany na Kate za to co mu robi, za to, że Bill tak przez nią cierpi. Kiedy już trochę się uspokoił kazałem mu opowiedzieć o wszystkim od początku. Rozmawialismy ze sobą prawie 3 godziny, a ja nie mogłem uwierzyć, że ta cała Susan może być taka okrutna, żeby zniszczyć komuś życie. Nie mogę tego pojąć... Kiedy Bill opowiedział mi już wszystko, poczuł jak bardzo jest zmęczony i położył się spać tuż obok mnie. Chwilę patrzyłem jak zasypia, a potem postanowiłem zrobić coś, co od dawna leżało mi na sercu.

***

Wsiadłem do samochodu zostawiając śpiącego Billa samego w domu. Postanowiłem pojechać do Kate i powiedzieć jej co o niej myśle. Nie pozwolę, żeby ktoś tak traktował mojego brata. Po pierwsze on jej nie zdradził, dzisiaj mi wyszystko opowiedział o Susan, a ja wiem, że nigdy by mnie nie okłamał. Poza tym, nawet jeżeli mu nie wierzy to nie musi od razu przystawiać się do jakiegoś innego gościa na jego oczach. Kiedy dojechałem pod jej dom do końca nie wiedzialem czy dobrze robię. Może nie powienienem mieszać się w ich sprawy... Nie, nie moge się teraz wycofać. Dzwoniłem, pukałem, ale nikt mi nie otwierał. Już miałem wracać do samochodu, kiedy usłyszałem:

-Kat chyba jeszcze nie ma w domu, ale niedługo powinna się zjawić. - odwróciłem się i zobaczyłem piękną dziewczynę. Miała długie, czarne włosy, super figurę i piękny uśmiech. Na chwilę odjęło mi mowę i stałem w miejscu jak jakiś debil.

-Jestem sąsiadką Kat, może poczekasz u mnie? Zapraszam. - ja chyba śnie. Kate mieszka obok takiej pięknęj dziewczyny, a ja o tym nic nie wiem!? No to jest sakndal po prostu! I jeszcze zaprasza mnie do siebie. 

-Bardzo chętnie. - odpowiedziałem z niedowierzaniem. - Jestem Tom. - powiedziałem podając jej ręke.

-A ja jestem Lily, miło cię pozanć. Zapraszam na kawę. - pokazała ręką, abym poszedł za nią. O kurcze, czyli jednak opłacało się tu przyjechać. Już nawet zapomniałem o tym, że mam porozmawiać z Kate.

-Usiądź, zrobię nam kawę. - powiedziała Lily, a ja nie mogłem uwierzyć, że jestem w domu takiej laski. - Tom, czy ja cię skądś nie znam? - niemożliwe, nareszcie jakaś normalna dziewczyna, która nie jest jakąś psychofanką naszego zespołu.

-Gram w zespole Tokio Hotel. - odpowiedziałem ciagle gapiąc się na stojącą tyłem, robiącą kawę dziewczynę.

-No właśnie wiedziałam, że cię skądś kojarzę. A czy Kate nie chodzi z Billem z Tokio Hotel? -zapytała.

-Tak, to zanczy... yyy, no chyba tak... - nawet nie wiedziałem co odpowiedzieć. No bo oni chyba ze sobą już nie chodzą, ale na pewno jeszcze coś do siebie czują.

-To musicie się dobrze znać skoro gracie razem w zespole. - ona naprawdę nie wie nic o Tokio Hotel. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy musi nas znać, ale jeżeli chłopak sąsiadki to Bill z Tokio Hotel, to nie wierzę, że nie interesuje ją nawet co to za zespół.

-Tak własciwie to znamy się nawet bardzo dobrze. Bill jest moim bratem bliźniakiem - odpowiedziałem z uśmiechem. Lily wygladała na trochę zaskoczoną.

-Masz brata bliźniaka? Och... - powiedziała trochę zawiedziona, czy smutna, sam już nie wiem.

-A coś w tym złego? - odpowiedziałem nie wiedząc za bardzo o co jej chodzi.

-Nie, nie coś ty! Chodzi tylko o to, że ja mam takie dziwne fobie... 

-Jakie fobie? - zapytałem.

-Na przykład boję się bliźniaków. Nie przeraża cie to, że dwoje ludzi może wyglądać zupełnie tak samo? -powiedziała patrząc na mnie. Co? Ona mówi na serio? Nie mogłem się powstrzymać i  wybuchnąłęm śmiechem.

-Wiedziałam, że tak zaregujesz... - odwrociła się zawstydzona.

-Nie, po prostu jeszcze nigdy nie słyszałem, że ktoś boi się bliźniaków. Ja z Billem jesteśmy bliźniakami jednojajowymi, jestem od niego starszy o 10 minut, ale zapewniam cię, że wygladamy zupełnie inaczej. - odpowiedziałem śmiejąc się. O tak wyglądamy całkiem inaczej. Gdybym miał ubrać się jak Bill prędzej dostałbym ataku serca! To sie nigdy nie zdarzy. Lily przyniosła kawę na stół. Jezu tylko, że ja nienawidzę kawy... Chyba tego nie przełknę, ale jak ja miałem jej odmówić. Z wrażenia nawet nie usłyszłem, że zaprasza mnie na kawę. 

-Słodzisz? - zapytała Lily. Nawet jak posłodziłbym 10 łyżeczek to i tak nie przełknę tego szatańskiego napoju...

-A ty? - co to wogóle za pytanie. Jestem jakis nienormalny! Zawsze umiałem rozmawiać z dziewczynami i to ja pierwszy zagadywałem. Dzisiaj Lily tak mnie zaskoczyła, że sam nie wiem co ja gadam.

-Nie słodzę niczego od kiedy skończyłam 15 lat. Mam cukrzycę, a poza tym uważam, że cukier jest niezdrowy.

-Przykro mi z powodu twojej choroby. Ja też uważam, że cukier jest niezdrowy.

-Czyli nie słodzisz?

-Oczywiście, że nie. - naprwdę słodzę 3 łyżeczki na kubek herbaty. Dlaczego mowię wystko na odwrót? Teraz to się wkopałem po uszy. Lily wzięła filiżankę do ust, więc ja zrobiłem to samo.

-I jak smakuje ci?

-Tak, jest naprawdę pyszna. - odpowiedziałem z uśmiechem, ale miałem ochotę zwymiotować. Gdybym miał jeszcze wypić jakąś słabą kawę z mlekiem posłodzaną 4 łyżeczkami cukru to bym to jakoś przeżyl. Oczywiście Lily zrobiła kawę czarną jak smoła i bez cukru. Gdyby wiedziała jak ja się dla niej poświęcam...

Nawet nie zauważyłem kiedy upłynęło 2 godziny, bo tak dobrze nam się rozmawiało.

-Nie wiem, gdzie się podziewa Kat. Widziałam jak wczoraj wychodzi z jakimś chłopakiem, więc myślałam, że powinna już być. - powiedziała Lily w trakcie naszej rozmowy.

-Czyli jeszcze nie wróciła od tego chłopaka? - no to już jest lekka przesada. Co ona sobie wyobraża, że będzie tak bezkarnie, specjalnie sprawiać Billowi ból? Po moim trupie.

-Nie wiem, czy nadal jest z tym chłopakiem. A to coś ważnego?

-Tak, ale jak jej nie ma to ja się będę już zbierał, spróbuję następnym razem. - powiedziałem wstacjąc od stołu.

-Bardzo miło się z tobą rozmawiało. - powiedziała Lily z uśmiechem odprowadzając mnie do drzwi.

-Mi też i bardzo się cieszę, że cię pozałem. - odpowiedziałem.

-Może jeszcze kiedyś wpadniesz na kawę?

-Bardzo chętnie. - odpowiedziałem uśmiechając się. Naprawdę strasznie bolał mnie żołądek i myślalem, że zwymiotuje zanim dojdę do samochodu. No ale czego nie robi się dla takiej pięknej dziewczyny jak Lily.

-Hej czy to nie Kate otwiera drzwi? - powiedziała Lily pokazując na dom Kate.

-Tak to ona. Lecę to może jeszcze ją złapię. Pa. - pomachalem dziewczynie i pobiegłem, żeby dogonić Kate zanim wejdzie do domu.

***

-Kate zaczekaj! - krzyknąłem. 

-Tom? Co ty tutaj robisz?- odpowiedziała zaskoczona dziewczyna.

-Musimy porozmawiać. Mogę wejść?

-Jasne. Wchodź. - powiedziała Kate otwierajac drzwi. Kiedy weszlismy do środka od razu zacząłem mówić.

-Wiem co się wczoraj działo i nie podoba mi się jak traktujesz Billa. - powiedziałem ze złością.

-Ale Tom o co ci...

-Nie przerywaj mi. Możesz mu nie wierzyć, chociaż dziwi mnie to, bo byliście razem przez 4 lata, a ty rozstajesz się z nim po przeczytaniu jednego smsa, nie dając mu się nawet wytłumaczyć. Naprwdę myślisz, że on mógłby cię zdradzić? Romantyk, który pisał do ciebie listy miłosne i śpiewał piosenki, żebyś została jego dziewczyną? On wierzy  w miłość do końca życia. Kocha na zawsze albo wcale. Nie wiesz tego po tylu latach? I jak mogłaś zrobić mu coś takiego? Tańczyć z jakimś innym kolesiem, żeby go wkurzyć?

-A mogę w końcu coś powiedzieć zanim zjesz mnie żywcem? - powiedziała Kate.

-Nawet nie chcę mi się ciebie słuchać. Zachowujesz się jak jakieś dziecko i  nie pozwolę, żeby ktoś krzywdził Billa. Jeżeli masz robić takie rzeczy to najlepiej zniknij całkowicie z naszego życia i daj nam święty spokój. A teraz idź sobie to tego chłopaka, z którym byłaś w klubie całą noc. Pa. - powiedziałem wychodząc  i trzaskając drzwiami.

Nie żałuję tego co powiedziałem. Należało jej się to za to jak traktuje Billa. Przecież to niemożliwe, żeby on ją zdradził! Wsiadłem strasznie wkurzony do samochodu i postanowiłem wrócić do domu zobaczyć co robi mój brat. Kiedy byłem już w połowie drogi, zaczął dzwonić mój telefon. Było to połączenie od Billa, wiec szybko odebrałem:

-Hej, no gdzie ty jesteś? - zapytał.

-Musiałem coś załatwić. A coś sie stało?

-Nie uwierzysz! - powiedział podekscytowany Bill.

-No mów bo nie wytrzymam! - bylem bardzo ciekawy co się stało.

-Zaraz kiedy wyszedłeś z domu zadzwoniła do mnie Kat i powiedziała, że mi wierzy i że nie chce wszystkiego między nami skreślać! - wykrzyczał szczęśliwy Bill do słuchawki. Zatkało mnie. Co ja narobiłem!

-Tom jesteś tam?

-Tak. - odpowiedziałem osłupiały.

-Super co nie? Ale właśnie dzwonie do niej cały czas i nie odbiera. Nie wiesz może co sie z nią dzieje? - zapytał.

-Nie wiem.

-No to nic, może zostawiła gdzieś telefon. Wracaj do domu to ci wszystko opowiem. Pa. - odpowiedział szczęśliwy Bill prawie skacząc z radości. Kiedy się rozłączyłem myślałem, że się zabije. Cholera co ja najlepszego narobiłem...

***

Trzymajcie sie :) arma.



piątek, 1 listopada 2013

Hope forever died cz.7

Oczami Toma

-Bill jesteś tam! Cholera otwórz w końcu te drzwi! - krzyczałem dobijając się już z jakieś 10 minut. -Billll!!! - wrzeszczałem dalej, lecz nagle drzwi otworzyły się z impetem a ja prawie zliczyłem glebe.

-Jestem młody, co nie? - powiedział Bill, który wystroił się jakby miał gdzieś wychodzić.

-I chory psychicznie! Mogłeś mnie zabić! I nie mogleś uprzedzić, że otwierasz drzwi po tych 10 minutach od kiedy się do ciebie dobijam?- ja go poprostu kiedyś zabiję. Co z nim jest nie tak: wychodzi i pyta czy jest mlody. No na starego raczej nie wygląda.

-Z tobą to tak zawsze jest... - powiedział znudzony Bill i poszedł do lazienki poprawić włosy. Stanąłem w progu i zapytałem:

-Czemu zadajesz takie głupie pytania? I wogóle idziesz gdzieś czy coś?

-No idę. Jestem młody i muszę korzystać z życia, a nie tylko mieć ciągle na głowie problemy. No to ja się będe zbierał, nie czekaj na mnie. - odpowiedział i zszedł na dół. Przez chwilę stałem w pokoju trochę zdziwiony zachowaniem Billa, ale potem poszedłem za nim.

-Bill nie rób nic głupiego. Rozumiem, że możesz być troche wkurzony przez to co się dzisiaj stało, ale jeszcze nie wszystko musi być między wami skreślone.

-No proszę i kto to mówi. Starszy brat, który powala swoją wiernością i trwalością w zwiazkach. - odpowiedział z ironią wychodząc z domu.

-Czekaj! Dokąd ty wogóle idziesz? - zdąrzyłem zapytać.

-Do Euforii. - powiedział szybko wchodząc do taksówki i odjechał. No nieźle... Wchodziłem do domu kiedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem połączenie od Kate. 

-Hej - uslyszałem w telefonie.

-Hej. Co tam? - odpowiedziałem.

-Nic, tak dzwonie zapytać co robisz. - coś mi tu nie pasuje. Kat zazwyczaj nie dzwoni spytać poprostu co robie.

-Yyy...Siedzę w domu a ty.

-Noo...też, a Bill z tobą jest? - zapytała trochę niepewnie.

-Nie poszedł do klubu.

-Aha do klubu? - wiedziałem, że chce się dowiedzieć gdzie, więc nie zmuszałem jej do zadawania kolejnych pytań.

-Pojechał przed chwilą do Euforii.

-Ok, wiesz co musze już kończyć. Zdzwonimy się jeszcze. Pa. - tak właśnie myślalem. Co ona kombinuje? Wogóle oboje zachowują się jak dzieci...

***

Oczami Kate


Rozłączyłam się i zaraz wykręciłam nastepny numer.

-Hej Dom.

-Kat! Jak się cieszę, że dzwonisz. Już myślałem, że się do mnie nie odezwiesz i wcale się nie dziwie. Zachowałem sie okropnie, że ci nic wsześniej nie powiedziałem. Naprawdę cię przepraszam...

-Dom, chciałbyś iść ze mną do klubu?

-Co? Chcesz iść ze mną do klubu? - powiedział trochę zdziwiony.

-Tak, chciałabym żebyś zabrał mnie do Euforii. - powiedziałam stanowczo.

-Yyy...No wiesz...Jestem trochę zdziwiony, ale jeśli chcesz...

-Przyjedź po mnie za pół godziny. - odpowiedziałam i rozłączyłam się. A co? Bill sie może bawić, a ja mam się nad sobą ciagle użalać. Ja już mu pokaże co stracił. Cholerny Bill. Szybko pobiegłam do do pokoju przygotować się na imprezę. Ubrałam krótką czarną sukienkę, ułożyłam swoje blond fale i zrobiłam mocny makijaż. Pół godziny minęło bardzo szybko a ja usłyszałam dzwonek do drzwi.

-Wow - usłyszałam po otworzeniu drzwi. -Świetnie wyglądasz. - powiedział Dominic.

-Dzięki. Jedziemy? - zapytałam.

-Tak. Pewnie, że jedziemy. - odpowiedział uśmiechając się. Czułam, że przez cała drogę gapi się na mnie. To było trochę krępujące, ale muszę przyznać, że nawet mi się podobało. Kurcze już sama nie wiem czy dobrze robię. Wykorzystuje tylko Doma żeby wzbudzić zazdrość Billa. No ale on też mnie oszukiwał, a poza tym on jest gejem. Gdy weszliśmy do klubu zaczęłam rozglądać się za Billem, ale było tam tak dużo ludzi, że nigdzie nie mogłam go zobaczyć.

-Chcesz jakiegoś drinka? - spytał Dom.

-Tak możesz mi coś przynieść. - odpowiedziałam . Gdy Doma nie było zastanawiałam się gdzie mógł się podziać Bill. Za chwilę Dom przyszedł z drinkiem. Zaczęliśmy o czymś rozmawiać, Dominic ciągle tłumaczył się z okłamywania mnie, ale ja go wogóle nie słuchałam. Jest! Zobaczyłam go! Bill siedział na kanapie z jakimiś kumpalami i dziewczynami, które się do niego przystawiały.

-Chodźmy zatańczyć. - powiedziałam szybko przerywając Domowi.

-Kat coś się stało? Jakoś dziwnie się zachowujesz.

-Nie, nie. Wszystko ok, chodźmy już. - pociągnęłam go za ręke tak żeby Bill mógł nas zobaczyć. Zaczęliśmy tańczyć, byłam jak najbliżej Dominica, ale ciągle zerkałam na Billa. Zauważyłam, że obserwuje nas już od dłuższego czasu. Widziałam, że nie był zbyt szczęśliwy, właściwie to patrzył jakby chciał zabić Doma. Chcąc go jeszcze bardziej wkurzyć zaczęłam tańczyć jeszcze bliżej chłopaka i patrzeć mu w oczy z błogim uśmiechem. Kątem oka jednak parzyłam na Billa, który gapił się na nas jakby zaraz miał eksplodować. Nagle wstał i wyszedł. Kurcze, nie chciałam żeby mnie znienawidził, chciałam poprostu wzbudzic w nim zazdrość. Przez większość wieczoru nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Ciągle miałam przed oczami twarz wkurzonego Billa, który wychodzi z klubu...

***

Trzymajcie się :) arma.

niedziela, 27 października 2013

Hope forever died cz.6

Do tej pory nie moge otrząsnąć się z tych wszystkich emocji. Nigdy nie spodziewałabym się, że tyle wydarzy się w moim życiu. Oczywiście nie mogłam zasnąć przez całą noc rozmyślając o wszystkich problemach. Jedyne czego teraz chciałam to wyjechać i mieć trochę świętego spokoju. Nie myśleć o Billu, Domie i innych przykrych sprawach. Cholera jasna już koniec z tą delikatną Kat, która zacowuje sie jak szara myszka i zawsze jest pokrzywdzona. Koniec! Tak rozmyślając przypomniałam sobie, że mój samochód ciągle stoi pod domem Billa, a kluczyki są w środku. No i co ja mam zrobić? Oczywiscie tam pojechać...

***

Tłukłam sie z pół godziny zatłoczonym autobusem, ale wreszczcie dotarłam pod dom Billa. Na podjeździe stał mój samochód. No to jeden problem mam z głowy, teraz tylko zdobyć kluczyki. I to była właśnie najtrudniejsza sprawa. Jak najciszej otworzyłam drzwi wejściowe i podeszłam do komody gdzie zosatawiłam kluczyki. Tylko gdzie one sie podziały? Nie było ich tam, więc zaczęłam szukać na podzłodzie (miałam nadzieje, że tam upadły i zaraz je znajde). Nagle coś złapało mnie za ramie. Podskoczyłam na równe nogi-co to było! Zobaczyąłm przed sobą Billa. Trzymał w ręce kluczyki i powiedział: 

-Tego szukasz?

-Wiesz jak mnie przestraszyłeś! I tak tego szukam. - powiedziałam zdenerwowana wyciągając ręke po kluczyki. Jedank Bill wcale nie zamierzał mi ich oddawać.

-Możesz mi dać poprostu te cholerne kluczyki!

-Spokojnie nie denerwuj się. Oddam ci je pod pewnym warunkiem-porozmawiasz ze mną.

-Chyba żartujesz! Ty mi będziesz stawiał warunki. Po za tym my nie mamy o czym rozmawiać.

-W takim razie wracasz do domu na piechote- powiedział i ruszył  w stronę kuchni.

-Bill no weź, spieszy mi sie!- nie dostałam żadnej odpowiedzi. -No dobra, ale masz 5 minut. -powiedziałam i poszłam za nim do kuchni.

-Wiem, że to wszystko wyglądało jednoznacznie, ale to nie tak jak myślisz - zaczął Bill. No to super zaczyna się. Zaśmiałam się cicho, już znam to z tych wszystkich romansideł. To nie tak jak myślisz, zaraz ci wszystko wytłumaczę, wybacz mi, nie chciałem tego... PORAŻKA.  

-Susan to wszystko wymyśliła! Przysięgam! No bo tak naprawdę to ona jest jakaś nienormalna. Uczepiła się mnie i nie chce mi dać spokoju. Ja jej tłumaczyłem, że mam dziewczynę,ale do niej nic nie docierało. Kat ty musisz mi uwierzyć. 

-Słuchaj Bill życzę ci wszystkiego najlepszego i wogóle, ale proszę cie nie rób ze mnie kompletniej idiotki. Może jeszcze mi powiesz, że nie wiesz skąd masz jej numer telefonu. Zachowaj chociaż resztki godności i przyznaj się do wszystkiego, chce to od ciebie usłyszeć.

-Oszalałaś!- krzyknął Bill. Muszę przyznać, że trochę sie przestraszyłam i zrobiłam krok do tyłu. -Do niczego nie będe się przyznawać! Nie wierzysz mi i nigdy mi nie ufałaś! Zawsze byłem tym złym,a ty tą niewinną! Może wogóle nie powinnaś się ze mną wiązać skoro tak mnie nienawidzisz!- krzyczał dalej, a ja coraz bardziej się bałam. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Nie miałam sie odwagi stałam tylko wryta i za bardzo nie wiedziałam zrobić. Wtedy w drzwiach pojawił się Tom, który też był w szoku zachowaniem Billa. Korzystając z okazji wzięłam szybko kluczyki i wybiegłam z domu. Usłyszałam tylko wołanie Toma, żebym poczekała, ale nie miałam takiego zamiaru. Ruszyłam do domu mając ciągle przed oczami widok wścieklego Billa. Co w niego wstąpiło!?

***

Oczami Toma

-Co się stało? - powiedziałem ze zdziwieniem. Bill jeszcze nigdy się tak nie zachowywał.

-Nic się nie stało. Co cie to obchodzi!- krzyknął.

-Bill weź się uspokój i się na mnie nie wydzieraj.

-Przepraszam.- odpowiedział cały czas nerwowo chodząc w koło.

-No powiesz mi co się w końcu stało?

-No bo Kat myśli, że ją zdradziłem.

-Co?- powiedziałem osłupiały. -Ale ty jej nie zdradziłeś prawda?

-NIE DENERWUJ MNIE- powiedział Bill przez zaciśnięte zęby i poszedł na górę.

Co tu się wogóle działo jak mnie nie było? Wyjechałem tylko na tydzień, żeby odpocząć po trasie, ale nie wiedziałem, że coś złego się dzieje u Billa. No powienieniem się tego domyślić, przecież to mój bliźniak. Dobra porozmawiam z nim później, bo teraz moglby mnie zabić.

***

Trzymajcie się :) arma.