piątek, 27 grudnia 2013

Hope forever died cz.10

*Oczami Kate*

Obudziłam się wtulona w ramię Billa. Jejku, jak on pięknie wygląda kiedy śpi... Aż szkoda go budzić. Dlaczego ja go tak nie doceniam? Ile on musiał przejść, aby osiągnąć to wszystko?

-Bill, muszę ci coś powiedzieć. - powiedziałam do wpół przytomnego Billa.

-Hmmm... Mów, mów... - odpowiedział zaspany wogóle nie kontaktując z otoczeniem. Przytuliłam się do niego i powiedziałam cicho:

-Tak bardzo cię kocham i przepraszam za wszytko, przepraszam za to jaka byłam w stosunku do ciebie, przepraszam za to, że cię nie doceniałam, że nigdy nie powiedziałam ci jak jestem z ciebie dumna. Chciałabym, żebyś wiedział, że podziwiam cię za to jaką drogę musiałeś przejść, ile musiałeś poświęcić, aby osiągnąć taki sukces... Przepraszam za wszystko...

Bill poniósł głowę i spojrzał mi w oczy:

-Nie przepraszaj, to ja powinienem cię przeprosić, za moje zachowanie. Widziałem jak bardzo się starasz, jak wlczysz o nas, a ja nic nie zrobiłem. Chciałem cię chronić, bo sam nie wiem do czego byłaby zdolna Susan...

-Wiem, wiem... Niech będzie tak jak kiedyś, zacznijmy wszystko od początku.- odpowiedziałam głaskając Billa. Bardzo tęskniłam za jakąkolwiek bliskością. Próbowałam szukać jej u Doma, ale to nie miało sensu. Przecież on jeste gejem, to nie miało prawa sie udać. 

-Tak się cieszę, że mi wybaczyłaś. - powiedział. -Martwię sie od Toma, nie mam pojęcia co się z nim dzieje. - Bill wydawał się bardzo zmartwiony. Może nie powinnam tak ostro reagować? Wiem, że Tom bardzo martwił się o swojego brata i dlatego tak się zachował. No, ale przecież to nie moja wina, mógł się tak na mnie nie wydzierać. Zrzucił całą winę na mnie i nawet nie pozwolil mi nic powiedzieć.

-Bill on był bardzo zdenerowany kiedy do mnie przyszedł. Wiem, że się o ciebie martwił, ale ja mu nie wybaczę. Mógł to załatwić jakoś inaczej...

-Kat, ale to jest mój  brat, jesteśmy razem od zawsze - ja muszę się dowiedzieć gdzie on jest. Rozumiesz? Nie mogę żyć bez niego, o jest dla mnie wszystkim... Jak mu się coś stanie, to ja tego nie przezyję, nie wtyrzymam tego, ja go kocham, kocham go tak jak ciebie Kat, a może nawet bardziej... - co ja mam mu teraz powiedzieć? To jest tak piękne, dzrzyć takim uczuciem drugiego człowieka... Pczułam się zarazem dotknieta i wyróżniona - jestem obdarzona miłością, ale nie jstem jedyna. Nie mogę przywłaszczyć sobie wszystkiego, jest jeszcze ktoś...

-Bill wstawaj. - powiedziałam stanowczo, na co Bill zareagował lekkim zdziwieniem. -Idziemy szukać Toma. - wstałam z kanapy, zabierając kluczyki do samochodu.

-Naprawdę chcesz to zrobić po tym jak się zachował?- zapytał.

-Wiem jak Tom jest dla ciebie ważny, Nie gadaj tyko chodź. - pokazałam ręką w stronę drzwi, na co Bill poderwał się z kanapy i poszedł za mą do samochodu.

-Zapnij pasy. - powiedziałam.

-Gdzie będziemy go szukać? Nawet się nie domyślam co on teraz może robić i gdzie może być.- mówił zmartwionty i coraz bardziej zdenerwowany Bill.

-Ja też... Sama chciałabym wiedzieć gdzie on teraz jest...

*Oczmi Billa*

Kurwa Tom odbierz ten telefon! Tylko o tym byłem w stanie mysleć. Gdzie ten idiota jest? Czy on nie wie, że ja się o niego tak cholernie martwie!? Patrzyłem przed siebie i nawet nie wiedziałem gdzie teraz jesteśmy. Znam te sklepy... czy Kat nie jedzie w stronę parku?

-Gdzie ty jedziesz! Przecież on nie bedzie siedział w parku! Jedź do jakiegoś klubu. - byłem tak zdenerwowany, że rozbolał mnie brzuch. Zostawiałem już chyba z 50 wiadomości na poczcie Toma. Zobaczysz, niech cię tylko znajdę... nie przeżyjesz tego!

-Nie wydzieraj sie na mnie! Skąd ja mam wiedzieć gdzie on jest! Nie moja wina, że nie odbiera telefonów. - krzyczała Kat.

-Gdybyś nie obściskiwała się z tym gościem w klubie to nie byłoby wogóle potrzeby szukać Toma!

-Co? Chyba sobie żartujesz! Gdybyś ty nie zaczął z Susan to wszystko byłoby w porządku! Tom nie jest małym dzieckiem, nie musiał sie wtrącać.

-Nie miałby powodów jakbyś nie dawała dupy każdemu kolesiowi! - nagle samochód stamął w miejscu.

-Spierdalaj stąd. - powiedziała Kat patrząc w przednią szybę.

-Ja... Nie chciałem tego powiedziać, to z nerwów... - dopiero teraz uświadomiłem sobie co powiedziałem. Jakim ty jesteś kretynem, skończony debil! 

-Wynoś się. - co miałęm zrobić? Osłupiały wyszedłem z samochodu i znalazlem się na środku pustej drogi. No świetnie... Tu nie jeżdżą żadne samochody, jak ja dostanę się do domu. No tak, istnieje coś takigo jak taksówka, na szczęście... Stałem na poboczu jak jakiś debil i już miałem dzwonić po taksówkę, kiedy usłyszałem za sobą odgłos samochodu. Odwróciłem się i nie mogłem uwierzyć - to była Kat. Podjechała koło mnie, uchyliła drzwi i powiedziała:

-Właź idioto. - nie powiem, że byłem troche zaskoczony, a może nawet oszołomiony. Wrociła po mnie po tym co jej powiedziałem. Wsiadłem do samochodu i pojechaliśmy przed siebie.

-Kat, przepraszam... 

-Nie przepraszaj, za dużo razy już to robiłeś. - nawet na mnie nie spojżała. Najgorsze jest to, że ona ma rację.

-Wiem, ale ja jestem o ciebie bardzo zazdrosny, a to wszystko dlatego, że jesteś dla mnie ważna. - zapadła cisza -Kat, prosze cie... - nagle zadwonił moj telefon, ale nie miałem zamiaru go odebrać, chciałem chociaz raz pokazać Kate, że jest dla mnie najważniejsza.

-Odbierz. 

-Nie, teraz rozmawiam z tobą.

-No odbierz, może to coś ważnego. - powiedziała stanowczo. Spojżałem na wyświetlacz i zamarłem. To był Tom. -Tom, Tom dzwoni! - krzyknąłem na cały głos.

-Bill, no to odbierz to wreszcie! - no tak, tak. Pewnie patrzyłbym na ten ekran, aż mój telefon przestalby dzwonić.

-Halo Tom!? Gdzie ty jesteś? Coś ci się stało! Halo!? - spojżałem na Kat, która pokazala mi gest ręką, abym się uspokoił. 

-Halo? Jestem Nick Brown. Znalazłem w parku, tym przy teatrze w centrum jakiegoś chłopaka. Wydaje mi się, że potrzebuje pomocy, więc wybrałem pierwszy numer w jego telefonie.

-Co? Co się stało! - rece zaczęły mi się trząść niemiłosiernie. To napewno jest już stan przedzawałowy.

-Daj mi ten telefon! - krzyknęła Kat.

-Co? - nie zdąrzyłem nic powiedzieć, a za chwilę nie miałem mojego telefonu w ręce. Pewnie i tak bym go upuścił, więc może lepiej, że Kat go ode mnie zabrała. Nie miałem pojęcia o czym rozmawiali. Slyszałem tylko: Dobrze..., rozumiem..., zaraz będziemy... Kiedy Kat rozłączyła się zapytałem:

-Co mu się stało? - zacisnąłem wargę nie wiedząc czego mogę się spodziewać.

-Upił się i  chyba ktośgo pobił, ale powiedziałam temu chłopakowi żeby nie wywał pogotowia. Lepiej kiedy my będziemy na miejscu pierwsi, w ostateczności sami zawieziemy go do szpitala.


*Oczami Kate*

Kiedy powiedziałam Billowi o tym co sie stało miałam wrażenie, że odpłynęła z niego cała krew. Zrobil się biały, biały jak ściana.

-Bill uspokój się, to na pewno nic poważnego. - nic nie odpowiedział. Przeczesał tylko nerwowo ręką swoje włosy i pokiwał głową. Najchętniej dałabym mu umrzeć za to co do mnie niedawno powiedział. Dobra wiem, że bardzo przejmuje się bratem, więc nie będe się teraz z nim kłócić. Moje przemyślenia przerwał Bill:

-Zabije go, przysięgam. Co za idiota, jak mu się coś stało to go zabije... - mówił patrząc w szybę. No bardzo inteligentne - jak coś mu się stało to go dobij, tak a co... 

-Dobra Bill zaparkuje tutaj. Ten Nick powiedział, że stanie koło fontanny i nas zaprowadzi do Toma. - zaczęłam się rozglądać i zobaczyłam chłopaka, który pasował do opisu. -Widzę go, to on. - powiedziałam pokazując na gościa w niebieskiej koszulce.

-Chodźmy. - Bill wybiegł z samochodu, a ja ledwo co go dogoniłam.

-Gdzie on jest?

-Leży na tamtej ławce. - pokazał chłopak. Kiedy podeszliśmy nie wyglądało to za ciekawie. Tom leżał kompletnie pijany z rozciętą wargą i podbitym okiem. Nie miał za to jakiś poważnych obrażeń.

-Tom - powiedziałam potrząsając go lekko za ramię. Usłyszałam tylko jakiś bełkot. Chciaż wiem, że kontaktuje ze światem. -Musimy go zawieść do domu.

-To ja wam pomogę. - powiedział chłopak, który znalazł Toma. Razem z Billem wzięli go pod ramiona i zaprowadzili do samochodu. Pomyślałam, że trzeba jakoś odwdzięczyć sie temu chłopakowi, więc wzięłam od niego numer telefonu i powiedziałam, że się odezwiemy. W drodze powotnej nie zamieniliśmy ani z Billem słowa. Szczerze mówiąc to nikt nie miał na to teraz ochoty, woleliśmy siedzieć cicho i się nie odzywać. Kiedy dojechaliśmy do domu chłopaków jakimś cudem wywlekliśmy Toma z samochodu i położyliśmy na kanapie w salonie. 

-Opatrzysz mu tą warge czy ci pomóc? - zapytałam.

-Nie dam radę. - odpowiedział. Widziałam, że już się uspokoił. Gdyby go ktoś zobaczył pół godziny temu byłby przerażony. 

-Ok. - powiedziałam szybko odwracając się w stronę drzwi i mając nadzieję, że Bill już nie będzie chciał nic powiedzieć.

-Kat poczekaj. - kurwa, no wiedziałam...

-Bill nie chce mi się z tobą rozmawiać. Daj mi spokój, jestem zmęczona. - i wkurzona na niego, na Toma, na wszystko. Jedyne o czym marzę to połozyć się w swoim łóżku i odpocząć.

-Ok, rozumiem, ale spotkamy się jutro? - nie mam ochoty go wogóle widzieć.

-Pa. - odpowiedzialam wychodząc.

-Zadzwonie jutro! - uslyszałam zamykając dzwi.

Jaki to był dziwny dzień, a w zasadzie dwa dni. Najpierw pogodziłam sie z Billem, potem dostałam opieprz od Toma, znowu pogodziłam się Billem, szukaliśmy Toma, w międzyczasie zdąrzylismy się pokłócić.... Jakaś masakra, czuje się jakbym grała w jakimś filmie, kiepskim filmie...


Trzymajcie się :) arma.

czwartek, 12 grudnia 2013

Hope forever died cz.9

Oczami Toma

Co ja mam teraz zrobić? Kiedy Billowi zaczęło się wreszcie układać, ja musiałem wszystko zniszczyć! Jak mam wrócić do domu i powiedzieć mu, że to przeze mnie Kate nie odbiera jego telefonów? Cholera! Nie mogłem się powstrzymać, musiałem bronić Billa. To przecież mój brat, co w tym dziwnego, że nie chciałem żeby był cały czas przybity? Łatwo mi sobie tak to tłumaczyć, ale jak ja o tym powiem Billowi? Nie, nie powiem mu, nie dam rady, wtedy nie odezwie się do mnie do końca życia. Co robić, co robić... Jedyne pozostało mi w tej sytuacji to chyba się upić...

***

Oczami Billa

Który raz już dzwonie do Kat? Nawet nie liczę... Czemu ona nie odbiera? Co jest grane? Jakąś godzinę temu mówi, że mi wybacza i żebyśmy zaczęli od nowa, a teraz nie daje znaku życia, zaczynam sie martwić, że coś mogło się stać. Dwa sygnały... nic, trzy sygnały... nic, już chciałem się rozłączać kiedy usłyszałem po drugiej stronie:

-Halo?

-Kat nic ci nie jest? Dlaczego nie odbierasz moich telefonów? - powiedziałem zmartwiony.

-Pomimo wszystko ci wybaczam, bo cię kocham, ale bardzo mi się nie podoba jak zachował się dzisiaj Tom. -odpowiedziała smutna.

-O czym ty mówisz? Co zrobił Tom? - byłem trochę zdziwiony, co on mogł tam robić?

-To nie jest rozmowa na telefon. Przyjedziesz?

-Jasne, zaraz będę. - powiedziałem i zaraz wyszedłem z domu.

Na prawdę nie mam pojęcia co on mógł tam robić? Jechałem trochę zdenerwowany na myśl o tym co mogę usłyszeć. Postanowiłem zadwonić do Toma, ale nie odbierał. Ludzie, co wy macie z tymi telefonami, nie możecie ich po prostu odbierać! Kiedy zapukałem do drzwi zaraz otworzyła mi Kat:

-Hej. - wyglądała na smutną i sprawiła, że byłem jeszcze bardziej ciekawy co tutaj zaszło.

-Cześć. Moge wejść?

-Jasne. - odpowiedziała przepuszczając mnie w drzwiach. Kiedy wszedłem do środka uświadomiłem sobie jak dawno tutaj nie byłem. Tak bardzo tęskniłem za Kat... Nawet nie chodzi mi o sytuację z Susan, ale też o to jak bardzo oddaliliśmy się od siebie przez ostatnie miesiące. Tak żałuję, że to wszystko nie potoczyło się inaczej. Ile dałbym, aby nie skrzywdzić Kat. Nie chce jej już krzywdzić - nigdy więcej...

"Jestem gotowy, by upaść

Jestem gotowy czołgać się na kolanach, by poznać to wszystko

Jestem gotowy, by się wyleczyć

 Jestem gotowy, by poczuć"


-Kat, możesz mi powiedzieć co robił tutaj Tom? - zapytałem z troską siedząc naprzeciwko niej.

-Dzisiaj Tom przyszedł do mnie i wygarnął mi wszystko co o mnie myśli. Nie było to zbyt miłe... - odpowiedziała ze smutkiem w głosie.

-Co?! Po co on tu wogóle przyjeżdżał? Nie prosiłem go o to. - w tym momencie byłem na niego taki wkurzony! No po co on się wtrąca w moje życie? Akurat teraz kiedy wszystko zaczęło się układać.

-Bill, proszę cię nie denerwuj się na niego. Ja wiem, że on to robi dla ciebie, poprostu marwi się o ciebie. - powiedziała delikatnie patrząc mi  w oczy i prztuliła się do mnie. Westchnąłem tylko i odwzajemniłem uścisk najmocniej jak tylko potrafiłem. W moich oczach pojawiły się łzy. To z tych emocji, które gromadziłem tak długo w sobie, ale teraz wiem jedno: obok mnie siedzi kobieta moich marzeń, ktorej nie chcę stracić nigdy więcej.

-Kocham cię. - powiedzialem patrząc jej w oczy. Nie mogłem się powstrzymać i z mojego oka popłynęła łza. - Przepraszam, to z emocji... -powiedziałem szybko odwracając głowę. Nie chce żeby Kat widziała jak płaczę.

-Nie, nie odwracaj się. - powiedziała przytrzymując moją brodę i ocierając policzek. Nasze twarze dzieliły centymetry. Spojżałem w jej oczy i czas przestał płynąć. Nasze usta delikatnie złączyły się... To było magiczne, dla takich chwil warto żyć... Kiedy byliśmy w siebie wtuleni, Kat szepnęła mi do ucha:

-Też cię kocham i tęskniłam... bardzo tęskniłam... 

Kiedy wreszcie się od siebie oderwaliśmy usłyszałem:

-Zrobisz mi herabtki z cytryną? Plissss? - Kate uśmiechnęła się najpiękniej jak tylko potrafiła.

-To ja się tutaj produkuje a ty mnie wykorzystujesz do własnych celów, tak? - powiedziałem śmiejąc się i łaskotając moją dziewczynę.

-Billllll przestań! - Kat śmiała się jak oszalała. Zawsze wiedziałem, że łaskotki to jej słaby punkt. -Sobie też możesz zrobić!

-O dziękuje bardzo! - powiedziałem z ironią po czym pokazałem jej język ( niech pozna moją złość :) i poszedłem do kuchni. Byłem tak szczęśliwy, że miałem ochotę skakać z radości. Mam wszystko czego potrzebuję, wreszczie czuje, że wszystko będzie dobrze...

-Proszę oto herbatka dla mojej księżniczki. - powiedziałem do siedzącej na kanapie Kat kłaniając się.

-Haha Bill co za powaga. Nadawałbyś się do pracy w knajpie. - odpowiedziała śmiejąc się.

-No dzięki bardzo wiesz! - usiadłem nadąsany. Ja i kanjpa, ta... już to widzę. Dobrze, że chociaż herbatę umiem zrobić. Można nawet powiedzieć, że to moje danie popisowe.

-Dobra, dobra ty tu nie strzelaj focha tylko powiedz jaki film będziemy oglądać.

-Yyy... No nie wiem... "Szybcy i wścieli"! - krzyknąłem.

-Hmmm... No to włączę "Szkołę Uczuć" - powiedziała i podeszła do telewizora. No tak, to nasze porozumienie w sprawie filmów. Wiadomo, że żaden facet nie lubi romansideł, ale dzisiaj mogę się poświęcić. Film ciągnął się już jakieś pół godziny.

-Kat nie wiesz może gdzie jest Tom? Nie odbiera ode mnie telefonów? - zapytałem.

-Może poprostu rozładował mu się telefon. Na pewno jutro się odezwie. - odpowiedziała. Obyś miała rację... pomyślałem opierając głowę o głowę Kat, która leżała spokojnie na moim ramieniu.


Trzymajcie się :) arma.

Ps. Dziękuję za wszystkie komentarze :) Kolorowy fragment pochodzi z piosenki Tokio Hotel - World Behind  My Wall.

sobota, 23 listopada 2013

Hope forever died cz.8

Oczami Toma

Całą noc oglądałem jakieś filmy, bo nie mogłem zasnąć myśląc o zachowaniiu Billa. Jest moim bliźniakiem, zawsze dużo rozmawialiśmy, ale od jakiegoś czasu nie mamy ze sobą zbyt dobrego kontaktu. Zaczynam na prawdę się o niego martwić, nie chce żeby był nieszczęśliwy. Kiedy on jest smutny i przybity to ja też. Nie mogę sie przecież cieszyć z jego nieszczęścia. Była godzina 4.30 kiedy usłyszałem ciche otwieranie drzwi. Stał w nich Bill.

-Hej. I jak było w klubie? - zapytałem. Bill zdjął buty i podszedł do kanapy, na której siedziałem. Było ciemno, ale w świetlle telewizora widziałem łzy w jego oczach. - Ej, Bill co się dzieje? - powiedziałem zmartwiony. 

- Nie mam już siły... - odpowiedział drżącym głosem siadając obok mnie. - Ja już na prawdę nie mam siły... - po jego policzkach zaczęły coraz bardziej płynąć łzy, więc zakrył swoją twarz w dłoniach. Nie mogłem nic powiedzieć, po prostu przytuliłem go najmocniej jak tylko potrafiłem. Miałem ochotę rozpłakać sie tak jak on. Biedny Bill... W tym momencie byłem bardzo zdenerwowany na Kate za to co mu robi, za to, że Bill tak przez nią cierpi. Kiedy już trochę się uspokoił kazałem mu opowiedzieć o wszystkim od początku. Rozmawialismy ze sobą prawie 3 godziny, a ja nie mogłem uwierzyć, że ta cała Susan może być taka okrutna, żeby zniszczyć komuś życie. Nie mogę tego pojąć... Kiedy Bill opowiedział mi już wszystko, poczuł jak bardzo jest zmęczony i położył się spać tuż obok mnie. Chwilę patrzyłem jak zasypia, a potem postanowiłem zrobić coś, co od dawna leżało mi na sercu.

***

Wsiadłem do samochodu zostawiając śpiącego Billa samego w domu. Postanowiłem pojechać do Kate i powiedzieć jej co o niej myśle. Nie pozwolę, żeby ktoś tak traktował mojego brata. Po pierwsze on jej nie zdradził, dzisiaj mi wyszystko opowiedział o Susan, a ja wiem, że nigdy by mnie nie okłamał. Poza tym, nawet jeżeli mu nie wierzy to nie musi od razu przystawiać się do jakiegoś innego gościa na jego oczach. Kiedy dojechałem pod jej dom do końca nie wiedzialem czy dobrze robię. Może nie powienienem mieszać się w ich sprawy... Nie, nie moge się teraz wycofać. Dzwoniłem, pukałem, ale nikt mi nie otwierał. Już miałem wracać do samochodu, kiedy usłyszałem:

-Kat chyba jeszcze nie ma w domu, ale niedługo powinna się zjawić. - odwróciłem się i zobaczyłem piękną dziewczynę. Miała długie, czarne włosy, super figurę i piękny uśmiech. Na chwilę odjęło mi mowę i stałem w miejscu jak jakiś debil.

-Jestem sąsiadką Kat, może poczekasz u mnie? Zapraszam. - ja chyba śnie. Kate mieszka obok takiej pięknęj dziewczyny, a ja o tym nic nie wiem!? No to jest sakndal po prostu! I jeszcze zaprasza mnie do siebie. 

-Bardzo chętnie. - odpowiedziałem z niedowierzaniem. - Jestem Tom. - powiedziałem podając jej ręke.

-A ja jestem Lily, miło cię pozanć. Zapraszam na kawę. - pokazała ręką, abym poszedł za nią. O kurcze, czyli jednak opłacało się tu przyjechać. Już nawet zapomniałem o tym, że mam porozmawiać z Kate.

-Usiądź, zrobię nam kawę. - powiedziała Lily, a ja nie mogłem uwierzyć, że jestem w domu takiej laski. - Tom, czy ja cię skądś nie znam? - niemożliwe, nareszcie jakaś normalna dziewczyna, która nie jest jakąś psychofanką naszego zespołu.

-Gram w zespole Tokio Hotel. - odpowiedziałem ciagle gapiąc się na stojącą tyłem, robiącą kawę dziewczynę.

-No właśnie wiedziałam, że cię skądś kojarzę. A czy Kate nie chodzi z Billem z Tokio Hotel? -zapytała.

-Tak, to zanczy... yyy, no chyba tak... - nawet nie wiedziałem co odpowiedzieć. No bo oni chyba ze sobą już nie chodzą, ale na pewno jeszcze coś do siebie czują.

-To musicie się dobrze znać skoro gracie razem w zespole. - ona naprawdę nie wie nic o Tokio Hotel. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy musi nas znać, ale jeżeli chłopak sąsiadki to Bill z Tokio Hotel, to nie wierzę, że nie interesuje ją nawet co to za zespół.

-Tak własciwie to znamy się nawet bardzo dobrze. Bill jest moim bratem bliźniakiem - odpowiedziałem z uśmiechem. Lily wygladała na trochę zaskoczoną.

-Masz brata bliźniaka? Och... - powiedziała trochę zawiedziona, czy smutna, sam już nie wiem.

-A coś w tym złego? - odpowiedziałem nie wiedząc za bardzo o co jej chodzi.

-Nie, nie coś ty! Chodzi tylko o to, że ja mam takie dziwne fobie... 

-Jakie fobie? - zapytałem.

-Na przykład boję się bliźniaków. Nie przeraża cie to, że dwoje ludzi może wyglądać zupełnie tak samo? -powiedziała patrząc na mnie. Co? Ona mówi na serio? Nie mogłem się powstrzymać i  wybuchnąłęm śmiechem.

-Wiedziałam, że tak zaregujesz... - odwrociła się zawstydzona.

-Nie, po prostu jeszcze nigdy nie słyszałem, że ktoś boi się bliźniaków. Ja z Billem jesteśmy bliźniakami jednojajowymi, jestem od niego starszy o 10 minut, ale zapewniam cię, że wygladamy zupełnie inaczej. - odpowiedziałem śmiejąc się. O tak wyglądamy całkiem inaczej. Gdybym miał ubrać się jak Bill prędzej dostałbym ataku serca! To sie nigdy nie zdarzy. Lily przyniosła kawę na stół. Jezu tylko, że ja nienawidzę kawy... Chyba tego nie przełknę, ale jak ja miałem jej odmówić. Z wrażenia nawet nie usłyszłem, że zaprasza mnie na kawę. 

-Słodzisz? - zapytała Lily. Nawet jak posłodziłbym 10 łyżeczek to i tak nie przełknę tego szatańskiego napoju...

-A ty? - co to wogóle za pytanie. Jestem jakis nienormalny! Zawsze umiałem rozmawiać z dziewczynami i to ja pierwszy zagadywałem. Dzisiaj Lily tak mnie zaskoczyła, że sam nie wiem co ja gadam.

-Nie słodzę niczego od kiedy skończyłam 15 lat. Mam cukrzycę, a poza tym uważam, że cukier jest niezdrowy.

-Przykro mi z powodu twojej choroby. Ja też uważam, że cukier jest niezdrowy.

-Czyli nie słodzisz?

-Oczywiście, że nie. - naprwdę słodzę 3 łyżeczki na kubek herbaty. Dlaczego mowię wystko na odwrót? Teraz to się wkopałem po uszy. Lily wzięła filiżankę do ust, więc ja zrobiłem to samo.

-I jak smakuje ci?

-Tak, jest naprawdę pyszna. - odpowiedziałem z uśmiechem, ale miałem ochotę zwymiotować. Gdybym miał jeszcze wypić jakąś słabą kawę z mlekiem posłodzaną 4 łyżeczkami cukru to bym to jakoś przeżyl. Oczywiście Lily zrobiła kawę czarną jak smoła i bez cukru. Gdyby wiedziała jak ja się dla niej poświęcam...

Nawet nie zauważyłem kiedy upłynęło 2 godziny, bo tak dobrze nam się rozmawiało.

-Nie wiem, gdzie się podziewa Kat. Widziałam jak wczoraj wychodzi z jakimś chłopakiem, więc myślałam, że powinna już być. - powiedziała Lily w trakcie naszej rozmowy.

-Czyli jeszcze nie wróciła od tego chłopaka? - no to już jest lekka przesada. Co ona sobie wyobraża, że będzie tak bezkarnie, specjalnie sprawiać Billowi ból? Po moim trupie.

-Nie wiem, czy nadal jest z tym chłopakiem. A to coś ważnego?

-Tak, ale jak jej nie ma to ja się będę już zbierał, spróbuję następnym razem. - powiedziałem wstacjąc od stołu.

-Bardzo miło się z tobą rozmawiało. - powiedziała Lily z uśmiechem odprowadzając mnie do drzwi.

-Mi też i bardzo się cieszę, że cię pozałem. - odpowiedziałem.

-Może jeszcze kiedyś wpadniesz na kawę?

-Bardzo chętnie. - odpowiedziałem uśmiechając się. Naprawdę strasznie bolał mnie żołądek i myślalem, że zwymiotuje zanim dojdę do samochodu. No ale czego nie robi się dla takiej pięknej dziewczyny jak Lily.

-Hej czy to nie Kate otwiera drzwi? - powiedziała Lily pokazując na dom Kate.

-Tak to ona. Lecę to może jeszcze ją złapię. Pa. - pomachalem dziewczynie i pobiegłem, żeby dogonić Kate zanim wejdzie do domu.

***

-Kate zaczekaj! - krzyknąłem. 

-Tom? Co ty tutaj robisz?- odpowiedziała zaskoczona dziewczyna.

-Musimy porozmawiać. Mogę wejść?

-Jasne. Wchodź. - powiedziała Kate otwierajac drzwi. Kiedy weszlismy do środka od razu zacząłem mówić.

-Wiem co się wczoraj działo i nie podoba mi się jak traktujesz Billa. - powiedziałem ze złością.

-Ale Tom o co ci...

-Nie przerywaj mi. Możesz mu nie wierzyć, chociaż dziwi mnie to, bo byliście razem przez 4 lata, a ty rozstajesz się z nim po przeczytaniu jednego smsa, nie dając mu się nawet wytłumaczyć. Naprwdę myślisz, że on mógłby cię zdradzić? Romantyk, który pisał do ciebie listy miłosne i śpiewał piosenki, żebyś została jego dziewczyną? On wierzy  w miłość do końca życia. Kocha na zawsze albo wcale. Nie wiesz tego po tylu latach? I jak mogłaś zrobić mu coś takiego? Tańczyć z jakimś innym kolesiem, żeby go wkurzyć?

-A mogę w końcu coś powiedzieć zanim zjesz mnie żywcem? - powiedziała Kate.

-Nawet nie chcę mi się ciebie słuchać. Zachowujesz się jak jakieś dziecko i  nie pozwolę, żeby ktoś krzywdził Billa. Jeżeli masz robić takie rzeczy to najlepiej zniknij całkowicie z naszego życia i daj nam święty spokój. A teraz idź sobie to tego chłopaka, z którym byłaś w klubie całą noc. Pa. - powiedziałem wychodząc  i trzaskając drzwiami.

Nie żałuję tego co powiedziałem. Należało jej się to za to jak traktuje Billa. Przecież to niemożliwe, żeby on ją zdradził! Wsiadłem strasznie wkurzony do samochodu i postanowiłem wrócić do domu zobaczyć co robi mój brat. Kiedy byłem już w połowie drogi, zaczął dzwonić mój telefon. Było to połączenie od Billa, wiec szybko odebrałem:

-Hej, no gdzie ty jesteś? - zapytał.

-Musiałem coś załatwić. A coś sie stało?

-Nie uwierzysz! - powiedział podekscytowany Bill.

-No mów bo nie wytrzymam! - bylem bardzo ciekawy co się stało.

-Zaraz kiedy wyszedłeś z domu zadzwoniła do mnie Kat i powiedziała, że mi wierzy i że nie chce wszystkiego między nami skreślać! - wykrzyczał szczęśliwy Bill do słuchawki. Zatkało mnie. Co ja narobiłem!

-Tom jesteś tam?

-Tak. - odpowiedziałem osłupiały.

-Super co nie? Ale właśnie dzwonie do niej cały czas i nie odbiera. Nie wiesz może co sie z nią dzieje? - zapytał.

-Nie wiem.

-No to nic, może zostawiła gdzieś telefon. Wracaj do domu to ci wszystko opowiem. Pa. - odpowiedział szczęśliwy Bill prawie skacząc z radości. Kiedy się rozłączyłem myślałem, że się zabije. Cholera co ja najlepszego narobiłem...

***

Trzymajcie sie :) arma.



piątek, 1 listopada 2013

Hope forever died cz.7

Oczami Toma

-Bill jesteś tam! Cholera otwórz w końcu te drzwi! - krzyczałem dobijając się już z jakieś 10 minut. -Billll!!! - wrzeszczałem dalej, lecz nagle drzwi otworzyły się z impetem a ja prawie zliczyłem glebe.

-Jestem młody, co nie? - powiedział Bill, który wystroił się jakby miał gdzieś wychodzić.

-I chory psychicznie! Mogłeś mnie zabić! I nie mogleś uprzedzić, że otwierasz drzwi po tych 10 minutach od kiedy się do ciebie dobijam?- ja go poprostu kiedyś zabiję. Co z nim jest nie tak: wychodzi i pyta czy jest mlody. No na starego raczej nie wygląda.

-Z tobą to tak zawsze jest... - powiedział znudzony Bill i poszedł do lazienki poprawić włosy. Stanąłem w progu i zapytałem:

-Czemu zadajesz takie głupie pytania? I wogóle idziesz gdzieś czy coś?

-No idę. Jestem młody i muszę korzystać z życia, a nie tylko mieć ciągle na głowie problemy. No to ja się będe zbierał, nie czekaj na mnie. - odpowiedział i zszedł na dół. Przez chwilę stałem w pokoju trochę zdziwiony zachowaniem Billa, ale potem poszedłem za nim.

-Bill nie rób nic głupiego. Rozumiem, że możesz być troche wkurzony przez to co się dzisiaj stało, ale jeszcze nie wszystko musi być między wami skreślone.

-No proszę i kto to mówi. Starszy brat, który powala swoją wiernością i trwalością w zwiazkach. - odpowiedział z ironią wychodząc z domu.

-Czekaj! Dokąd ty wogóle idziesz? - zdąrzyłem zapytać.

-Do Euforii. - powiedział szybko wchodząc do taksówki i odjechał. No nieźle... Wchodziłem do domu kiedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem połączenie od Kate. 

-Hej - uslyszałem w telefonie.

-Hej. Co tam? - odpowiedziałem.

-Nic, tak dzwonie zapytać co robisz. - coś mi tu nie pasuje. Kat zazwyczaj nie dzwoni spytać poprostu co robie.

-Yyy...Siedzę w domu a ty.

-Noo...też, a Bill z tobą jest? - zapytała trochę niepewnie.

-Nie poszedł do klubu.

-Aha do klubu? - wiedziałem, że chce się dowiedzieć gdzie, więc nie zmuszałem jej do zadawania kolejnych pytań.

-Pojechał przed chwilą do Euforii.

-Ok, wiesz co musze już kończyć. Zdzwonimy się jeszcze. Pa. - tak właśnie myślalem. Co ona kombinuje? Wogóle oboje zachowują się jak dzieci...

***

Oczami Kate


Rozłączyłam się i zaraz wykręciłam nastepny numer.

-Hej Dom.

-Kat! Jak się cieszę, że dzwonisz. Już myślałem, że się do mnie nie odezwiesz i wcale się nie dziwie. Zachowałem sie okropnie, że ci nic wsześniej nie powiedziałem. Naprawdę cię przepraszam...

-Dom, chciałbyś iść ze mną do klubu?

-Co? Chcesz iść ze mną do klubu? - powiedział trochę zdziwiony.

-Tak, chciałabym żebyś zabrał mnie do Euforii. - powiedziałam stanowczo.

-Yyy...No wiesz...Jestem trochę zdziwiony, ale jeśli chcesz...

-Przyjedź po mnie za pół godziny. - odpowiedziałam i rozłączyłam się. A co? Bill sie może bawić, a ja mam się nad sobą ciagle użalać. Ja już mu pokaże co stracił. Cholerny Bill. Szybko pobiegłam do do pokoju przygotować się na imprezę. Ubrałam krótką czarną sukienkę, ułożyłam swoje blond fale i zrobiłam mocny makijaż. Pół godziny minęło bardzo szybko a ja usłyszałam dzwonek do drzwi.

-Wow - usłyszałam po otworzeniu drzwi. -Świetnie wyglądasz. - powiedział Dominic.

-Dzięki. Jedziemy? - zapytałam.

-Tak. Pewnie, że jedziemy. - odpowiedział uśmiechając się. Czułam, że przez cała drogę gapi się na mnie. To było trochę krępujące, ale muszę przyznać, że nawet mi się podobało. Kurcze już sama nie wiem czy dobrze robię. Wykorzystuje tylko Doma żeby wzbudzić zazdrość Billa. No ale on też mnie oszukiwał, a poza tym on jest gejem. Gdy weszliśmy do klubu zaczęłam rozglądać się za Billem, ale było tam tak dużo ludzi, że nigdzie nie mogłam go zobaczyć.

-Chcesz jakiegoś drinka? - spytał Dom.

-Tak możesz mi coś przynieść. - odpowiedziałam . Gdy Doma nie było zastanawiałam się gdzie mógł się podziać Bill. Za chwilę Dom przyszedł z drinkiem. Zaczęliśmy o czymś rozmawiać, Dominic ciągle tłumaczył się z okłamywania mnie, ale ja go wogóle nie słuchałam. Jest! Zobaczyłam go! Bill siedział na kanapie z jakimiś kumpalami i dziewczynami, które się do niego przystawiały.

-Chodźmy zatańczyć. - powiedziałam szybko przerywając Domowi.

-Kat coś się stało? Jakoś dziwnie się zachowujesz.

-Nie, nie. Wszystko ok, chodźmy już. - pociągnęłam go za ręke tak żeby Bill mógł nas zobaczyć. Zaczęliśmy tańczyć, byłam jak najbliżej Dominica, ale ciągle zerkałam na Billa. Zauważyłam, że obserwuje nas już od dłuższego czasu. Widziałam, że nie był zbyt szczęśliwy, właściwie to patrzył jakby chciał zabić Doma. Chcąc go jeszcze bardziej wkurzyć zaczęłam tańczyć jeszcze bliżej chłopaka i patrzeć mu w oczy z błogim uśmiechem. Kątem oka jednak parzyłam na Billa, który gapił się na nas jakby zaraz miał eksplodować. Nagle wstał i wyszedł. Kurcze, nie chciałam żeby mnie znienawidził, chciałam poprostu wzbudzic w nim zazdrość. Przez większość wieczoru nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Ciągle miałam przed oczami twarz wkurzonego Billa, który wychodzi z klubu...

***

Trzymajcie się :) arma.

niedziela, 27 października 2013

Hope forever died cz.6

Do tej pory nie moge otrząsnąć się z tych wszystkich emocji. Nigdy nie spodziewałabym się, że tyle wydarzy się w moim życiu. Oczywiście nie mogłam zasnąć przez całą noc rozmyślając o wszystkich problemach. Jedyne czego teraz chciałam to wyjechać i mieć trochę świętego spokoju. Nie myśleć o Billu, Domie i innych przykrych sprawach. Cholera jasna już koniec z tą delikatną Kat, która zacowuje sie jak szara myszka i zawsze jest pokrzywdzona. Koniec! Tak rozmyślając przypomniałam sobie, że mój samochód ciągle stoi pod domem Billa, a kluczyki są w środku. No i co ja mam zrobić? Oczywiscie tam pojechać...

***

Tłukłam sie z pół godziny zatłoczonym autobusem, ale wreszczcie dotarłam pod dom Billa. Na podjeździe stał mój samochód. No to jeden problem mam z głowy, teraz tylko zdobyć kluczyki. I to była właśnie najtrudniejsza sprawa. Jak najciszej otworzyłam drzwi wejściowe i podeszłam do komody gdzie zosatawiłam kluczyki. Tylko gdzie one sie podziały? Nie było ich tam, więc zaczęłam szukać na podzłodzie (miałam nadzieje, że tam upadły i zaraz je znajde). Nagle coś złapało mnie za ramie. Podskoczyłam na równe nogi-co to było! Zobaczyąłm przed sobą Billa. Trzymał w ręce kluczyki i powiedział: 

-Tego szukasz?

-Wiesz jak mnie przestraszyłeś! I tak tego szukam. - powiedziałam zdenerwowana wyciągając ręke po kluczyki. Jedank Bill wcale nie zamierzał mi ich oddawać.

-Możesz mi dać poprostu te cholerne kluczyki!

-Spokojnie nie denerwuj się. Oddam ci je pod pewnym warunkiem-porozmawiasz ze mną.

-Chyba żartujesz! Ty mi będziesz stawiał warunki. Po za tym my nie mamy o czym rozmawiać.

-W takim razie wracasz do domu na piechote- powiedział i ruszył  w stronę kuchni.

-Bill no weź, spieszy mi sie!- nie dostałam żadnej odpowiedzi. -No dobra, ale masz 5 minut. -powiedziałam i poszłam za nim do kuchni.

-Wiem, że to wszystko wyglądało jednoznacznie, ale to nie tak jak myślisz - zaczął Bill. No to super zaczyna się. Zaśmiałam się cicho, już znam to z tych wszystkich romansideł. To nie tak jak myślisz, zaraz ci wszystko wytłumaczę, wybacz mi, nie chciałem tego... PORAŻKA.  

-Susan to wszystko wymyśliła! Przysięgam! No bo tak naprawdę to ona jest jakaś nienormalna. Uczepiła się mnie i nie chce mi dać spokoju. Ja jej tłumaczyłem, że mam dziewczynę,ale do niej nic nie docierało. Kat ty musisz mi uwierzyć. 

-Słuchaj Bill życzę ci wszystkiego najlepszego i wogóle, ale proszę cie nie rób ze mnie kompletniej idiotki. Może jeszcze mi powiesz, że nie wiesz skąd masz jej numer telefonu. Zachowaj chociaż resztki godności i przyznaj się do wszystkiego, chce to od ciebie usłyszeć.

-Oszalałaś!- krzyknął Bill. Muszę przyznać, że trochę sie przestraszyłam i zrobiłam krok do tyłu. -Do niczego nie będe się przyznawać! Nie wierzysz mi i nigdy mi nie ufałaś! Zawsze byłem tym złym,a ty tą niewinną! Może wogóle nie powinnaś się ze mną wiązać skoro tak mnie nienawidzisz!- krzyczał dalej, a ja coraz bardziej się bałam. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Nie miałam sie odwagi stałam tylko wryta i za bardzo nie wiedziałam zrobić. Wtedy w drzwiach pojawił się Tom, który też był w szoku zachowaniem Billa. Korzystając z okazji wzięłam szybko kluczyki i wybiegłam z domu. Usłyszałam tylko wołanie Toma, żebym poczekała, ale nie miałam takiego zamiaru. Ruszyłam do domu mając ciągle przed oczami widok wścieklego Billa. Co w niego wstąpiło!?

***

Oczami Toma

-Co się stało? - powiedziałem ze zdziwieniem. Bill jeszcze nigdy się tak nie zachowywał.

-Nic się nie stało. Co cie to obchodzi!- krzyknął.

-Bill weź się uspokój i się na mnie nie wydzieraj.

-Przepraszam.- odpowiedział cały czas nerwowo chodząc w koło.

-No powiesz mi co się w końcu stało?

-No bo Kat myśli, że ją zdradziłem.

-Co?- powiedziałem osłupiały. -Ale ty jej nie zdradziłeś prawda?

-NIE DENERWUJ MNIE- powiedział Bill przez zaciśnięte zęby i poszedł na górę.

Co tu się wogóle działo jak mnie nie było? Wyjechałem tylko na tydzień, żeby odpocząć po trasie, ale nie wiedziałem, że coś złego się dzieje u Billa. No powienieniem się tego domyślić, przecież to mój bliźniak. Dobra porozmawiam z nim później, bo teraz moglby mnie zabić.

***

Trzymajcie się :) arma.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Hope forever died cz.5

Pamiętam, że obudziłam się wcześnie. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam, że leże na kanapie przykryta kocem, a na ziemi oparty o fotel śpi Dom. Naprawdę spał tak całą noc, żeby przy mnie być? Chyba jednak myliłam się, myśląc że nie mam nikogo bliskiego. Dominic był dla mnie jak brat. To dzięki niemu nie musiałam wracać do pustego domu. Ale wydaje mi się, że za bardzo nadużywam jego gościnności, więc postanowiłam, że wyjdę zanim się obudzi. Chciałam być silna, jednak kiedy pomyślałam o Billu łzy same napłynęły do moich oczu. Wszystkie wspomnienia wracały. Wciąż pamiętam jak pierwszy raz się spotkaliśmy, naszą pierwszą randkę, wszystkie kłótnie, a potem przeprosiny. Jednak to wszystko minęło i pozostały już tylko wspomnienia, które mimo woli nie chciały opuścić mojej głowy. Tak bardzo chciałabym o tym nie myśleć. Ból przeszywa całe moje ciało.

***

Przebrałam się w ubrania, które od wczoraj zdążyły już wyschnąć. Wzięłam swoją torebkę i udałam się w stronę wyjścia. Kiedy zakładałam buty Dom się obudził.

-Hej Kat gdzie ty się wybierasz?-powiedział podnosząc się z podłogi.

-Muszę już iść. Chciałabym ci bardzo podziękować za wszystko co dla mnie robisz. Za to, że mogłam u ciebie przenocować i że nie byłam sama.- odpowiedziałam łamiącym się głosem, nad którym nie mogłam zapanować.

- Nie ma mowy. Zostajesz tutaj, nie mógłbym wypuścić cię w takim stanie. Nie możesz być teraz sama.- powiedział Dom podchodząc do mnie.

-Nie, naprawdę już pójdę. Nic mi nie jest, jakoś dam sobie radę, zawsze dawałam...- powiedziałam.

-Ale nie jesteś z żelaza i nie z wszystkim uporasz się sama. Od tego masz bliskie osoby, aby ci pomagały. A ja zawszę będę przy tobie i wiesz o tym, że możesz liczyć na mnie w każdej sytuacji- odpowiedział Dom ze stanowczością i spokojem jednocześnie. Tak bardzo się cieszę, że go poznałam. Z moich oczu nie mogły przestać płynąć łzy. Na każde wspomnienie o Billu pomimo moich starań płakałam coraz bardziej. Nie wiedziałam co powiedzieć Domowi, więc jedyne co mogłam teraz zrobić to mocno go przytulić. Tak też zrobiłam i nie powstrzymywałam już emocji. Dałam im upust przez co moje paznokcie coraz mocniej wbijały się w plecy Dominica.

-Już cicho...Wszystko się jakoś ułoży...-powiedział Dom delikatnie głaszcząc mnie po głowie.

-Nie nic się nie ułoży!-krzyknęłam wyrywając się z jego uścisku. -Nie rozumiesz, że to ze mną jest jakiś problem. Byłam z Billem przez 4 lata i myślałam, że go dobrze znam, a nie zauważyłam, że mnie zdradza. Ja naprawdę jestem strasznie naiwna. Ale już koniec z tym. Teraz musi być inaczej-już nie dam się oszukać.- powiedziałam stanowczo i sama zaczęłam wierzyć w swoje słowa. Może to, że Bill mnie zdradził miało jakiś sens. Może to znaczy, że muszę zacząć żyć od nowa... Jednak po moich słowach Dom zrobił się jakiś dziwny. Spuścił wzrok i poczułam, że coś mu leży na sercu.

-Co się stało Dom?- powiedziałam

-Kat, bo ty czegoś o mnie nie wiesz...

-No ale o co chodzi? Przecież mi możesz powiedzieć.

-Wiem, ale jest mi trochę głupio...

I właśnie w tym  momencie do domu wszedł jakiś mężczyzna. Trochę się przestraszyłam, bo stałam tyłem do drzwi wejściowych. Z uśmiechem ominął mnie i stanął obok Doma. Potem podał mi rękę na przywitanie i powiedział:

-Cześć! Bardzo mi miło jestem Chris, a ty pewnie jesteś Kate. Dom dużo mi o tobie mówił.

-Cześć, ale skąd my się właściwie...- powiedziałam lekko zdziwiona. Nie znam go. Dom mi go nigdy nie przedstawił. Myślałam, że znam już wszystkich jego znajomych. Widocznie musiał być to jakiś dalszy kolega.

-Czyli nie wiesz kim jestem.- odpowiedział po czym spojrzał na Dominica. Już nie wiem o co chodzi, bo on jest bardzo spięty i wyraźnie widać, że czymś się martwi.- Myślałem, że jej powiedziałeś kochanie. Przecież już o tym rozmawialiśmy.- dokończył. Zamurowało mnie. Poprostu stanęłam i nie mogłam nic powiedzieć ani zrobić najmniejszego ruchu. Dominic jest gejem. Nie mam nic przeciwko temu, jednak dalej nie mogę uwierzyć, że nic mi wcześniej nie powiedział. No tak mogłam się tego domyślić. Przecież zawsze wychodził kiedy dostawał telefon i nigdy nie chciał powiedzieć o co chodzi. Zawsze się jakoś wykręcał, zmieniał temat lub obracał wszystko w żart. Kiedy pytałam o jego poprzednie związki też milczał i powiedział tylko, że nigdy nie miał dziewczyny. Zdziwiło mnie to no bo taki fajny i przystojny chłopak nigdy z nikim nie był. A teraz okazuje się, że nie miał dziewczyny, ale to nie oznacza, że nie był w związku. Nawet nie pomyślałam, że Dom mógłby być gejem. No ale ja jestem taka spostrzegawcza, że cieszę się, że wiem jaki dzisiaj jest dzień. Nie dziwie się, że nic nie zauważyłam, skoro nie dostrzegłam  nawet, że mój chłopak mnie zdradza. Ale teraz stałam trochę oszołomiona a wokół panowała niezręczna cisza, którą przerwał Chris.

-No więc...co ja to miałem mówić...A właśnie jutro urządzamy sobie wypad za miasto, planowaliśmy go od dawna i bardzo się cieszymy. A ty masz jakieś plany na ten weekend? Może wybieracie się gdzieś z Billem?- Że niby co? Tego już było za wiele! Było mi bardzo przykro, że Dom cały czas mnie okłamywał, ale musiał mówić o wszystkich moich sprawach osobistych temu Chrisowi! Myślałam, że jest inny, a on jest po prostu taki jak wszyscy. Nie mam ochoty tu dłużej siedzieć. Każdy nie okłamuje albo coś przede mną ukrywa. Mam już tego dość. Wyjeżdżam stąd. Muszę się od tego wszystkiego oderwać. Pobyć w innym miejscu. Już nie chcę nikogo poznawać ani z nikim przebywać. Potrzebuję trochę świętego spokoju i przerwy od tego co dzieje się wokół mnie. Jestem już zmęczona psychicznie i fizycznie.

-Nie mam na razie żadnych planów, ale skoro jutro wyjeżdżacie to ja nie będę już wam przeszkadzać.- powiedziałam. Dom ciągle stał ze spuszczoną głową i nie odezwał się ani słowem.

-Nie naprawdę nie ma żadnego problemu. Może napijesz się kawy?- zaproponował Chris.

-Nie dziękuję, może następnym razem. Naprawdę muszę już lecieć.

-W takim razie do zobaczenia.

-Pa.- odpowiedziałam po czym wyszłam z mieszkania Doma. Przez ostatnie wydarzenia mój humor strasznie się pogorszył. Nic mnie tu dłużej nie trzyma. Zaraz po wyjściu za drzwi wzięłam telefon do ręki.

-Dzień dobry. Chciałabym zarezerwować bilety na najbliższy lot do...

***

Trzymajcie się :) arma.


sobota, 30 marca 2013

Hope forever died cz.4

Ostatnio tak wiele się wydarzyło. Były to przede wszystkim incydenty, które nigdy nie powinny mieć miejsca. O mało co nie pocałowałam Doma, pomijając już to, że złamałam mu ręke. Cieszę się, że do niczego pomiędzy nami nie doszło, bo nie miałabym odwagi spojrzeć Billowi w oczy. Mówiac o nim- nie odezwał się do mnie jeszcze ani razu, chociaż jest w domu od 3 dni. Co się z nim dzieje?! Sama już nie wiem, co o tym myśleć. Z jednej strony mówi, że mnie kocha i nic się nie zmieniło, a potem nie odzywa się przez 2 tygodnie. To chyba nie jest normalne. Niby jesteśmy razem, ale tak naprawde żyjemy osobno od pół roku. Straciliśmy ze sobą kontakt i mam wrażenie, ze on już mnie nie kocha. Czy ja coś przegapiłam, coś mnie ominęło? Postanowiłam w końcu to wszystko wyjasnić. Obiecałam sobie, ze jeżeli tym razem się nie uda to koniec. To bedzie znaczyło, że między nami już nic nie ma. Dzisiaj podejmę ostatnią próbę ratowania naszego związku. Dlaczego? Bo ja go wciąż kocham tak samo jak tydzień, miesiąc czy 4 lata temu...

***

-Bill musimy pogadać. Będe za 10 minut.

-Ok. To super, bo właśnie chcę ci coś powiedzieć.-powiedział Bill. Jak powiedziałam tak zrobiłam i po chwili byłam już przed drzwiami jego domu. Dobra, spokojnie dzisiaj się wszystko wyjaśni. Trochę się bałam rozmowy z Billem, zwłaszcza, że nie widzielismy się od 2 tygodni i jeszcze ma mi coś powiedzieć. Stop! Musze być twarda! Jeszcze jeden głęboki oddech i wchodzę. 

-Bill! Gdzie jesteś!- wydzierałam sie na cały głos. Boże, gdzie on może być!? W kuchni, salonie i sypialni nie ma nikogo. Została więc tylko łazienka. Podeszłam już do drzwi kiedy ze środka wyskoczył Bill. Nie wiem czy ktokolwiek kiedyś mnie tak przestraszył-o mało co nie dostałam zwału serca!

-O Kate! Wystraszyłem cię? Przepraszam myślałem, że zdąrze wziąć prysznic zanim przyjedziesz.-powiedział rozbawiony Bill (przypuszczam, że wyrazem mojej twarzy). Nie zdąrzyłam odpowiedzieć, bo Bill złapał mnie za ręke i pociągnął na kanapę w salonie. - Chodź, muszę ci coś powiedzieć. Mam nadzieje, że się ucieszysz! Poczekaj zaraz wrócę.- powiedział podekscytowany i zniknął gdzieś. Jejku co się dzieje! Jeszcze nie otrząsnęłam się z szoku po tym jak Bill mnie tak śmiertelnie przestraszył, a teraz gdzieś poszedł. Nagle usłyszałam jakiś dźwięk. Był to sygnał otrzymanej wiadomosci dochodzący z telefonu Billa. Nie możliwe-on zostawił swoją komórkę. Nigdy się z nią nie rozstaje i może właśnie dlatego tak bardzo korciło mnie, żeby przeczytać smsa, którego dostał. Nie, tak nie można nie będe czytać cudzych widomości. Kurcze, ale moja ręka sama zbliżała się do telefonu Billa leżącego na stole. A tam, chyba nic się nie stanie jak przeczytam jedego smsa. Była to wiadomość od jakiejś Susan. Hmm...kto to jest Susan?

"Hej Billuś :) Życzę ci miłego wyjazdu i mam nadzieję, że niedługo do mnie wrócisz i znowu spędzimy czas tak miło jak ostatnio... Tylko się nie zanudź na tych oficjalnych spotkaniach :) Pa kocham cię :*"

-No nareszcie znalazłem te bilety. Mam dla ciebie niespodziankę. Wyjeżdżamy na....- mówił Bill schodząc po schodach do salonu. Jedank stanął jak wryty, kiedy zobaczył mnie z jego telefonem w ręce.

-...na spotkanie konferencyjne?- dokończyłam za niego wstajac z kanapy.- O nie, może jednak odłożymy to, bo się zanudzisz na tych oficjalnych spotkaniach kochanie co?

-Kate, to nie tak jak myślisz. Susan to tylko moja koleżanka. Nic nas nie łączy.- powiedział Bill zbliżając się do mnie.

-Nie dotykaj mnie!- odpowiedziałam rzucając jego telefon na kanpę.-No tak, byłeś taki zajęty przez te 2 tygodnie. Jaka ja jestem głupia, nie było ci wstyd chodzić z taką naiwną idiotką jak ja? Ale chyba każda inna dziewczyna zorientowałaby się, że coś jest nie tak, w dodatku znając drugą osobę od tylu lat.- dokończyłam śmiejąc się już nie wiem czy ze swojej głupoty czy z bezsilności.

-Proszę cię nie mów tak. Mnie i Susan naprawdę nic nie łączy. Tylko ty się dla mnie liczysz.- powiedział Bill ciągle trzymając w ręce 2 bilety. To było takie żałosne. Nawet nie wiem co teraz czuje. To taka pustka-właściwie to nie czuje nic. Jest mi już wszystko obojętne. Jedyne co wiem to fakt, że mój chopak mnie zdradził, nie mam nikogo bliskiego i będe musiała wrocić do pustego domu. Od dłuższego czsu panowała cisza. Nikt nie odważył się odezwać. W końcu Bill podszedł do mnie i spojrzał w twarz.

-Nie zostawiaj mnie teraz, proszę cię...-wyszeptał cicho Bill i złapał moją ręke. Jego twarz była tak blisko mojej. Czułam jego zapach, jego oddech na moim policzku. To było jak jakiś sen, jak najgorszy koszmar w życiu. Nie mam siły, nie wiedziałam co powiedzieć ani co zrobić. Poczułam, że do moich oczu naplywają łzy. Spuściłam wzrok i uwolniłam moją ręke z uścisku Billa. Nie mogę tu dłużej zostać, muszę stąd iść. Nie chcę byś tu ani nigdzie indziej-chcę zniknąć. Ruszyłam w stronę drzwi. Jednak kiedy miałam wychodzić zatrzymał mnie glos Billa.

-Proszę cie powiedz coś, cokolwiek. Płacz, krzycz-nie możesz teraz tak poprostu wyjść.

-Żegnaj Bill.- powiedziałam zamykając za sobą drzwi. Na dworze strasznie padało i może to nawet lepiej. Nikt teraz nię będzie widzial moich łez. Szłam prosto przed siebie i nic nie miało dla mnie znaczenia. Zapomniałam, że mój samochód ciągle stoi przed domem Billa. Nie wiem ile już szłam, ani dlaczego stałam przed domem Dominica. Zapukałam do drzwi i po chwili pojawił się w nich Dom.

-Hej.-powiedziałam stojąc na progu przemoczona do suchej nitki i wyglądając jak zombie z rozmazanym makijażem.

-Boże Kate co się stało? Wchodź szybko do środka.- odpowiedział wciągając mnie do przedpokoju.- No mów o co chodzi- cignął poddenerwowany Dom.

-Bill mnie zdradził. To koniec.- zdołałam powiedzieć tylko tyle. Nic innego nie chicało mi przejść przez gardło. Poza tym było mi strasznie zimno i byłam cała mokra.

-Kat tak mi przykro...Zaraz porozmawiamy tylko najpierw idź się przebrać bo jesteś cała przemoczona. Niestety nie mam żadnych damskich ubrań, więc musi wystarczyć ci tylko mój podkoszulek.- powiedział Dom wręczjąc mi swój t-shirt. Poszłam do łazienki i wzięłam krótki prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki Dominic powiedział, żebym chwilkę zaczekała to zrobi nam gorącej herbaty. Tak jakby herbata miała coś polepszyć. Niestety nie sprawi ona, że czas się cofnie a Bill mnie mnie nie zdradzi. Już nic tego nie zmieni... Rozmyślając tak poczułam, że strasznie chcę mi się spać. To za dużo emocji jak na jeden dzień. Moje życie się wali, a ja czuje się taka mała i bezsilna. Tak jakby to wszystko działo się gdzieś obok mnie, a ja nie brała w tym udziału. Jeszcze do mnie to nie dotarło. Teraz chcę tylko zasnąć. Nie myśląc dłużej odpłynęłam gdzieś daleko, gdzieś gdzie nic się nie liczyło, nic nie mialo znaczenia. Chciałabym zostać tam na zawsze...

***

Trzymajcie się :) arma.


wtorek, 5 marca 2013

Hope forever died cz. 3

Bill nie odzywa się od tygodnia. Wcale mnie to nie dziwi, przerabiałam to już tyle razy. Zazwyczaj później dzwonił z przeprosinami, tlumaczył się, że był zajety i że od teraz będzie inaczej. Po niezliczonej liczbie kłamstw przestałam w to wierzyć. Zawsze jest tak samo i to się nie zmieni, bo Bill porostu tego nie chce i nie przeszkada mu to. Nie widzi, że oddalamy sie od siebie coraz bardziej kazdego dnia. Ja już chyba zaczynam się poddawać, nie mam siły. Jest dobrze tak jak jest. Coraz więcej czasu spędzam z Domem. Widujemy się prawie codziennie. Bill nie pamięta o miom istnieniu, wiec ja też staram się nie rozpamiętywać i użalać sie nad naszym zwiazkiem. Sprawy biegną swoim torem, a mi to nie przeszkadza, bo już nie walcze. Nie walcze o mnie i o Billa...

***

Dzisiaj mam iść z Domem do kina. Znamy się dopiero od tygodnia a dla mnie już jest najlepszym przyjacielem. Tylko z nim mogę rozmawiać tak otwarcie na każdy temat. Czuje, że mnie rozumie, nie poucza, nie krytukuje, poprostu słucha. Robi to z taką cierpliwoscią i spokojem. Do tej pory nie poznałam jeszcze takiego człowieka jak on. Imponuje mi jego inteligencja i to, że zawsze umie dostrzec to co czuje. O godzinie 18 zaczął się seans. Film bardzo nam sie spodobał (do tej pory myślałam, że wszyscy faceci nienawidzą filmów romantycznych).

-Nie wiedziałam, że lubisz filmy romantyczne. Wiesz troche nie pasuje to do wizerunku perkusisty- powiedziałam rozbawiona przypominając sobie jak Dom uważnie ogląda każdą scenę filmu.

-Wcale nie. A poza tym to ten film nie był wcale taki dobry...-odpowiedział lekko się czerwieniąc. To było takie zabawne, że nie byłam w stanie powstrzymać śmiechu. Biedny Dom zawstydził się jeszcze bardziej :) Po wyjściu z sali kinowej poszliśmy na parking i wsiedliśmy do mojego samochodu.

-No to może pojedziemy do mnie. Jest mi trochę głupio, że tylko ty mnię wszędzie zapraszasz. To jak?- zapytałam posyłając Domowi szeroki uśmiech.

-Skoro mnie zapraszasz to nie mogę odmowić- odpowiedział równie radośnie.

-No to jedźmy!

Cała droga upłynęła nam na miłej rozmowie o niczym. Stanęlismy tylko na chwilę, aby kupić jakies dobre wino. Nawet nie przeszkadzało mi to, że codziennie spotykam się z Domem podczas gdy mój sławny chłopak właśnie jutro ma wrócić z trasy koncertowej. Nie wiedziałam czy wogóle sie zobaczymy, bo pewnie będzie zmęczony i przez najbliższe kilka dni musi odpoczywać. Ale nie chciałam teraz o tym mysleć... Po 30 minutach byliśmy już w moim domu. Wszystko układało się świetnie. Postanowiliśmy obajrzeć kolejny film romantyczny (skoro Dom tak je lubi :) Otworzyliśmy też wino i siedząc na wygodnej kanapie upijaliśmy kolejne porcje z naszych kieliszków. Siedzieliśmy w milczeniu skupiając się na filmie. Można tak powiedzieć, bo w rzeczywistości odpływałam myślami gdzieś daleko stąd. A może właśnie blisko, ponieważ cała moja uwaga była skupiona na siedzącym obok mnie Domie. Patrzyłam na jego twarz, która wydawała się tak znajoma. Widziłam głębie w jego mocno brązowych, wręcz czekoladowych oczach. Wpatrywałam się w niego i widziałam kogoś kogo znałam od dawna. Przy nim czuje, że czegoś bardzo mi brak, że za czymś tęsknie. Siedzieliśmy tuż  obok siebie, byliśmy tak blisko, że mogłam wyczuć zapach jego perfum. Dom też patrzył się na mnie od pewnego czasu. Nasze twarze były bardzo blisko siebie. Czułam, że tego chce i to właśnie tego mi brakuje. Cały swiat stanął w miejscu, a jedyne o czym myślałam w tej chwili to usta Doma. Zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej, tak, że czułam jego oddech na mojej skórze. Przymknęłam oczy chcąc tylko go pocałować. Nic innego się nie liczyło. Jenak Dom w ostatnim momencie odwrócił głowę i wszystko straciło swój urok.

-Przepraszam...Nie mozemy tego zrobić...- powiedział cicho spuszczjąc wzrok i trochę się oddalając.

O boże. Co się właściwie przed chwilą stało. Dlaczego on nie chciał mnie pocałować. Przecież myślałam, ze mu sie podobam. Spotykamy się codziennie, więc myslałam, że to nie jest nic dziwnego...

-Dom bardzo mi się podobasz. Co sie stało, zrobiłam coś nie tak?- powiedziałam

-Nie o to chodzi. Kat, ty mnie poprostu nie kochasz i nigdy nie będziesz umiała pokochać.

-To mnie naucz.- odpowiedziłam patrzac mu w oczy.

-Nie mogę, bo nie jestem Billem.- powiedział nie spuszczjąc ze mnie wzroku.- Nie jestem nim i chociaż starałaś się patrzeć na mnie inaczej, starałaś sie podporządkować to sama widzisz, że szukasz kogoś kim ja nigdy nie byłem i nie będe. Zobaczyłaś moje oczy i zobaczyłaś, że na ciebie patrzę, próbowałaś znaleźć  kogoś kto do ciebie pasuje, kogoś takiego jak on. Ale ja się wycofałem bo nie chcę, żebyś popełniła ten błąd. Nie chce żebyś pomyliła osoby.

Zupełnie nie wiedziłam co odpowiedzieć. Siedziałam w ciszy sluchając Doma i uświadomiłam sobie, że ma racje. Był dla mnie tym kto zastepował Billa. Tak bardzo mi go brakuje, że byłam w stanie uwierzyć, że naprawdę kocham Doma. Całując go zrobiłabym krzywdę sobie i jemu. Jak dobrze, że zorientował się w porę i temu zapobiegł. Moje życie jest takie skomplikowane... Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że po moich policzkach zaczęły spływać łzy. To co powiedział Dom było idealnym odzwierciedleniem tego co czułam. Trafil prosto w sedno tego co męczyło mnie od tak dawna. Ale nie chciałam teraz o tym mysleć. Byłam już poprostu tym wszystkim zmęczona, jedyne czego teraz pragnęłam to święty spokój. Moje rozmyślania i dość dlugą ciszę przerwal Dom mówiąc:

-Kat, wszystko w porządku?

-Przepraszam... Czy możesz mnie zostawic samą?- odpowiedziałam łamiącym się głosem. Łzy nadal płynęły po moich policzkach. Nie byłam w stanie ich zatrzymać.

-Jesteś tego pewna, może zostane jeszcze trochę z tobą?- powiedział przejęty moim widokiem Dom.

-Tak, chce zostać teraz sama...-odpowiedziałam odprowadzając go w stronę drzwi.

-Dobrze, ale zadzwonie do ciebie jutro ok? Jak coś to wiesz, że zawsze możesz do mnie dzwonić.

-Dobrze pa.- powiedziałam zamykajac drzwi.

Tak zakończył się mój dzień i jednocześnie coś się zmienilo w moim życiu. Jestem pozbawina dotyku, pozbawiona wzroku i miłosci. Oszalałam...

***

Mam nadzieję, że się podoba. Cała częsć byla pisana podczas sluchania świetnej plyty Eda Sheerana :)


Trzynajcie się :) arma.

poniedziałek, 4 marca 2013

Hope forever died cz.2

Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie. Zegarek wskazywał 5.30. Chciałam jeszcze iść spać, ale nie mogłam, ponieważ miałam straszny mętlik w głowie. Dużo myślałam w nocy i doszłam do wniosku, że musze dać Billowi szanse. Może wczorajsza rozmowa chociaż trochę na niego wpłynęła i postanowi się zmienić? Powiedział, że chce ze mną spokojnie porozmawiać. Bardzo na to liczyłam, więc poddenrwowana od samego rana wyczekiwałam na telefon od niego. Po szybkim prysznicu poszłam do kuchni, aby przyjąć codzienną dawkę mojego narkotyku, czyli kawy, bez której nie mogłambym sie obyć. Kolejny łyk goracego napoju przepływał przez moje gardło a ja gapiłam się w komórkę modląc się, aby w końcu zadzwoniła. Tak się nie stało, więc postanowiłam odpuścić i pojechać na zakupy. Jak ja nie lubie takich dni: nuda, nuda, nuda... Idąc przez centrum handlowe mijałam kolejne sklepy, które wogóle mnie nie interesowały, ponieważ moje myśli były skupione zupełnie na czymś innym. No i się doigrałam. Moje zamyślenie i bujanie w obłokach wkońcu dały konsekwencje. Poprostu z całym impetem wpadłam na niewinnie idącego chłopaka. Co za porażka. Zawsze musze zaliczyć wszystkie możliwe upokorzenia publiczne.

-Przepraszam naprawdę nie chciałam.- wypaprowałam szybko poodnoszać się z podłogi.

-Może następnym razem poprostu patrz w stronę, w którą idziesz- powiedział chłopak śmiejąc się. Co za wstyd. Faktycznie czasami mogłabym trochę patrzeć pod nogi, ale nic na to nie poradzę, że jestem taką niezdarą.

-Nic ci nie jest?- mówił dalej

-Nie nic mi nie jest a tobie?- odpowiedziałam

-Trochę boli mnie ręka, ale to nic.

Co, no nie. Boli go ręka! Przecież ja mu coś zrobiłam! A jak jest złamana albo zwichnięta!

-Co!? Naprawdę boli cie ręka? Musisz pojechać z tym do szpitala. Moge coś dla ciebie zrobić?- powiedziałam trochę przestraszona

-Tak. Może pójdziesz ze mną na kawę w ramach rekompensaty?- odpowiedział z uśmiechem, jednak zauważyłam na jego twarzy grymas bólu

-Chyba żartujesz. Możesz mieć złamaną ręke. Pokaż mi ją.- naprawdę zabawne. Ja tu się zamartwiam a on mi proponuje kawę. Jednak musze powiedzieć, że było to miłe z jego strony... Nie, znowu to samo, wróć na ziemię Kat! Kiedy pan X pokazał mi ręke nie zastanawiając się długo zaciągnełam go do mojego samochodu i właśnie byliśmy w drodze do szpitala.

-Właściwie to nie zdąrzyłem cie nawet spytać jak masz na imię, bo nie dałas mi dojść do głosu praktycznie siłą wrzucając mnie do twojego samochodu- powiedział po tym jak wyjechaliśmy spod centrum handlowego.

-A tak przepraszam. Jestem Kat... to zanczy Kate- odpowiedziałam

-Bardzo ładne imię. Ja jestem Dom...to znaczy Dominic- powiedział po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

-Wiem, że poznaliśmy się w trochę dziwnej sytuacji,ale przypominam, że moja oferta z kawą jest nadal aktualna- ciagnął

-Teraz lepiej powiedz jak twoja ręka. Bardzo boli?- odpowiedziałam patrząc na Dominica. On naprawdę proponuje mi randkę. Przecież ja mam chłopaka, a historie miłości spotkanych podczas zderzenia się z drugą osobą zdarzają się tylko w filmach. Muszę jednak przyznać, że niedawno poznany przeze mnie chłopak był bardzo przystojny. Miał ciemne włosy i duże brązowe oczy, które od razu przypominały mi oczy Billa. Zawsze je w nim lubiłam. Mogłabym wpatrywać w nie godzinami, ale kiedy miałam to robić skoro prawie się nie widujemy. Dominic nie zdąrzył odpowiedzieć na moje pytanie, bo po chwili bylismy już w szpitalu. Po rejestracji poszedł do izby przyjęć a ja zostałam na korytarzu. Byłam bardzo zdenerwowana, bo jeżeli cos mu się stanie to będzie moja wina, a konkretnie mojej nieuwagi. Zaczynałam sie niepokoić, ponieważ Dominica nie było już około 40 minut. Co on tam może tyle robić, przecież to nie jest chyba nic tak poważnego. Zmieniłam zdanie kiedy zobaczyłam go z gipsem na ręce. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Właśnie dzisiaj rano złamałam ręke przypadkowemu chłopakowi.

***

Po lekkim otrząśnięciu się z szoku odwiozłam Dominica do domu. Po długich namowach zgodziłam sie wreszcie wstapić do niego na upragnioną kawę. Nie wiem czy dobrze robie, bo to chyba dziwne, żeby mając chłopaka (w dodatku wokalistę popularnego zespołu) wchodzic do domu chłopaka poznanego kilka godzin wcześniej. No coż, moje życie nigdy nie było normalne. Przynajmniej od 4 lat... Dziwne, ale czuje się jakbym znała Doma (kazał mi tak do siebie się zwracać) od dawna. Wiem, że pewnie przesadzam, jednak rozmawiliśmy tak długo, że aż zrobiło się późno. Dowiedziałam się o nim sporo ciekawych rzeczy. Nie mieszkał tu od zawsze, do Stanów przyjechał 3 lata temu. Nie ma tu rodziny, ponieważ wszyscy zostali w Niemczech, skąd pochodzi. A najważniejszą rzeczą jest to że gra na perkusji. Cudownie! Perkusja to mój ulubiony instrument. Mogłabym rozmawiać z nim jeszcze długo, ale przeraziłam się, gdy zobaczyłam, która jest godzina. Była dokładnie 22.36. więc postanowiłam, że musze się już zbierać. Na koniec wymieniliśmy się jeszce numerami (Dom powiedział, że musi mieć mój numer telefonu w razie gdyby bardzo bolała go ręka :) Nie mogłam więc odmówic. Będąc już w swoim domu nie mogłam uwierzyć jak wiele dzisiaj się wydarzyło. Myślałam, że będzie to kolejny nudny dzień, jednak widocznie byłam w błędzie. W międzyczasie zdąrzyłam zapomnieć o Billu i oczekiwaniu na telefon od niego. Dla pewności postanowiłam sprawdzić czy nie zostawił jakiejś widomości na sekretarce, ale jedyne co usłyszałam to ''Nie masz żadnych nowych wiadomości''. Kiedy kładlam się spać jeszcze raz zerknęłam na ekran mojej komórki i zobaczyłam smsa od Doma. Nie spodziewałam się tego, ale odczytując wiadomość uśmiechnęłam sie sama do siebie : ''Dziękuję z dzień pełen atrakcji i miłą rozmowę :) Nie przejmuj się i śpij dobrze. Dobranoc.'' Z taką właśnie myślą położyłam się spać i po chwili odpłynęłam w karainę snów.

***

Wiem, że trochę przewidywalne, ale mam nadziję, że sie komuś spodoba :)


Trzynajcie się :) arma.



niedziela, 3 marca 2013

Tom.


Hej! To znowu ja :) Strasznie mi się dzisiaj nudzi, więc postanowiłam dokończyć swój rysunek Toma :) Wiem, że nie jest idealnie, ale już bardzo dawno nie rysowałam. Mam nadzieje, że sie podoba :)


Trzymajcie się :) arma.


Hope forever died cz.1


Czy wyobrażaliście sobie kiedyś jak to jest być w związku z gwiazdą? Ja nigdy, bo to poprostu się stało. Spotkałam człowieka, który tak bardzo różnił się od innych. Dla mnie wydawał się tajemniczy i fascynujący. Inni traktowali go jak odmieńca nie z tego świata. Dla mnie wydawał się wrażliwy i spokojny, a dla nich wygadany i odważny. Oni widzieli czarne włosy i mocny makijaż-ja piękną duszę i nieśmiałość. Jak to sie stało, że jesteśmy razem? To jest dla mnie takie naturalne jak każda inna rzecz. Poprostu poznaliśmy się w szkole. Pierwsza szkolna miłość i zafascynowanie sobą. To było 4 lata temu. Tak dawno, a mi wciąż wydaje się jakby to było wczoraj. Czasami zastanawiam się czy ludzie mogą się zmieniać tak bardzo, że nie jestesmy w stanie ich poznać. Patrzymy na tą samą twarz, kosztujemy tych samych ust i spoglądmay w te same oczy, ale nie widzimy tej pięknej duszy, nie czujemy tego samego co na  początku. Czy uczucia mogą przerodzić się w rutynę. Ale jak to się mogło stać. Przecież to miał być on- Bill Kaulitz miał być tym jedynym. Teraz sama już nie wiem co czuje. Muszę z nim porozmawiać, bo to jedyna rzecz, którą mogę teraz zrobić...

***

-Czesć Bill. Musimy pogadać. Możesz do mnie przyjechać?-zapytałam. Postanowiałam, że muszę w końcu z nim porozmawiać. Zepchnęlismy siebie i swoje uczucia na drugi plan. Nie chcę tak żyć-chcę czuć tak mocno jak kiedyś i zamierzam mu to powiedzieć.

-Słuchaj nie mam teraz za bardzo czasu. Możemy to odłożyć na potem. Jestem padnięty po próbie, musze się przespać. Może jutro co?

Ile razy ja już to słyszałam. Rozumiem wszystko. On ma zespół, koncerty. próby i występy, ale ma też mnie. Czy juz nie pamięta? Czy ja jeszcze instnieje? Normalnie powiedziałabym, że oczywiście nie ma problemu i możemy spotkać się jutro, ale teraz kiedy znowu mnie ignoruje musze coś zrobić.

-Bill to jest bardzo ważne. Nie możesz chociaż raz pomyśleć o mnie... Skoro ty jesteś zmęczony to ja przyjade do ciebie.-powiedziałam

-No dobrze, skoro tak bardzo ci zależy to przyjedź.- powiedział obojetnie i się rozłączył.

To zabolało. Dlaczego on mnie tak traktuje? Musimy sobie wyjaśnić parę rzeczy. Nie zastanawiąjąc się długo wsiadłam do samochodu i pojechałam do Billa. Po 20 minutach byłam na miejscu. Podchodząc pod drzwi jego domu w mojej głowie było tak dużo myśli. Nie wiedziałam od czego zacząć. Chciałam mu tak dużo powiedzieć, ale nie wiedziałam czy będe w stanie rozmawiać z nim tak jak kiedyś. Zapukałam i nie czekając na odpowiedź weszłam do przedpokoju. W salonie nie było nikogo, więc udałam się do kuchni. Zobaczyłam tam Billa, który właśnie zaparzał sobie kawę.

-O hej! Już jesteś-szybko. Myślałem, że o tej porze będą korki, ale widze że nie ma dużego ruchu. Zrobię ci kawę, bo nie lubie pić sam. A właśnie wiesz, że...

-Bill co się z nami stało?- powiedziałam wrzeszcie. Od dłuższej chwili stałam w progu słuchając Billa, który nie dał mi dojść do głosu.

-Co? A co sie miało stać? Przecież jest tak jak zawsze.-powiedzaiał troche zaskoczony moim pytaniem. Wziął filiżanki z kawą i postawił je na wysepce kuchennej, przy której usiadł. Ja zrobiłam to samo, po czy spojrzałam na niego mowiąc:

-No właśnie. Jest tak jak zawsze. Ale dlaczego? Od pewnego czasu mam wrażenie, że sie od siebie oddalamy. Już nie jest tak jak kiedyś. Pamiętasz jak za sobą szaleliśmy. Czuje się jak byśmy byli małżenstwem przez co najmniej 20 lat, a jestesmy ze sobą dopiero 4 lata.

Bill wyraźnie nie był przygotowany na taką rozmowę i wydawał się trochę zdziwiony.

-Kate o co ci chodzi. Przecież wiesz, że ja mam zespół a za tym idą obowiazki. Wiedziałaś to też 4 lata temu i nie przeszkadzało ci to.

-Tak wiem. Nadal mi to nie przeszkada, ale czuje się już zmęczona. Nie ma cię praktycznie nigdy. Czasami tak bardzo cię potrzebuje, a ty jesteś tak daleko. Kiedy jesteś w trasie nie widzimy się nawet miesiąc. Uważasz, że to jest normalne?

-Dlaczego mi to robisz? Myślałem, że mnie rozumiesz. Przecież rozmawialiśmy o tym i nie widziałaś żadnego problemu. Co się nagle stało?-powiedział trochę zdenerwowany

-Ale Bill powiedz mi kiedy my wogóle rozmawialiśmy? Pamietasz jeszcze, bo ja nie.-odpowiedzialam

-Więc czego oczekujesz? Chcesz żebym zrezygnował z muzyki i zespołu?

-Nie ja chcę ciebie tylko trochę więcej... -powiedziałam łamiącym się głosem. Zrobiło mi się przykro, bo on mnie nie rozumie. Przecież ja tylko chcę żebyśmy byli częściej razem. Moje oczy lekko się zaszkliły, ale nie chciałam płakać-nie teraz.

-Ja... nie wiem co mam ci powiedzieć...

-Nie musisz nic mówić. Wiesz, ja już będe się zbierać.-powiedziałam zabierając swoją torebkę i wstając z krzesła. Spojrzałam na Billa i udałam się do wyjścia.

-Kat poczekaj! Może spotkamy się jutro i porozmawiamy na spokojnie?-powiedział idąc za mną w stronę drzwi.

-Czy ty sam w to wierzysz?- powiedziałam i wyszłam z domu Billa. Spokojnie Kat, oddychaj. Nie moge, duszę sie. To nie tak mialo wyglądać. To nie tak miało być...

***

To moja pierwsza notka. Nie wiem czy ktokolwiek to przeczyta i czy się komuś spodoba. Nie jestem żadną ekspertką w pisaniu opowiadań, ale staram jak najlepiej przekazać to co znajduje się w mojej głowie :)


Trzymajcie się :) arma.

Wstęp :)

Hej wszystkim!

Jestem arma :) Mam 17 lat. Od dluższego czasu zastanawiałam się nad założeniem własnego bloga i oto w końcu jestem tutaj. Na tym blogu chciałabym publikować opowiadania, ale nie tylko. Poprostu czasami mam bardzo dużo mysli, którymi chciałabym się z kimś podzielić. Myślę że pierwszye opowiadanie będzie związane z Tokio Hotel. Naprawdę bardzo lubie ten zespół, chociaż nie jest teraz tak popularny jak kiedyś. Pocieszam się tym, że niedlugo ukaże się ich nowa płyta. Mam nadzieje, że będzie cudowna tak jak inne  :)


Trzymajcie się :) arma.