poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Hope forever died cz.12

*Oczami Billa*

- Wiesz co Kate? Ja już nie wiem co mam o nas myśleć. Przecież tak niedawno było dobrze, pogodziliśmy się, powiedziałaś, że mnie kochasz, a teraz nagle chcesz ode mnie odpocząć? Serio? Po dwóch dniach? – powiedziałem, już sam nie wiedząc co myśleć o tym wszystkim. Niby kocham Kate, ale nie mam siły ciągle zamartwiać się o to, czy jutro ciągle będziemy razem. Nie mam siły myśleć nad tym, czy Kat uwierzy mi, że ją kocham. Nie wiem jak powiedzieć jej, że mi na niej zależy, tak aby w to uwierzyła…

-Bill, ja chyba nie mogę już dłużej z tobą być… zobacz jak się męczymy razem… - odpowiedziała cicho. Tym samym znowu sprawiła, że moje serce skurczyło się dwukrotnie. Teraz byłem pewny co jej odpowiedzieć. Nareszcie byłem pewny.

-Nie odpoczywajmy od siebie ok? Zerwijmy. – powiedziałem do Kate, patrząc jej prosto w oczy. Serce biło mi jak szalone, a ja nie mogłem w żaden sposób go powstrzymać. Jak teraz będzie wyglądać moje życie? Na pewno nie tak samo jak z Kat, ale nie mogę jej do niczego zmuszać. Będę twardy, silny jak nigdy wcześniej… Udowodnię sam sobie, że potrafię poradzić sobie z własnymi problemami. Nie potrzebuje niczyjej pomocy. Już nigdy więcej…

-Mam odejść? – spytała Kat. Nie mogłem wyczytać z jej twarzy nic więcej oprócz powagi. Ciekawe co czuję w środku? Być może jest jeszcze silniejsza ode mnie? Nie wiem i już nigdy się nie dowiem.

-Tak. – mój głos lekko się zatrząsł. Zaryzykowałem, tracąc być może najważniejszą osobę w moim życiu. Nie, nie będę żałował, widać tak musiało już być. I nagle zobaczyłem łzy w jej oczach. To co teraz czuję nie może równać się z żadnym uczuciem, które przeżywałem kiedykolwiek wcześniej.

-Dobrze…  Zanim odejdę chciałam podziękować ci za te cztery lata spędzone razem. – dokończyła, a łzy zaczęły spływać coraz szybciej po jej policzku. Po chwili odwróciła się i wyszła.

Obiecałeś sobie, obiecałeś. Mówiłeś, że będziesz silny i poradzisz sobie z problemami. Pamiętasz, obiecałeś!

Powtarzałem sobie to w głowie do znudzenia. Cały wieczór wmawiałem sobie, że dam radę, a tak naprawdę gryzłem pięści z bólu i poczucia, że już wszystko skończone. Nigdy nie czułem się gorzej, nigdy. Zawsze było jakieś wyjście, nadzieja, że jakoś to będzie, że uda się odbudować to co stracone. A teraz co mi pozostało? Tylko czysta i ciemny pokój….

***

*Oczami Toma*

Chodziłem jak jakiś bezdomny po mieście i sam nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Czułem, że stało się coś złego, ale nie wiedziałem co. Domyślałem się, że może chodzić o Billa, bo już nieraz mieliśmy takie przeczucia. Stało się coś niedobrego, czułem to, ale nie mogłem pójść tak po prostu do domu. Jedyne miejsce, gdzie mogłem się teraz udać to bar albo Lily. Byłem strasznie przybity i zmęczony, dlatego wybrałem drugą opcję.

-Cześć Lily. Mogę wejść? – powiedziałem do stojącej w drzwiach dziewczyny. Była druga w nocy, więc nie dziwię się, że była ledwo co przytomna.

-Tom? Co ty tu robisz? Która godzina? Coś się stało? – szczerze mówiąc to nie wiedziałem, na które pytanie mam odpowiedzieć, wiec po prostu nic nie powiedziałem.

-Wchodź! Na co ty jeszcze czekasz? –  Lily znowu wkroczyła do akcji z potokiem słów. Pociągnęła mnie za koszulkę i wciągnęła do mieszkania. Wyglądała tak pięknie, że nie mogłem oderwać od niej oczu. Jezu, ja chyba ją…

-No co się tak gapisz? Chodź to zrobię ci herbaty, a może wolisz kawę? Wiem, że jest późno, ale niektórzy lubią pić późno kawę, wiesz, że… - nie słuchałem dalej, bo jedyne na co zwracałem uwagę to usta Lil. Nie mogłem już dłużej wytrzymać, objąłem ją w pasie, przybliżyłem do siebie i pocałowałem. To było niesamowite … Nie mogę zapomnieć tego uczucia. W mojej głowie krążyła tylko myśl o tym, że chyba kocham Lily. Kurde, przecież to niemożliwe! Chwila, czy to prawdopodobne, że kocham kogoś oprócz Billa? To znaczy nie chcę już go widzieć na oczy, ale jednak to mój brat i w ogóle.

-Tom, nie możemy tak po prostu się cało… - nie dałem jej dokończyć złączając nasze usta w pocałunku jeszcze raz.

-Możemy, a żeby ci to uświadomić, że to nic strasznego, pozwól, że… - i znów pocałowałem ją najczulej jak tylko potrafiłem. Chyba oszalałem! Nic nie mogło mnie powstrzymać.

-Tom! Tak nie można! Wyglądam jak potwór! – krzyknęła Lily wyrywając się z mojego uścisku i uciekając  do salonu.

-Ej, czekaj! Nawet sexi ten szlafroczek w świnki! – krzyknąłem śmiejąc się i idąc za Lil do salonu.

-Wcale nie! To od mojej ciotki, ale nie opowiem ci o niej! – usłyszałem z wnętrza pokoju. Co za gaduła!

***
*Oczami Kate*

Nawet nie chcę mówić o tym jak czułam się po wyjściu z domu Billa… Nie miałam ochoty z nikim się widzieć, ani rozmawiać. Nie chciałam myśleć o tym kiedy poczuje się lepiej i czy w ogóle tak kiedyś się stanie. Nagle usłyszałam, sygnał sms, ale nie miałam ochoty patrzeć na wyświetlacz, bo byłam pewna, że to Bill. Kiedy po raz kolejny usłyszałam ten irytujący dźwięk, postanowiłam wyłączyć telefon i przytłoczona wszystkimi emocjami zasnęłam. 


Trzymajcie się :) arma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz