piątek, 1 listopada 2013

Hope forever died cz.7

Oczami Toma

-Bill jesteś tam! Cholera otwórz w końcu te drzwi! - krzyczałem dobijając się już z jakieś 10 minut. -Billll!!! - wrzeszczałem dalej, lecz nagle drzwi otworzyły się z impetem a ja prawie zliczyłem glebe.

-Jestem młody, co nie? - powiedział Bill, który wystroił się jakby miał gdzieś wychodzić.

-I chory psychicznie! Mogłeś mnie zabić! I nie mogleś uprzedzić, że otwierasz drzwi po tych 10 minutach od kiedy się do ciebie dobijam?- ja go poprostu kiedyś zabiję. Co z nim jest nie tak: wychodzi i pyta czy jest mlody. No na starego raczej nie wygląda.

-Z tobą to tak zawsze jest... - powiedział znudzony Bill i poszedł do lazienki poprawić włosy. Stanąłem w progu i zapytałem:

-Czemu zadajesz takie głupie pytania? I wogóle idziesz gdzieś czy coś?

-No idę. Jestem młody i muszę korzystać z życia, a nie tylko mieć ciągle na głowie problemy. No to ja się będe zbierał, nie czekaj na mnie. - odpowiedział i zszedł na dół. Przez chwilę stałem w pokoju trochę zdziwiony zachowaniem Billa, ale potem poszedłem za nim.

-Bill nie rób nic głupiego. Rozumiem, że możesz być troche wkurzony przez to co się dzisiaj stało, ale jeszcze nie wszystko musi być między wami skreślone.

-No proszę i kto to mówi. Starszy brat, który powala swoją wiernością i trwalością w zwiazkach. - odpowiedział z ironią wychodząc z domu.

-Czekaj! Dokąd ty wogóle idziesz? - zdąrzyłem zapytać.

-Do Euforii. - powiedział szybko wchodząc do taksówki i odjechał. No nieźle... Wchodziłem do domu kiedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem połączenie od Kate. 

-Hej - uslyszałem w telefonie.

-Hej. Co tam? - odpowiedziałem.

-Nic, tak dzwonie zapytać co robisz. - coś mi tu nie pasuje. Kat zazwyczaj nie dzwoni spytać poprostu co robie.

-Yyy...Siedzę w domu a ty.

-Noo...też, a Bill z tobą jest? - zapytała trochę niepewnie.

-Nie poszedł do klubu.

-Aha do klubu? - wiedziałem, że chce się dowiedzieć gdzie, więc nie zmuszałem jej do zadawania kolejnych pytań.

-Pojechał przed chwilą do Euforii.

-Ok, wiesz co musze już kończyć. Zdzwonimy się jeszcze. Pa. - tak właśnie myślalem. Co ona kombinuje? Wogóle oboje zachowują się jak dzieci...

***

Oczami Kate


Rozłączyłam się i zaraz wykręciłam nastepny numer.

-Hej Dom.

-Kat! Jak się cieszę, że dzwonisz. Już myślałem, że się do mnie nie odezwiesz i wcale się nie dziwie. Zachowałem sie okropnie, że ci nic wsześniej nie powiedziałem. Naprawdę cię przepraszam...

-Dom, chciałbyś iść ze mną do klubu?

-Co? Chcesz iść ze mną do klubu? - powiedział trochę zdziwiony.

-Tak, chciałabym żebyś zabrał mnie do Euforii. - powiedziałam stanowczo.

-Yyy...No wiesz...Jestem trochę zdziwiony, ale jeśli chcesz...

-Przyjedź po mnie za pół godziny. - odpowiedziałam i rozłączyłam się. A co? Bill sie może bawić, a ja mam się nad sobą ciagle użalać. Ja już mu pokaże co stracił. Cholerny Bill. Szybko pobiegłam do do pokoju przygotować się na imprezę. Ubrałam krótką czarną sukienkę, ułożyłam swoje blond fale i zrobiłam mocny makijaż. Pół godziny minęło bardzo szybko a ja usłyszałam dzwonek do drzwi.

-Wow - usłyszałam po otworzeniu drzwi. -Świetnie wyglądasz. - powiedział Dominic.

-Dzięki. Jedziemy? - zapytałam.

-Tak. Pewnie, że jedziemy. - odpowiedział uśmiechając się. Czułam, że przez cała drogę gapi się na mnie. To było trochę krępujące, ale muszę przyznać, że nawet mi się podobało. Kurcze już sama nie wiem czy dobrze robię. Wykorzystuje tylko Doma żeby wzbudzić zazdrość Billa. No ale on też mnie oszukiwał, a poza tym on jest gejem. Gdy weszliśmy do klubu zaczęłam rozglądać się za Billem, ale było tam tak dużo ludzi, że nigdzie nie mogłam go zobaczyć.

-Chcesz jakiegoś drinka? - spytał Dom.

-Tak możesz mi coś przynieść. - odpowiedziałam . Gdy Doma nie było zastanawiałam się gdzie mógł się podziać Bill. Za chwilę Dom przyszedł z drinkiem. Zaczęliśmy o czymś rozmawiać, Dominic ciągle tłumaczył się z okłamywania mnie, ale ja go wogóle nie słuchałam. Jest! Zobaczyłam go! Bill siedział na kanapie z jakimiś kumpalami i dziewczynami, które się do niego przystawiały.

-Chodźmy zatańczyć. - powiedziałam szybko przerywając Domowi.

-Kat coś się stało? Jakoś dziwnie się zachowujesz.

-Nie, nie. Wszystko ok, chodźmy już. - pociągnęłam go za ręke tak żeby Bill mógł nas zobaczyć. Zaczęliśmy tańczyć, byłam jak najbliżej Dominica, ale ciągle zerkałam na Billa. Zauważyłam, że obserwuje nas już od dłuższego czasu. Widziałam, że nie był zbyt szczęśliwy, właściwie to patrzył jakby chciał zabić Doma. Chcąc go jeszcze bardziej wkurzyć zaczęłam tańczyć jeszcze bliżej chłopaka i patrzeć mu w oczy z błogim uśmiechem. Kątem oka jednak parzyłam na Billa, który gapił się na nas jakby zaraz miał eksplodować. Nagle wstał i wyszedł. Kurcze, nie chciałam żeby mnie znienawidził, chciałam poprostu wzbudzic w nim zazdrość. Przez większość wieczoru nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Ciągle miałam przed oczami twarz wkurzonego Billa, który wychodzi z klubu...

***

Trzymajcie się :) arma.

9 komentarzy:

  1. coraz ciekawiej się tu robi ;p ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. boski jest twój blog :) bardzo mi się podobał ten rozdział !!!!!! Arma ty na serio masz 17 lat i tak piszesz ?? ja nie mogę też chcę tak umieć pisać .:D Ja to nie umiem nawet głupiej charakterystyki napisać ! a ty pisz dalej bo naprawdę jak potrafisz tak pisać to super ;) uwielbiam twojego bloga arma. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za taki miły komentarz :) Zachęcam do dalszego czytania ;)

      Usuń