piątek, 27 grudnia 2013

Hope forever died cz.10

*Oczami Kate*

Obudziłam się wtulona w ramię Billa. Jejku, jak on pięknie wygląda kiedy śpi... Aż szkoda go budzić. Dlaczego ja go tak nie doceniam? Ile on musiał przejść, aby osiągnąć to wszystko?

-Bill, muszę ci coś powiedzieć. - powiedziałam do wpół przytomnego Billa.

-Hmmm... Mów, mów... - odpowiedział zaspany wogóle nie kontaktując z otoczeniem. Przytuliłam się do niego i powiedziałam cicho:

-Tak bardzo cię kocham i przepraszam za wszytko, przepraszam za to jaka byłam w stosunku do ciebie, przepraszam za to, że cię nie doceniałam, że nigdy nie powiedziałam ci jak jestem z ciebie dumna. Chciałabym, żebyś wiedział, że podziwiam cię za to jaką drogę musiałeś przejść, ile musiałeś poświęcić, aby osiągnąć taki sukces... Przepraszam za wszystko...

Bill poniósł głowę i spojrzał mi w oczy:

-Nie przepraszaj, to ja powinienem cię przeprosić, za moje zachowanie. Widziałem jak bardzo się starasz, jak wlczysz o nas, a ja nic nie zrobiłem. Chciałem cię chronić, bo sam nie wiem do czego byłaby zdolna Susan...

-Wiem, wiem... Niech będzie tak jak kiedyś, zacznijmy wszystko od początku.- odpowiedziałam głaskając Billa. Bardzo tęskniłam za jakąkolwiek bliskością. Próbowałam szukać jej u Doma, ale to nie miało sensu. Przecież on jeste gejem, to nie miało prawa sie udać. 

-Tak się cieszę, że mi wybaczyłaś. - powiedział. -Martwię sie od Toma, nie mam pojęcia co się z nim dzieje. - Bill wydawał się bardzo zmartwiony. Może nie powinnam tak ostro reagować? Wiem, że Tom bardzo martwił się o swojego brata i dlatego tak się zachował. No, ale przecież to nie moja wina, mógł się tak na mnie nie wydzierać. Zrzucił całą winę na mnie i nawet nie pozwolil mi nic powiedzieć.

-Bill on był bardzo zdenerowany kiedy do mnie przyszedł. Wiem, że się o ciebie martwił, ale ja mu nie wybaczę. Mógł to załatwić jakoś inaczej...

-Kat, ale to jest mój  brat, jesteśmy razem od zawsze - ja muszę się dowiedzieć gdzie on jest. Rozumiesz? Nie mogę żyć bez niego, o jest dla mnie wszystkim... Jak mu się coś stanie, to ja tego nie przezyję, nie wtyrzymam tego, ja go kocham, kocham go tak jak ciebie Kat, a może nawet bardziej... - co ja mam mu teraz powiedzieć? To jest tak piękne, dzrzyć takim uczuciem drugiego człowieka... Pczułam się zarazem dotknieta i wyróżniona - jestem obdarzona miłością, ale nie jstem jedyna. Nie mogę przywłaszczyć sobie wszystkiego, jest jeszcze ktoś...

-Bill wstawaj. - powiedziałam stanowczo, na co Bill zareagował lekkim zdziwieniem. -Idziemy szukać Toma. - wstałam z kanapy, zabierając kluczyki do samochodu.

-Naprawdę chcesz to zrobić po tym jak się zachował?- zapytał.

-Wiem jak Tom jest dla ciebie ważny, Nie gadaj tyko chodź. - pokazałam ręką w stronę drzwi, na co Bill poderwał się z kanapy i poszedł za mą do samochodu.

-Zapnij pasy. - powiedziałam.

-Gdzie będziemy go szukać? Nawet się nie domyślam co on teraz może robić i gdzie może być.- mówił zmartwionty i coraz bardziej zdenerwowany Bill.

-Ja też... Sama chciałabym wiedzieć gdzie on teraz jest...

*Oczmi Billa*

Kurwa Tom odbierz ten telefon! Tylko o tym byłem w stanie mysleć. Gdzie ten idiota jest? Czy on nie wie, że ja się o niego tak cholernie martwie!? Patrzyłem przed siebie i nawet nie wiedziałem gdzie teraz jesteśmy. Znam te sklepy... czy Kat nie jedzie w stronę parku?

-Gdzie ty jedziesz! Przecież on nie bedzie siedział w parku! Jedź do jakiegoś klubu. - byłem tak zdenerwowany, że rozbolał mnie brzuch. Zostawiałem już chyba z 50 wiadomości na poczcie Toma. Zobaczysz, niech cię tylko znajdę... nie przeżyjesz tego!

-Nie wydzieraj sie na mnie! Skąd ja mam wiedzieć gdzie on jest! Nie moja wina, że nie odbiera telefonów. - krzyczała Kat.

-Gdybyś nie obściskiwała się z tym gościem w klubie to nie byłoby wogóle potrzeby szukać Toma!

-Co? Chyba sobie żartujesz! Gdybyś ty nie zaczął z Susan to wszystko byłoby w porządku! Tom nie jest małym dzieckiem, nie musiał sie wtrącać.

-Nie miałby powodów jakbyś nie dawała dupy każdemu kolesiowi! - nagle samochód stamął w miejscu.

-Spierdalaj stąd. - powiedziała Kat patrząc w przednią szybę.

-Ja... Nie chciałem tego powiedziać, to z nerwów... - dopiero teraz uświadomiłem sobie co powiedziałem. Jakim ty jesteś kretynem, skończony debil! 

-Wynoś się. - co miałęm zrobić? Osłupiały wyszedłem z samochodu i znalazlem się na środku pustej drogi. No świetnie... Tu nie jeżdżą żadne samochody, jak ja dostanę się do domu. No tak, istnieje coś takigo jak taksówka, na szczęście... Stałem na poboczu jak jakiś debil i już miałem dzwonić po taksówkę, kiedy usłyszałem za sobą odgłos samochodu. Odwróciłem się i nie mogłem uwierzyć - to była Kat. Podjechała koło mnie, uchyliła drzwi i powiedziała:

-Właź idioto. - nie powiem, że byłem troche zaskoczony, a może nawet oszołomiony. Wrociła po mnie po tym co jej powiedziałem. Wsiadłem do samochodu i pojechaliśmy przed siebie.

-Kat, przepraszam... 

-Nie przepraszaj, za dużo razy już to robiłeś. - nawet na mnie nie spojżała. Najgorsze jest to, że ona ma rację.

-Wiem, ale ja jestem o ciebie bardzo zazdrosny, a to wszystko dlatego, że jesteś dla mnie ważna. - zapadła cisza -Kat, prosze cie... - nagle zadwonił moj telefon, ale nie miałem zamiaru go odebrać, chciałem chociaz raz pokazać Kate, że jest dla mnie najważniejsza.

-Odbierz. 

-Nie, teraz rozmawiam z tobą.

-No odbierz, może to coś ważnego. - powiedziała stanowczo. Spojżałem na wyświetlacz i zamarłem. To był Tom. -Tom, Tom dzwoni! - krzyknąłem na cały głos.

-Bill, no to odbierz to wreszcie! - no tak, tak. Pewnie patrzyłbym na ten ekran, aż mój telefon przestalby dzwonić.

-Halo Tom!? Gdzie ty jesteś? Coś ci się stało! Halo!? - spojżałem na Kat, która pokazala mi gest ręką, abym się uspokoił. 

-Halo? Jestem Nick Brown. Znalazłem w parku, tym przy teatrze w centrum jakiegoś chłopaka. Wydaje mi się, że potrzebuje pomocy, więc wybrałem pierwszy numer w jego telefonie.

-Co? Co się stało! - rece zaczęły mi się trząść niemiłosiernie. To napewno jest już stan przedzawałowy.

-Daj mi ten telefon! - krzyknęła Kat.

-Co? - nie zdąrzyłem nic powiedzieć, a za chwilę nie miałem mojego telefonu w ręce. Pewnie i tak bym go upuścił, więc może lepiej, że Kat go ode mnie zabrała. Nie miałem pojęcia o czym rozmawiali. Slyszałem tylko: Dobrze..., rozumiem..., zaraz będziemy... Kiedy Kat rozłączyła się zapytałem:

-Co mu się stało? - zacisnąłem wargę nie wiedząc czego mogę się spodziewać.

-Upił się i  chyba ktośgo pobił, ale powiedziałam temu chłopakowi żeby nie wywał pogotowia. Lepiej kiedy my będziemy na miejscu pierwsi, w ostateczności sami zawieziemy go do szpitala.


*Oczami Kate*

Kiedy powiedziałam Billowi o tym co sie stało miałam wrażenie, że odpłynęła z niego cała krew. Zrobil się biały, biały jak ściana.

-Bill uspokój się, to na pewno nic poważnego. - nic nie odpowiedział. Przeczesał tylko nerwowo ręką swoje włosy i pokiwał głową. Najchętniej dałabym mu umrzeć za to co do mnie niedawno powiedział. Dobra wiem, że bardzo przejmuje się bratem, więc nie będe się teraz z nim kłócić. Moje przemyślenia przerwał Bill:

-Zabije go, przysięgam. Co za idiota, jak mu się coś stało to go zabije... - mówił patrząc w szybę. No bardzo inteligentne - jak coś mu się stało to go dobij, tak a co... 

-Dobra Bill zaparkuje tutaj. Ten Nick powiedział, że stanie koło fontanny i nas zaprowadzi do Toma. - zaczęłam się rozglądać i zobaczyłam chłopaka, który pasował do opisu. -Widzę go, to on. - powiedziałam pokazując na gościa w niebieskiej koszulce.

-Chodźmy. - Bill wybiegł z samochodu, a ja ledwo co go dogoniłam.

-Gdzie on jest?

-Leży na tamtej ławce. - pokazał chłopak. Kiedy podeszliśmy nie wyglądało to za ciekawie. Tom leżał kompletnie pijany z rozciętą wargą i podbitym okiem. Nie miał za to jakiś poważnych obrażeń.

-Tom - powiedziałam potrząsając go lekko za ramię. Usłyszałam tylko jakiś bełkot. Chciaż wiem, że kontaktuje ze światem. -Musimy go zawieść do domu.

-To ja wam pomogę. - powiedział chłopak, który znalazł Toma. Razem z Billem wzięli go pod ramiona i zaprowadzili do samochodu. Pomyślałam, że trzeba jakoś odwdzięczyć sie temu chłopakowi, więc wzięłam od niego numer telefonu i powiedziałam, że się odezwiemy. W drodze powotnej nie zamieniliśmy ani z Billem słowa. Szczerze mówiąc to nikt nie miał na to teraz ochoty, woleliśmy siedzieć cicho i się nie odzywać. Kiedy dojechaliśmy do domu chłopaków jakimś cudem wywlekliśmy Toma z samochodu i położyliśmy na kanapie w salonie. 

-Opatrzysz mu tą warge czy ci pomóc? - zapytałam.

-Nie dam radę. - odpowiedział. Widziałam, że już się uspokoił. Gdyby go ktoś zobaczył pół godziny temu byłby przerażony. 

-Ok. - powiedziałam szybko odwracając się w stronę drzwi i mając nadzieję, że Bill już nie będzie chciał nic powiedzieć.

-Kat poczekaj. - kurwa, no wiedziałam...

-Bill nie chce mi się z tobą rozmawiać. Daj mi spokój, jestem zmęczona. - i wkurzona na niego, na Toma, na wszystko. Jedyne o czym marzę to połozyć się w swoim łóżku i odpocząć.

-Ok, rozumiem, ale spotkamy się jutro? - nie mam ochoty go wogóle widzieć.

-Pa. - odpowiedzialam wychodząc.

-Zadzwonie jutro! - uslyszałam zamykając dzwi.

Jaki to był dziwny dzień, a w zasadzie dwa dni. Najpierw pogodziłam sie z Billem, potem dostałam opieprz od Toma, znowu pogodziłam się Billem, szukaliśmy Toma, w międzyczasie zdąrzylismy się pokłócić.... Jakaś masakra, czuje się jakbym grała w jakimś filmie, kiepskim filmie...


Trzymajcie się :) arma.

3 komentarze:

  1. O rany nigdy bym się nie spodziewała, że Bill może coś takiego powiedzieć Kate. Nawet w złości powinien nad sobą panować. Grrr...
    Rozdział jest cudny :) Wiem dopiero dodałaś ale kiedy następny? :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wow rozdział jest mega !! strasznie mi się podoba i nie mogę doczekać się następnego ;)) powinnaś częściej je dodawać xd <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki :) Postaram się dodawać częściej ;)

    OdpowiedzUsuń